czwartek, 17 października 2013

WRACAAAM !

TRUTUTUTUTUUUUUM !
WASZA ELLS WRACA Z NOWYM MATERIAŁEM :3

 http://just-the-way-you-are-baby.blogspot.com/

MAM NADZIEJĘ, ŻE WAM SIĘ SPODOBA I TEŻ BĘDZIECIE JE CZYTAĆ JAK ONE DREAM :3
CZYTAJCIE, KOMENTUJCIE, DODAWAJCIE SIĘ DO OBSEROWANYCH (na dole) <3

KOCHAM WAS ; * ~ Ells

środa, 2 października 2013

Rozdział 76 - OSTATNI.

Przystrojony kościół , masa gości. Wszystko było pilnie strzeżone. Na ceremonię zaślubin przyjechała cała rodzina Louisa i Vivianny . Nie zabrakło także rodzin chłopców. Przed kościołem krzątali się goście , rodzice Louisa chodzili cali poddenerwowani . Nagle podjechała biała limuzyna. Pierwsze wysiadły z niej bliźniaczki , siostry Lou , zaraz za nimi Vivianna w przepięknej śnieżnobiałej sukni i Louis w czarnym , eleganckim garniturze. Za parą młodą z limuzyny wyłonili się ich świadkowie , mianowicie Harry i Lilly. Goście widząc najważniejsze osoby w tym dniu , weszli do kościoła i zajęli miejsce w ławkach . Wchodząc do kościoła , bliźniaczki sypały płatki róż , a zaraz za nimi szli Lou i Viv oraz Harry i Lilly . Wszystko było tak idealnie dopracowane . Każda ławka była przystrojona kwiatkami, specjalnie został wynajęty skrzypek i wokalistka , która wszystkich zachwycała swoim głosem .Kiedy państwo młodzi doszli do ołtarzu , podszedł do nich pastor. Louis i Vivianna ustali przed nim i złapali się za ręce . Harry podszedł i wręczył im obrączki .
- Vivianno powtarzaj za mną . - ledwo słyszalny głos pastora . - Ja Vivianna Parks ... 
- Ja Vivianna Parks , biorę sobie ciebie Louisie Tomlinsonie za męża i ślubuję Ci miłość , wierność i uczciwość małżeńską oraz , że Cie nie opuszczę aż do śmierci . - Vivianna nałożyła obrączkę na palec Louisa . 
- Teraz czas na ciebie Louis ... - znowu ledwo co w głośnikach zabrzmiał głos pastora  - Ja Louis Tomlinson ... 
- Ja Louis Tomlinson biorę sobie ciebie Vivianno Parks za żonę i ślubuję Ci miłość , wierność i uczciwość małżeńską oraz , że Cie nie opuszczę aż do śmierci . - chłopak wsunął obrączkę na palec Vivianny , a na jej twarzy można było dostrzec pojedyncze łzy. 
Ich usta połączyły się w pocałunku , zapieczętowując złożoną sobie przed chwilą obietnicę . 
W kościele rozbrzmiały brawa i śmiech , co druga osoba płakała ze szczęścia . Viviana wzięła mikrofon do ręki .  
- Dziękujemy wszystkim za przybycie. Chciałabym powiedzieć kilka słów o tym , co właśnie się stało. Zdobyłam nowych rodziców - wskazała na rodziców Louisa - Niestety bardzo żałuję , że nie ma tutaj ze mną moich biologicznych rodziców . Bardzo chciałabym , żeby widzieli moje szczęście , to ile osiągnęłam w życiu , to jaką kochającą mam rodzinę . - Louis podszedł i objął Viv ramieniem . -Brakuje jeszcze jednej ważnej osoby z naszego życia , Issy mam nadzieję że jesteś gdzieś tam na górze i cieszysz się z tego dnia tak samo jak my . - powiedziała i lekko uniosła głowę do góry . Louis pocałował Viv w głowę . - Zapraszamy wszystkich na wesele . - powiedziała a ceremonia zaślubin się skończyła . Goście zaczęłi gratulować parze młodej i wręczać im prezenty . 


~*~

*Issy* 

Nigdy nie zastanawiałam się nad tym jak umrę .Śmierć z poczuciem kochania , przez najbliższą osobę nie była taka straszna. Nie chciałam mu tego zrobić , nie chciałam tak bardzo skrzywdzić Nialla . Niestety to wszystko zgotował mi los , takie jest życie . 

*Lilly*
Przez ostatnie 2 lata moje życie zmieniło się diametralnie. Gdyby wcześniej ktoś powiedział mi, że będę z Harry'm Stylesem a moja najlepsza przyjaciółka wyjdzie za mąż za Louisa Tomlinsona to wybuchnęłabym gromkim śmiechem. Jednak wszystko było prawdą, wszystko dosłownie wszystko było dalekie od moich największych marzeń .Dalekie , ale za razem definitywnie lepsze. 

*Vanessa*
Od małego rodzice zawsze mnie rozpieszczali,zawsze dostawałam to czego chciałam. Wyjazd do Anglii to był pierwszy odważny krok w moim życiu. Pierwszy krok , który nauczył mnie odpowiedzialności i pokazał mi jakie jest prawdziwe , dorosłe życie. Od zawsze zbierałam wspomnienia, z czego jestem dumna. Dzięki temu teraz mogę otworzyć kuferek zwany wspomnieniami i delektować się każdą chwilą . Każdą chwilą spędzoną z dziewczynami i chłopcami , każdą wspólną chwilą spędzoną z Zayn'em . 

*Harry*
Od kiedy poznaliśmy dziewczyny, nasze życie nie było już takie jak kiedyś. Całkowicie się zmieniło.Od początku zakochałem się w Lilly . Wcześniej byłem w wielu związkach , ale zawsze nie trwały długo. Związek z Lilly to co innego. Mam wieeelkie plany co to tego .

*Zayn*
Nigdy nie pomyślałbym, że to wszystko się tak potoczy. Kto obstawiłby , że jestem zdolny do tego żeby aż tak kogoś pokochać ? No właśnie .. To wszystko trafiło mnie jak grom z jasnego nieba. Sam nigdy bym się tego nie spodziewał. Ale teraz nie wyobrażam sobie bez niej życia, jej jego nie rozłącznym elementem .

