środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 1.

*Oczami Vivianny*

Gdy się obudziłam całe policzki miałam mokre od łez, po śmierci moich rodziców często zdarzały mi się takie dni albo całą noc nie spałam, albo budziłam się z płaczem i krzykiem. Dziewczyny przestały już na to reagować, wiedzą, że tylko czas mi pomoże. Rozejrzałam się po pokoju, białe ściany odbijały promienie słońca, które lekko muskały moją twarz. Otworzyłam okno i poczułam zapach świeżo skoszonej trawy, ptaki za oknem wiły sobie już gniazdko, a ja czułam jak przepełnia mnie radość, która przyszła z wczesną wiosną. Do realnego życia przywrócił mnie telefon, rzuciłam się szybko na łóżko i nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
- Haloo ?
- Emm... Vivianna ? - spytał nie znajomy
- A kto mówi ?
- Pewnie się wkurzysz, ale z tej strony Louis. Ten wścibski chłopak z kawiarni.
- Aaa ten z wczoraj co mnie wkurzył swoimi jakże płytkimi tekstami co chcesz, a w ogóle to skąd masz mój numer ?
- Nie bądź zła, ale wybłagałem Isabellę, by mi dała - przewróciłam oczami i powróciłam do gapienia się w sufit - Vivianna, mogę się Ciebie o coś spytać ?
- Wal śmiało - odparłam bez wiekszęgo entuzjazmu
- Może umuwilibyśmy się na kawę ? Tylko teraz bez takich tekstów, po prostu na większość dziewczyn to działa, a...
- Czy ty myślisz, że ja jestem większość dziewczyn ?! - wydarłam się do słuchawki - Wiesz co, nawet chciałam się zgodzić na to spotkanie, ale teraz jeszcze bardziej straciłeś w moich oczach, a jeśli chodzi o to byśmy gdzieś razem wyszli, to po moim trupie ! - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na poduszkę. No kurcze, co za dupek ! Myśli, że jak ma takie piękne oczy i... i taki niebiański uśmiech i tą zmierzwioną czuprynkę na głowie i... i... - Vivianna opamiętaj się ! - skarciłam się w myślach, Louis jest wstrętnym, aroganckim, wrednym, płytkim i uroczym, ale PŁYTKIM chłopaczkiem i myśli, że każda na niego leci. Nie będę jak każda, weszłam na gadu-gadu i napisałam do dziewczyn: Laski, gotowe na spełnianie marzeń ? :D Za 1,5 godziny do mnie wbijajcie. <3 xx Pobiegłam prędko pod prysznic. Miałam całkiem sporo czasu, więc oparłam głowę o szybę od kabiny by chłodna woda spływała po moim karku. Taki zimny prysznic dobrze mi zrobił, od razu się obudziłam.
Podeszłam do szafy i wywaliłam wszystkie ciuchy uprzednio oglądając każdy ciuch uważnie. Po głębszym zastanowieniu wybrałam białą zwiewną bluzkę, granatowe rurki i czarne converse. Na powiekach zrobiłam kreski eye-linerem, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Miałam jeszcze dużo czasu, więc weszłam na TT. Oczywiście kto mnie zaczął obserwować - Louis, pęknie już nawet na Twitterze mnie prześladuje. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, zeszłam szybko na dół i spojrzałam przez lipko. Nikogo za drzwiami nie było, pomyślałam, że to pomysł Lilly, bo ja by było inaczej.
- Lilly, wychodź wiem, że to ty - wyszłam na ganek, a moich oczom pokazał się wielki bukiet białych róż. Z lekkim szokiem podniosłam bukiet z wycieraczki i przeczytałam karteczkę, która była przyczepiona do bukietu: ' Jeśli w jakiś sposób Cię uraziłem to bardzo przepraszam. ♥ Vivianno jesteś bardzo piękną i mądrą dziewczyną. :) P.S. Bardzo zależy mi na tym spotkaniu. xx L. '
- Wooow, co to za lovelasek Ci przysłał takie kwiaty ? - usłyszałam głos Isabelli, przyszła jako pierwsza - Czyżby ten Louis z wczoraj ?
- Taa, nie daje mi spokoju. Koleś chce bym się z nim umówiła, a ja... nie dość, że wydaje mi się strasznie płytki, ale nie powiem przystojny jest i to bardzo, ale po rozstaniu z Ethanem nie chcę się wiązać i na razie zając się muzyką. - odparłam wlewając wodę do wazonu - Dzisiaj rano jak do mnie zadzwonił porównał mnie do większości dziewczyn, a właśnie mówiąc już o dzwonieniu to Cię zatłukę dałaś mu mój numer !
- Ups, zapomniałam Ci powiedzieć - dziewczyna zrobiła minę niewiniątka - Ale on tak słodko prosił, a ja no wiesz... nie miałam sielduśka by mu odmówić - powiedziała dziecięcym głosikiem
- Isabelle poradź mi, mam się z nim umówić czy nie ? - rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi i jak, że natychmiastowe wejście Lilly do mieszkania.
- Pojawiłam się, a wasze życie znowu ma sens - uśmiechnęłam się lekko do przyjaciółki - Oho, coś dzieję, dajesz zwierz się cioci Lillianie. - opowiedziałam, jej o całej sytuacji jaka miała miejsce rano, o moich odczuciach co do Louisa oraz o kwiatach.