*Vivianna*

Nigdy nie myślałam, ze tak zakończy się ta historia. Ja i mężczyzna moich marzeń, mój ideał stoimy przed ołtarzem i składamy przysięgę małżeńską. Ludzie zawsze postrzegali mnie jako beszczelną chamska i podłą, a tutaj proszę całkiem inna osoba. Wiedzieli, ze uwielbiam imprezować i nigdy by nie pomyśleli, że teraz wychodzę za mąż lub będę mieć dziecko. Czy marzyłam o takim życiu ? Oczywiście... ze nie. W wieku 20 lat chciałam być wolna jak ptak i bawić się, korzystać z życia lecz gdy spotkałam Louisa, zmieniłam priorytety. Teraz chce być dobra matka i zona. Przyznacie mi racje, ze dziwnie to brzmi - Vivianna Tomlinson, żona sławnego na cały świat Louisa Tomlinsona i członkini zespołu Go Ahead. Na pewno kiedyś będę śmiać się z tej historii.

*Louis*
Dokładnie pamiętam dzień w którym poznałem dziewczyny. Nie szykowało się na nic nadzwyczajnego, a jednak stało się... Poznałem miłość, miłość swojego życia. Do dzisiejszego dnia w głowie mam słowa Harrego : ' żebyś później nie płakał mi w rękaw, że Ci znowu dała kosza ' Ha i co ?! Teraz jest moim aniołkiem. Boże... tak ten czas leci. Każdą chwilę dokładnie pamiętam. Pierwsza randka, pierwszy pocałunek, wiadomość o ciąży, przyjście na świat Rose, porwanie Viv i oświadczyny. Mam nadzieję, że los nie będzie chciał nas rozdzielić.

*Niall*
Zostawiła mnie. Odeszła, tak po prostu. Patrzę na nasze wspólne zdjęcia, a łzy same lecą mi po policzkach. Mówię, że daje radę i nic mi nie jest, ale gdy jestem sam rozrywa mnie od środka. Issy... ona była moim narkotykiem, który codziennie brałem. Była jak dawka heroiny potrzebnej narkomanowi do życia. Była... moim skarbem.

*Liam*
Żyć nie umierać. Każda chwila jest wyjątkowa, więc trzeba korzystać z życia ile się da. Nie żałuję, że tak to się kończy. Cieszę się, że jest tak jak jest. Mogę skupić się na swojej pracy i karierze. Na pewno znajdę jeszcze miłość, ale nie śpieszno mi do niej. Czekam na tą jedyną.



I tak to wszystko się kończy. Kończy się historia , która na waszych oczach miała swój początek , a właśnie teraz się kończy. Oba zespoły zakończyły swoją karierę , angażując się w swoje życie rodzinne. Harry i Lilly wzięli ślub , a teraz czekają na swojego upragnionego dzidziusia . Wszystko potoczyło się dobrze i Lills zaszła w ciążę. Zayn i Vanessa przygotowują się aby zapieczętować swój związek. Niall zbiera się po stracie Issy. Liam... Liam poszedł w swoją stronę. A nasi zakochani po uszy w sobie Vivianna i Lou ? Wychowują razem malutką Rose i czekają aż w ich życiu pojawi się nowy członek rodziny.








CHCIAŁABYM WSZYSTKIM BAAARDZO SERDECZNIE PODZIĘKOWAĆ ZA TO, ŻE BYLIŚCIE Z NAMI PRZEZ TEN CAŁY CZAS. NIE ZAWSZE WSZYSTKO SZŁO ZGODNIE Z HARMONOGRAMEM I PO NASZEJ MYŚLI , ALE WYBYLIŚCIE CIERPLIWI I CZEKALIŚCIE NA ROZDZIAŁY. PRZEDE WSZYSTKIM DZIĘKUJĘ ELLS. ZA TO , ŻE BYŁA ZAWSZE ZE MNĄ KIEDY TEGO POTRZEBOWAŁAM, ZA TO ŻE ZYSKAŁAM NOWĄ PRZYJACIÓŁKĘ I ZA WSPANIAŁĄ WSPÓŁPRACĘ . WASZE WSPARCIE , KOMENTARZE I WEJŚCIA NA BLOG BARDZO NAS MOTYWOWAŁY. TO CO ROBIŁAM PRZEZ KILKA WSPANIAŁYCH MIESIĘCY , ZOSTAWI ZA SOBĄ JAKIŚ ŚLAD. ZAWSZE MOŻECIE SIĘ ZE MNĄ SKONTAKTOWAĆ , JEŚLI CHCECIE ( tt : <KLIK> )
PISANIE TEGO OPOWIADANIA , TO BYŁA CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ . JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ ZA TO , ŻE POZWOLILIŚCIE I DBALIŚCIE O TO ABY TEN BLOG ISTNIAŁ.  KOOOCHAM WAS WSZYSTKICH . ~ RONNIE . 

NO TO PARĘ SŁÓW TAKŻE ODE MNIE. NA WSTĘPIE CHCĘ WAS PRZEPROSIĆ. PRZEPROSIĆ ZA KAŻDE OPÓŹNIENIA, BŁĘDY ORTOGRAFICZNE, INTERPUNKCYJNE I JAKIEKOLWIEK INNE. TERAZ NADSZEDŁ TEN CZAS KIEDY TO HISTORIA ZATACZA SWÓJ KRĄG - KONIEC OPOWIADANIA, ALE NIE KONIEC WSPÓŁPRACY Z RONNIE. DZIĘKUJĘ WAM ZA KAŻDĄ SEKUNDĘ POŚWIĘCONĄ NASZEJ PRACY I CZYTANIE TYCH WYPOCIN. NIE WIERZYŁAM, ŻE TYLE OSIĄGNIEMY. I NAJWAŻNIEJSZE CHCĘ PODZIĘKOWAĆ MOJEJ RONNIE <3 GDYBY NIE TY, TO OPOWIADANIE BY BYŁO JEDNYM WIELKIM DNEM PRZEZ DUŻE D (XD) ZAWSZE MNIE WSPIERAŁAŚ I WIEDZIAŁAŚ KIEDY PRZYŁOŻYĆ PORZĄDNEGO KOPA W DUPE. CHOCIAŻ MIESZKAMY DALEKO JESTEŚ DLA MNIE JAK SIOSTRA <3 BTW. KOCHAM WAS Z CAŁEGO SERCA, NIGDY NIE POMYŚLAŁABYM, ŻE DZIĘKI JEDNEMU FANDOMOWI ODNAJDĘ LUDZI PODOBNYCH DO MNIE <3 ~ ELLS ^^



środa, 11 września 2013

Rozdział 75.

*Oczami Vivianny*

Malediwy, jak cudownie to brzmi...
Malediwy, TO NIE BYLE BZIIK !
Wyszłam przed domek i rozejrzałam dookoła. Wszędzie woda, na horyzoncie widać płynące statki i inne mniejsze wysepki. Słońce wręcz paliło mi skórę, więc szybko weszłam do domu i postanowiłam obudzić Louisa. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra i przytula do siebie.
- Doberek królewo - ciepły oddech Lou okalał moje ucho, a przez to po kręgosłupie przeszedł mnie dreszcz.
- Myślałam, że jeszcze śpisz i chciałam przeprowadzić zmasowany atak na Ciebie - powiedziałam przez chichot W pewnej chwili poczułam jak do mojej nogi przytula się Rose. Spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami i uśmiechnęła.
- Mmm...mama - otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na Lou. On tak samo jak ja był zdumiony - Mama !
- Jejku jej pierwsze słowo ! A powiedz tata - wzięłam małą na ręce i zaczęłam zachęcać.
- Mama - powtórzyła Rose.
- Buuu ! A tata nie powiedziała - stwierdził Lou z smutną miną.
- Spędzaj z nią więcej czasu - uśmiechnęłam się u całowałam małą w czoło - Idziemy na plażę ?- Pewnie ! Pójdę powiedzieć reszcie by sie naszykowali - nim spojrzałam Louisa już nie było. Nie zostało mi nic, jak ubrać siebie i Rose stosownie do pogody oraz naszykować rzeczy. Rose siedziała na łóżku i bawiła się zabawkami. Była już taka duża, aż ciężko stwierdzić, że ma dopiero 8 miesięcy, a już zaczyna chodzić - Za 15 minut idziemy !
- Okeej - podeszłam do walizki i wyjęłam krem do opalania. Najpierw wysmarowałam Rose, a później siebie, nim się obejrzałam wszyscy już czekali. Do plaży nie było daleko, tak na prawdę była zaraz obok. Rozłożyliśmy się nad
brzegiem, wiatr lekko wiał, a piasek parzył stopy. Oooo tak, to są wakacje ! Z daleka od miejskich korków i zapachu benzyny pomieszanej z tłuszczem z Nando's. Podeszłam do brzegu i spojrzałam w ocean. Fale raz po raz omywały moje nogi, a szum wody uspokajał moje myśli.
- Mamaaa ! - usłyszałam jak Rose mnie woła, więc automatycznie wróciłam na ręcznik i zaczęłam się z nią bawić. Chłopcy i Lilly wygłupiali się w wodzie, a ja z Vanessą, Zaynem i Rose zostaliśmy na piasku.
- Popilnujecie na trochę Rose ? Bo chcę zabrać na trochę moją kobietę - szatyn do nas podbiegł i zaczął ciągnąć mnie za rękę. Posłałam parze błagalne spojrzenie by się nie zgadzali.
- Nie ma sprawy ! Bierz ją i gdzieś zgwałć w wodzie - zaśmiał się Zayn, spojrzałam na niego z chęcią zabicia, ale Lou zbyt mocno mnie trzymał bym mogła dopaść mulata.
- Ja nie wchodzę ! - stwierdziłam i zaczęłam się wycofywać. Po chwili znajdowałam się już na ramieniu szatyna - Louis puszczaj !
- Puszczę cię gdy będę wiedział, że nigdzie nie pójdziesz - biłam go pięsciami po plecach i po tyłku, ale wszystko na nic, więc zamknęłam oczy i czekałam aż zacznę się topić. Jednak nic takiego się nie stało, otworzyłam jedno oko i zauważyłam uśmiechniętą twarz Louisa - Znowu źle ? Przecież wiesz, że nie puściłbym cię.
- Sprawdzałam cię tylko - spojrzałam w stronę plaży. Lilly i Van bawiły się z Rose w wodzie, a chłopcy zaczęli grać w piłkę - Już mi starczy, możemy iść ?
- Kobieto nawet 5 minut nie spędziłaś tutaj !
- Prrrrooooszę Louieh - ucałowałam go w usta i wyszliśmy z wody. Położyłam się na brzuchu i nie pamiętam kiedy przysnęłam.
- Kochanie wstawaj, idziemy już - przetarłam oczy i powoli zaczęłam zbierać rzeczy. Po chwili byliśmy już w swoich domkach - Ubierz coś ładnego bo idziemy wszyscy na miasto.
- Chyba cię bomba je... znaczy strzeliła.
- Ojj no ubieraj się i nie gadaj - przewróciłam oczami i wygrzebałam z walizki jakieś lekkie ciuchy. Czułam, że coś się kroi, Lou nigdy nie lubi wychodzić wieczorem, a zwłaszcza w wakacje. Po chwili szliśmy już deptakiem w stronę portu. Zauważyłam małą łódź przycumowaną koło latarni, cała była ozdobiona różami i świeczkami.
- Panie przodem - skinął ręką szatyn i weszliśmy wszyscy na pokład. Co chwilę kelner przynosił nam nowe smakołyki, a wszystko było popijane czerwonym winem. Jedynie ja i Liam nie piliśmy - A teraz proszę o uwagę.
- Uuuuu zaczyna się - Hazza z Niallem zaczęli się podniecać, a ja spojrzałam na każdego z miną WTF?!
- Zamknąć się - skarcił ich Liam, a sam nie mógł wyrobić ze szczęścia.
- Mogę już ?! - każdy przytaknął i nic sie już nie odzywał. Lou podał mi tylko rękę i pomógł wstać. - Więc tak. Vivianno jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie, nie umiem bez Ciebie żyć, BA ! nawet sobie nie wyobrażam życia bez Ciebie ! Rose, owoc naszej miłości, nasza maleńka perełka także potrzebuje rodziny. Uwielbiam się koło Ciebie budzić, uwielbiam twój uśmiech, twoje oczy, twoje usta, twój dotyk, uwielbiam całą Ciebie. Dla mnie jesteś idealna i Kocham Cię i... - kelner nagle przyniósł ostatnią tacę. Każdy zachęcił mnie do zabrania pokrywy, więc jak mi kazano tak zrobiłam. Moim oczom ukazała się karteczka ' Nie mogę się doczekać, aż spędzę z Tobą resztę mojego życia ' -  chcę spędzić z Tobą resztę swojego życia, więc chcę się Ciebie zapytać czy… czy wyjdziesz za mnie ?
- Boże Louis... - w głowie miałam mętlik. Cieszyłam się, naprawdę się cieszyłam. Marzyłam o tym z całego serca, marzyłam o idealnej rodzinie - Tak Louis, wyjdę za ciebie - szatyn założył mi pierścionek na palec i obkręcił wokół własnej osi. Nagle usłyszeliśmy jak cała grupa krzyczy ' Gorzko ! ' chłopak załapał mnie za policzki i wpił namiętnie w usta. TERAZ JESTEM PEWNA, ŻE LOU TO TEN JEDYNY !