- Dziewczyny co ja mam zrobić kurde noo ! - załamałam ręce i położyłam się na posadzce w kuchni, a dziewczyny pochyliły się nade mną.
- Ja bym poszła, może jednak nie jest taki jaki Ci się wydaje - odparła Isabella
- Zgadzam się, a jak okaże się taki to kopnij go w zadek i po kłopocie
- Taaa dzięki Lills ty zawsze mnie pocieszysz - całą trójką wybuchnęłyśmy śmiechem - Więc mam z nim iść na to spotkanie, no dobra.
- Hmm... Ja bym to raczej nazwała randką, a nie spotkaniem, co nie Isabella ? - powiedziała Lilliana
- Dokładnie, randkowa randka. - dziewczyna poruszyła śmiesznie brwiami
- Debilki, to tylko koleżeńskie pójście na kawe czy coś innego, a nie randka - pobiegłam do pokoju po telefon i szybko zeszłam na dół w między czasie wybierając numer Louisa.
- Jednak chcesz się spotkać hmm ? - usłyszłam radosny głos chłopaka w słuchawce
- A aktualne jeszcze ?
- Oczywiście, wpadnę po Ciebie o 19 zgoda ?
- Ok, to do zobaczenia.

- Do zobaczenia piękna - uśmiechnęłam się do telefonu - A i załóż coś eleganckiego - chłopak się rozłączył i pozostawił z miną WTF ?!
- Jednak to chyba randka.
- A nie mówiłam ! Uhuu, Isabella dajesz highfive - dziewczyny przybiły piątkę ze sobą, a ja ze swoim czołem - Dobra lasencje zbieramy się, bo pewnie już jest masa ludzi. - Po 15 minutach spacerku doszłyśmy pod Big Bena, tak jak Lilly mówiła ludzi było pełno, stanęłyśmy grzecznie w kolejce, gdy nagle poczułam, że ktoś zasłania mi oczy.
- Zgadnij kotku co mam w środku - usłyszałam dosyć piskliwy, ale melodyjny głos Louisa. - Co tutaj robisz ?
- Yyyy... Stoje, nie widać ? - odparłam odsłaniając sobie oczy.
- Przyszłyście na casting ?
- Gdybyśmy nie chciały iść na casting to byśmy tutaj nie stały - odpowiedziałam melancholijnie wywracając oczami.
- Widać, że kogoś dzisiaj giez ugryzł - skomentował Harry gdy do nas podszedł , a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Nie, nie ugryzł mnie jakiś dziwny robal tylko wprost marzyłam o spotkaniu was z samego rana. - powiedziałam z masą sarkazmu.
- Vivianna... - poczułam jak, któraś z dziewczyn klepie mnie w ramię - Jest 13:00
- No właśnie, dla mnie to jeszcze rano - odparłam. Kolejka posuwała się dosyć szybko, po półgodzinnym staniu byłyśmy już przy stoliku, by się zapisać.
- Dzień Dobry - powiedziała kobieta - Proszę wasze dowody osobiste lub legitymacje - wszystkie trzy podałyśmy swoje dowody i już po chwili miałyśmy je z powrotem. - Jako zespół czy solistki ? Jeśli zespół proszę podać nazwę.
- ' Go Ahead '  - powiedziałyśmy jednocześnie
- Dobrze, macie numer 12561 - kobieta nakleiła na mnie kartkę - Tymi drzwiami na górę - pokazała palcem, a my grzecznie poszyłyśmy za jej komendą.

2 komentarze:

  1. Super : 3 Zapowiada sie zajebisty blog : * zapraszam do mnie http://i-love-one-directio.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyczuwam fajny blog z Louisem ! To czego szukałam !

    OdpowiedzUsuń