*Oczami Lilly*

Wróciliśmy razem z Harrym do naszego domku , byłam bardzo zmęczona . Ta kolacja była bardzo emocjonalna , VIVI I LOU BIORĄ ŚLUB ! Bardzo się cieszę z tego powodu , Vivka od zawsze tego chciała . Od zawsze marzyła żeby stanąć w białej sukni przed ołtarzem. Niedawno powiększyła im się rodzina i nic nie stoi na przeszkodzie tego , żeby zapieczętować ich związek . Zdjęłam swoje szpilki i wyszłam przed domek , pogoda była cudowna . Wiał lekki wiaterek , ale dodawał temu wszystkiemu uroku. Spuściłam uroku i usiadłam na kładce, spuszczając nogi do lazurowej wody . Dookoła domku wisiały zawieszone malutkie lampiony , które akurat się paliły . Poczułam ciepły oddech na mojej szyi . Harry przykucnął za mną .
- Nad czym tam myślisz ? -zapytał siadając obok mnie .
- Wszystko dzieje się tak szybko , czasami się w tym gubię . - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Wiem , też tak czasami mam. To wszystko jest jak jakaś bajka, a my głównymi bohaterami . Jedyną różnicą jest to że my piszemy sobie scenariusz do tej bajki. - powiedział i tak jak ja zanurzył swoje nogi w wodzie .
- Rodzice Vivi byliby z niej teraz bardzo dumni , moi z resztą też. Traktowali ją jak własną córkę. A ona tyle już sama osiągnęła. Ma swoją rodzinę , nasz sukces w X-Factorze, a wszystko to ich ominęło.
- Na pewno są z was dumni , tam wysoko w niebie cały czas was obserwują. Widzą wasze sukcesy . - powiedział i pocałował mnie w czoło .
- Wejdziemy już do domku ?
- Jasne , jeśli tylko chcesz to chodźmy . - wstał po czym podał mi rękę tym samym pomagając mi wstać z kładki.
Podniosłam się na palcach i pocałowałam go w usta .
- Dziękuję że jesteś - powiedziałam i wtuliłam się w jego tors .
Staliśmy chwilę wtuleni w siebie po czym weszliśmy do domku.
- Może chcesz pojechać do miasta pozwiedzać ? - zapytał nagle Harry.
- Ok , możemy jechać .
Kiedy dojechaliśmy na miejsce wysiedliśmy z auta . Miasto , w zasadzie miasteczko było bardzo urocze. Znajdowało się tam kilka sklepików i port morski . Kilka statków własnie cumowało do brzegu . Było tam też molo które zostało oświetlone wysokimi lampami. Usiedliśmy na jednej z ławeczek które tam stały. Wtuliłam się w mojego chłopaka .
- Zobaczysz , na nas też kiedyś przyjdzie pora kiedyś też będziemy planować nasz ślub . - jego ramiona jeszcze mocniej mnie objęły.
----------------
JEST ! NARESZCIE !
Przedostatni rozdział opowiadania. Ten jak i ostatni rozdział piszemy razem z Ronnie wspólnie ; )) 

Pewnie zawiodłyście się tym, że tak szybko się kończy, ale brak czasu nas do tego zmusił. ;c Ale nie zamierzamy z Ronnie kończyć naszej współpracy, CO TO TO NIE ! ; o 
Napewno jeszcze razem coś napiszemy :3
I jak wam się podoba rozdział ? Mam nadzieję, że go nie zjechałam, bo główna rola należała do mnie. ;_;
Ale cóż... ;D
Buziaki Ells ^^


wtorek, 3 września 2013

UWAGA . !!

PRZEPRASZAMY ZA TO , ŻE NIE MA JESZCZE NOWEGO ROZDZIAŁU .
SAMI WIECIE , ZACZĘŁA SIĘ SZKOŁA A MY OBIE NIE MAMY ŁATWO .
POSTARAMY SIĘ DODAWAĆ ROZDZIAŁY JAK NAJCZĘŚCIEJ SIĘ DA. 
ZABIERAM SIĘ ZA ROZDZIAŁ , ALE JESTEM JUŻ DOSYĆ ZMĘCZONA.
 POWINIEN POJAWIĆ SIĘ W CAŁOŚCI JUTRO (ŚRODA) ALBO NAJPÓŹNIEJ W CZWARTEK. 
OBIECUJĘ .
TRZYMAJCIE SIĘ I WYTRZYMUJCIE SZKOŁĘ MORDKI! xd <3 
MAM NADZIEJE , ŻE CHOCIAŻ WY NIE MACIE TAK CIĘŻKO JAK MY ;) ~ Ronnie . xx 

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 74.

*Oczami Zayn'a*

Promienie słońca przedzierały się przez zasłony do naszej sypialni . Było tak gorąco , że nie mogłem spać. Już jakiś czas temu się obudziłem i rozmyślałem nad tym co powiedział Harry. Lou chce się oświadczyć , ale to nie mogą być zwykłe oświadczyny.
- O czym tak myślisz ? - usłyszałem głos Vanessy , spojrzałem na nią a ona posłała mi ciepły uśmiech.
- Jedziemy na wakacje ! - szybko wstałem z łózka i zacząłem szukać mojego laptopa .
- Skarbie , widziałaś mój laptop? - zapytałem , szukając po całej sypialni .
- Tak , leży tutaj . - wzięła go do ręki i mi podała .
- Dzięki skarbie - dałem jej buziaka i szybko otworzyłem komputer .
Wszedłem na odpowiednią stronę i zacząłem oglądać oferty. Malediwy , Tajlandia , Meksyk , Kuba , Dominikana , hmmm.
- Stawiam na Malediwy - z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojej dziewczyny .
- Okeej , w takim razie ruszamy wszyscy na Malediwy. Czuje , że to będą super wakacje.
- Zayn , co wy już wymyśliliście ? Mam się bać ? - zapytała śmiejąc się.
- Spokojnie , uwierz będzie fajnie .
Od razu zabukowałem 9 biletów dla nas wszystkich . Zamówiłem je z kurierską dostawą do domu.
- Idziemy na śniadanie ? - zapytałem Van .
- Jasne .
Zeszliśmy na dół , gdzie cudownie pachniało już przygotowywanym śniadaniem. Przy stole siedziała reszta domowników , brakowało tylko nas i Harry'ego który pichcił . Po zjedzonym posiłku zadzwonił dzwonek do drzwi . Przyjechał mój wyczekiwany kurier , zaniosłem przesyłkę na górę do sypialni. Wziąłem telefon do ręki i wybrałem numer Lou .
- Lou , ty i dziewczyny za 10 minut u nas . Zrozumiano ? - powiedziałem śmiejąc się.
- Dobrze , prosze pana będziemy za 10 minut . - on także zaczął się śmiać
- Czeekamy  - powiedziałem i się rozłączyłem .
Po chwili usłyszałem dźwięk samochodu pod naszym domem . Wow , Tommo serio jest szybki.
Wyjąłem bilety z koperty i zszedłem na dół , gdzie zastałem wszystkich siedzących w salonie. Podszedłem do każdego i dałem mu po jednym bilecie , dla Viv były dwa , bo przecież mała Rose jedzie z nami .
- Malediwy ? - zapytała zdziwiona Lilly.
- Tak jedziemy na wakacje , szykuje się wielka okazja , w końcu Lou..
- W końcu spędzimy trochę czasu wszyscy razem .- dokończył szybko Lou i dał mi kuksańca w bok .
Cholerka , zapomniałem , że to niespodzianka dla Vivi.
- Zayn , wyjazd już jutro ?! - powiedziała zdezorientowana Vivi .
- Aa no tak zapomniałem powiedzieć , jutro z samego rana jedziemy na lotnisko . Radziłbym się już pakować . - powiedziałem , a każdy spojrzał na mnie złowrogim wzrokiem , serio nawet Rose .
- Nie było innych terminów , a Vani wybrała Malediwy - powiedziałem , a wszyscy wybuchnęli śmiechem .
- Spokojnie , jakoś to ogarniemy nie tłumacz się - Lils posłała mi uśmiech.
- No to co , nie pozostaje nam nic innego jak wziąć się za pakowanie ? - odezwał się Niall .
Wszyscy wstali i ruszyli w swoje strony . Pojawił się lekki chaos spowodowany szukaniem walizek i rzeczy potrzebnych na wyjazd . Wszyscy wpadli w wir pakowania , tylko Niall siedział nadal na kanapie.
- Stray , jak nie chcesz nie musisz jechać. Jeśli to dla ciebie zbyt wcześnie , zrozumiemy . - powiedziałem kiedy się do niego przysiadłem.
- Nie , spokojnie wszystko w porządku. Po prostu mi jej brakuje, zawsze to ona załatwiała takie sprawy. No nic , zabieram się do pakowania bo nie zdążę . - powiedział i ruszył po swoją walizkę .
Widać było , że bardzo mu jej brakuje , ale sobie radzi . Radzi sobie lepiej niż niejeden z nas. W końcu Issy nigdy by nie chciała żebyśmy się przez nią smucili , nigdy nie dopuściłaby żeby kogoś zranić . Skończyłem swoje rozmyślenia i ruszyłem do sypialni spakować swoją walizkę .

*następnego dnia*

*Oczami Vanessy*

Godzina 6:30 , a w moich uszach rozbrzmiewa dźwięk budzika . Nigdy nie byłam rannym ptaszkiem , więc tym bardziej cieżko mi było wstać.
-Zayn - próbowałam obudzić swojego chłopaka , ale na marne. W tej kwestii on był nie do przebicia. Był największym śpiochem na świecie.
- Kochanie bo nie zdążymy na samolot- kolejny argument , który niepodziałał. Postanowiłam powołać się na inną metodę. Usiadłam lekko na jego torsie i zaczęłam składać buziaki na jego twarzy .
Spowodowało to jego uśmiech , a on objął mnie w talii i pogłebił nasz pocałunek.
- Taką pobudkę zamawiam codziennie - powiedział śmiejąc się .
- Wstawaj śpiochu - odpowiedziałam śmiejąc się .
Oboje wstaliśmy z łóżka a ja ruszyłam w stronę łazienki . Postanowiłam dzisiaj ubrać coś wygodnego ,bo czekał nas parogodzinny lot. Dzisiejszy makijaż zrobiłam bardzo delikatny , a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zwolniłam łazienkę dla Zayn'a , a ja przejrzałam jeszce nasze walizki , czy na pewno wszystko zabraliśmy.
- Van , jesteście gotowi ? - usłyszałam głos Niall'a
- Moomencik - odpowiedziałam , a w tym samym momencie z łazienki wyszedł
Zayn dając tym samym znać , że jest gotowy . Wzieliśmy swoje walizki i zeszliśmy na dół .
Reszta domowników czekała już na nas w samochodzie. Zaszłam jeszcze do kuchni , w celu nalania sobie kawy ale na stale zastałam dwa gotowe esspresso ze Starbucks'a ,wzięłam je i wychodząc , zakluczyłam dom.
- Gotowi ? - zapytałam kiedy wsiadłam do auta.
- Taak ! Prosto na Malediwy ! - odpowiedziała szczęśliwa Lils.
Ruszyliśmy na lonisko , droga nam sie dłużyła.
- Każdy ma swój bilet ? - zapytałam , na co wszyscy skineli głowami - A paszporty ? - zapytałam ponownie , a w odpowiedzi poczułam jak Zayn łapie moją rękę .
- Skarbie spokojnie, zrelaksuj się jedziemy przecież na wakacje - usłyszałam jego głos .
Nie odpowiedziałam nic , tylko wtuliłam się w mojego chłopaka . W końcu dojechaliśmy na.lotnisko , gdzie czekali na nas Vivi , Lou i Rose. Weszliśmy na teren lotniska , gdzie jeszcze czekała nas odprawa . Chwile później siedzieliśmy już w samolocie gotowi do startu.
Samolot ruszył , a po chwili już byliśmy w powietrzu w drodze na Malediwy . W pewnej chwili położyłam głowę na ramieniu Zayn'a . Poczułam jego dłoń na moim ramieniu.
- Mam nadzieję , że teraz spędzimy trochę czasu razem . - powiedział i poczułam jego pocałunek na czole .
- My zawsze jesteśmy razem . - powiedziałam patrząc się na niego z uśmiechem .
- Noo tak , ale zawsze są jakieś wywiady albo nasze albo wasze , koncerty i tak na prawdę nie mamy dużo czasu dla siebie. - złapał moją dłoń.
- Wieem , ale damy radę - posłałam mu ciepły uśmiech i splotłam nasze palce razem.
On w zamian złożył pocałunek na moich ustach . Nawet nie zauważyłam kiedy minął lot samolotem , bo właśnie lądowaliśmy na lotnisku . Czekały tam na nas 2 taksówki , które zawiozły nas prosto pod hotel. Taksówki dojechały , a kiedy wyszliśmy zaparło nam wszystkim dech w piersiach . Widok był niesamowity , morze i hotel były przepiękne. Wow , Zayn na prawdę wszystko doskonale zaplanował. Każda para miała wynajęty domek dla siebie. Hotel oferował przepiękne domki nad samym morzem. Każda para miała wynajęty jeden dla siebie. Wzięliśmy swoje bagaże i podążyliśmy za obsługą hotelu.
4 domki stały obok siebie. Jeden dla nas , drugi Lils i Hazza , trzeci Vivi , Lou i Rose a czwarty Niall i ... No własnie sam Niall.
- Jeśli chcesz Niall to możesz mieszkać z nami , nie musisz być sam. - powiedziała Lilly.
- Lilly nie ma nawet takiej opcji , nie mam zamiaru wam przeszkadzać .- zaprotestował Niall.
- Nie będziesz przeszkadzał , jeśli na prawdę nie chcesz być sam to nie ma sprawy - Lils nie dawała za wygraną .
- Mam swój domek , wy macie swój . Przecież i tak będziemy pewnie cały czas poza domkiem więc nie ma o czym mówić Lils , na prawdę - powiedział Niall i posłał jej uśmiech.
Każdy z nas wszedł do swojego domku. Wystrój był niesamowity , bardzo przytulny i pasował do tej całej atmosfery. W domku znajdowała się sypialnia i łazienka . Na posiłki będziemy chodzić do hotelu. Poczułam obecność Zayn'a tuż za mną , a po chwili jego ręce na mojej talii.
- To wszystko będzie nasze przez najbliższe 2 tygodnie - jego usta były bardzo blisko mojego ucha.
Szeptał , ledwo co słyszalnie. Po całym moim ciele przeszły ciarki , nadal nie mogę uwierzyć w to że moje ciało reaguje na niego tak mocno . Faktycznie ostatnio spędzamy mniej czasu niż zazwyczaj . Odwróciłam się do niego przodem , a moją twarz objęły jego dłonie. Nasze usta połączyły się w pocałunku. Poczułam pożądanie , czułam także jak emanuje ono od Zayn'a .Przerwał nasz pocałunek zdejmując ze mnie mój t-shirt , po chwili ja zrobiłam to samo z jego koszulką.  Jego dłonie znalazły się na moich pośladkach , na co podskoczyłam . On to wykorzystał i zwinnie uniósł mnie do góry , a ja oplotłam moje nogi wokół jego bioder. Nasze pocałunki się pogłębiały , a ja z każdym jego dotykiem czułam się bardziej podniecona. Pożądanie wzrosło kiedy jego ciepłe usta zetknęły się ze skórą na mojej szyi.
Przeniósł mnie na łózko , a sam podparty łokciem leżał nade mną dalej mnie całując. Łapałam krótkie i nierównomierne oddechy . Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że moje ciało i emocje tak silne reagowały na jego zachowanie.
- Na prawdę cie kocham . - powiedział ledwo co łapiąc oddech.
Kciukiem gładził mój policzek i uważnie mi się przyglądał.
- Masz tak miękką skórę , uwielbiam cie dotykać - powiedział i położył się obok mnie na wielkim łóżku .
Wykorzystałam sytuacje i wtuliłam się w jego wyrzeźbione ciało .
- Ja ciebie też kocham - powiedziałam.
On odpowiedział mi całusem w czoło .

____________________
Myryryr ! :D
Pewnie myśleliście , że coś już będzie ? :D
A tuu nie ma ! ;p
Mogłabym takie coś napisać , ale nie jestem dobra w tego typu sprawach xd
RONNIE NIEUDACZNICA ;_; xd

Przepraszam za lekki poślizg i jakiekolwiek błedy w rozdziale  , ale jak wiecie wakacje się kończą a ja próbuję je wykorzystać na maxa :D ~ Ronnie xxx

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 73.

*Oczami Vivianny*

Doszłam do wniosku, że bardzo dziwi mnie moja postawa w związku ze śmiercią Isabelli, inni by chodzili zapłakani całymi dniami i nocami, a ja wręcz przeciwnie... Uśmiecham się. Wiem, ze Issy nie chciała by, bym była zrozpaczona. Widocznie tak musiało być jak mawia mój chłopak. Była już godzina 13, jak na Londyn lato było na prawdę ciepłe. Nagle usłyszałam wołanie z ogrodu, ujrzałam duży koc rozłożony na trawie, a na nim Lou bawiącego się z Rose. Nie wspomniałam, ze Lou zobowiązał się więcej czasu spędzać z mała.
- Chodź tuuu - jęknął błagalnie szatyn.
- Nie wydaje mi się, ze to ja obiecałam więcej czasu opiekować się swoja córką - powiedziałam z zadziornym uśmieszkiem.
- No, ale za tobą też się stęskniłem...
- Ty to wiesz czym mnie przekupić - stwierdziłam gdy weszłam do ogrodu. Za nim wyszłam z pokoju wzięłam sobie książkę, wiec położyłam się na brzuchu i zaczęłam czytać.

- Co robisz ?
- Czytam nie widzisz ? Czy już ci oczy padły ?
- No oczywiście, na Twój widok - delikatnie oblałam się rumieńcem i powróciłam do lektury. Nagle poczułam masę pocałunków składanych na moim ramieniu.
- Masz się opiekować Rose, zapomniałeś ?
- Nie zapomniałem, ale moja kochana córka znalazła sobie zabawę piórkiem Kevina, wiec mam trochę czasu, by poprzytulać się do mojej piękności.
- Przestaniesz mi słodzić ? - spojrzałam na niego wymownie.
- Hmm nie - nagle Lou obkręcił mnie na plecy i usiadł na mnie.
- Jak ty to zrobiłeś ?! - spytałam w szoku. Na serio nie mogłam uwierzyć, ze Louis dostał takich mięśni. Od zawsze wiedziałam, ze jest umięśniony, ale nie aż tak.
- Sam nie wiem, czysty fart - uśmiechnął się i zaczął pieszczotliwie muskać moje usta. Mnie natomiast przeszła fala przyjemnych dreszczy. Nagle usłyszeliśmy śmiech Rose gdzieś z daleka. Spojrzeliśmy się obydwoje w stronę śmiechu i zobaczyliśmy Lilly i Harrego trzymającego małą na rękach. Moja twarz przykryła się jeszcze większym burakiem niż 30 minut temu.
- Także tego... porywam Louisa na siłownie - odrzekł Hazza oddając mi Rose
. Był bez koszulki , całkowicie przygotowany do ćwiczeń.
- Nie mogę, dzisiaj cały dzień siedzę z Rose - stwierdził Lou po czym odebrał z moich rąk małą. Widać, że Harry nie był zadowolony z tego faktu.
- No proszę na godzinkę przynajmniej.
- Kurcze Harry... - wtrąciłam się - Louis ciągle gdzieś wychodzi, jak nie wywiady to próby, a to jeszcze coś innego i nie powiem, ale zaniedbał nas.
- Dokładnie i chcę teraz spędzić czas z Vivi i Rose - loczek zaczął coś mamrotać pod nosem, ale szybko skończył gdy napotkał srogi wzrok Lilly.
- Już tylko nie bij. Ehh no szkoda, chciałem trochę przypakować - po tych słowach wszyscy wybuchneliśmy gromkim śmiechem, nawet Hazza.
- To może zostaniecie u nas ? Harry razem z Lou pobawią się w tatusiów, a ja z Lills spędzimy w końcu trochę czasu razem - zaproponowałam.
- Ja jestem za - odpowiedzieli Lou i Lills razem. Teraz czekaliśmy na odpowiedz se strony Harrego.
- Harry prrrrrroszę - blondynka przybliżyła się do chłopaka i pocałowała.
- Za chwilę się zrzygam - zaczęłam udawać, odruch wymiotny, a Louis zaczął chichotać.
- To samo powinienem powiedzieć jak wy na kocu tam ten teges - loczek pokazał głową na kawałek materiału, a ja zgromiłam go wzrokiem - Dobra zostaniemy. Kiedy indziej pojedziemy.
- Vivka wiesz o czym myślę ?
- ZAKUPY ! - zapiszczałyśmy i pobiegłyśmy się szykować.
- Harry mogę Twój samochód prawda ? - Lills zrobiła minę niewiniątka, po chwili dołączyłam do niej.
- Bierz i uciekać mi - zaśmiał się loczek i rzucił klucze od auta.
- Czekaj ! - zatrzymałam się i pobiegłam na górę - Muszę się przebrać !
- Serio ? Dziewczyno ruchy !
- Już minutka ! - wygrzebałam z szafy jakieś ciuchy i poszłam do łazienki szybko się przebrać. Rzęsy przejechałam tuszem i byłam gotowa - Możemy jechać.
- No wreszcie. Chodź bo nam wszystkie rzeczy wykupią - wzięłam przyjaciółkę pod rękę i wręcz wybiegłyśmy z domu kierując się do auta.

*Oczami Louisa*

- One są szalone - zaśmiałem się z Harrym i weszliśmy w głąb mieszkania.
- Ojj tak, zobaczysz niedługo Rose będzie latać po centrum handlowym i ciągnąć cię na kieszeń.
- Taa już to sobie wyobrażam - wywróciłem oczy i spojrzałem na Rosallie. Mała zasnęła na moich rękach trzymając mnie za palec. Wyobraziłem ją sobie za parenaście lat. Piękną i szczęśliwą. Od początku gdy przyszła na świat wiedziałem, że nigdy nie dam jej nikomu skrzywdzić - Chodź ze mną.
- Gdzie ? Mam się bać ? TY CHCESZ MNIE ZGWAŁCIĆ ! Dobra bierz mnie !
- Z tym idź do Lilly - wszedłem do pokoju Rose i najdelikatniej jak mogłem położyłem ją w łóżeczku. Razem z Harrym weszliśmy do sypialni. Loczek od razu rozwalił się na łóżku, a ja zacząłem czegoś szukać. W końcu z dna szafy wyjąłem małe różowe pudełeczko.
- Co to jest ? - usiadłem na skraju łóżka i obracałem pudełkiem w dłoni - Nie gadaj, że...
- Tak. Chcę spędzić z Vivką resztę życia, do tego jest Rose i nie będziemy żyć na kocią łapę.
- Lou byś później tego nie żałował. Kiedy chcesz się oświadczyć ?
- Sam jeszcze nie wiem. Chciałem jak najszybciej, nawet dzisiaj. Z drugiej strony chcę by to było wyjątkowe.
- I pewnie potrzebujesz pomocy ?
- Znasz mnie jak nikt inny - uśmiechnąłem się do przyjaciela, a on poklepał mnie po ramieniu.
- Spokojnie Tomeczku, damy radę.
- Tylko proszę nie wymyślcie czegoś głupiego.
- A już miałem pomysł. Dobra chodź idziemy obejrzeć jakiś mecz, a o tym pomyślimy później - schowałem w stare miejsce pudełko z pierścionkiem i dogoniłem Harrego, by nie zabrał mi pilota.

*Oczami Vivianny*

Obładowane ciuchami weszłyśmy do Starbucks. Zajęłam miejsce przy ' naszym ' stoliku, a Lilly poszła zamówić kawę. Gdy wróciła z naszym zamówieniem od razu wzięłam kubek i upiłam łyk napoju.
- Wiesz, że teraz będzie ta nieprzyjemna część ?
- Aż na nią czekałam. Nawijaj.
- Czemu wyjechałaś ? Czemu nas zostawiłaś ?
- Okazało się, że nie mogę mieć dzieci. Wiesz, że Harry bardzo marzy o dziecku, z resztą ja też. Załamałam się po prostu...
- Każdy pewnie by się załamał, ale Harry nigdy by cię nie zostawił. A ty mu taki numer odwaliłaś. Nie mówiąc o mnie.
- Teraz nie rozumiem... - blondynka spojrzała sie na mnie podejrzliwie.
- Chodzi o to, że dosłownie nic mi nie powiedziałaś. Że idziesz do lekarza, że...
- Ale...
- Nie przerywaj mi. Wiesz, że mnie to denerwuje i tego nie lubię. Wracając do tematu, mam do ciebie o to żal, że po tylu latach nadal masz przede mną jakieś tajemnice. Obiecałyśmy sobie wszystko mówić.
- Jak okazało się, że byłaś w ciąży to też nic mi nie powiedziałaś tylko Issy.
- Issy znalazła u mnie w pokoju test, a chciałam powiedzieć od razu wszystkim. Taki był mój plan.
- Dobra koniec przesłuchania ?
- Na razie tak - uśmiechnęłam się i upiłam kolejny łyk mrożonej kawy. Gdy naszego zamówienia już nie było zebrałyśmy się do domu. Wchodząc do domu usłyszałam... ciszę. Spojrzałyśmy po sobie i weszłyśmy migiem do salonu. Chłopcy grali w fifę.
- Gdzie Rose ?
- Śpi - usiadłam obok Lou i położyłam głowę na jego ramieniu, próbując nie zasnąć.
- Harry chodź jedziemy już, późna godzina jest.
- Poczekaj tylko dokończymy.
- Nie Harry jestem zmęczona. No chodź juuuż, Vivka też już prawie zasypia - otworzyłam leniwie jedno oko i spojrzałam na Harrego.
- Dobra już - chłopcy wyłączyli grę, a Lilly z Hazzą poszli w kierunku drzwi.
- Odprowadzę was - zaoferował się Lou, ale położyłam mu głowę kolanach - Chyba raczej mi się to nie uda.
- Nie ma sprawy, pomóż jej dojść do łóżka - pomachałam im jeszcze ostatkiem sił po czym para opuściła dom.
- No wstawaj słońce.
- Nie ma słońca, bo jest noc - wymruczałam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Włócząc nogami jakoś doszłam do łóżka i od razu na nie upadłam - Rozebrać to ty mnie musisz.
- Mmm jakie propozycje - zaśmiał się szatyn. Poczułam jak odpina guzik od spodni i powoli je ze mnie ściąga. Kolejna była bluzka, delikatnie rozpiął od niej guziki i ściągnął z moich ramion - Dzisiaj śpisz tak.
- Spoczko foczko, chce spać - przykryłam się szczelnie kołdrą i próbowałam zasnąć. Poczułam jeszcze rękę Lou smyrającą mnie po brzuchu aż w końcu zasnęłam.
--------------
Uff jest napisany ;D
Nie wyszedł mi ;_; Jak zwykle, przepraszam. ;x
A zwłaszcza perspektywa Viv ;_;
btw. Uuuuu się szykuje ;D Ahh Lou. < 3
Podoba wam się taki pomysł ? ; >
Mam nadzieję, że tak ;D

Buzaki ~ Ells ^^

PRZEPRASZAM ZA JAKIEKOLWIEK BŁĘDY, ALE PISAŁAM TO O GODZINIE 3:30 NAD RANEM ;_;

niedziela, 11 sierpnia 2013

Uwaga !

Witam , witam ! :)
Z tej strony Ronnie :)
Nowy rozdział jest już do was w drodze , powinien pojawić się w przeciągu kilku dni ! :D 
Przybywam tu do was z zapytaniem ! :D
Jak wiecie nasze opowiadanie niedługo się zakończy ...
Mianowicie kończymy na 100 rozdziale . Uważamy , że tak będzie najrozsądniej :)
No , ale wróćmy do pytania . :D
Skończymy to opowiadanie , ale będzie mi tak jakoś pusto nic nie pisać ;x
Myślałyśmy razem z Ells o solowych projektach i właśnie z tym związany jest ten post.
Chciałabym zacząć pisać nowe opowiadanie , tylko nie wiem czy jest sens.
Myślałam , żeby było ono o jednym z chłopców z 1D. Opowiadanie nie byłoby takie jak każde. Myślałam o czymś bardziej ekstremalnym :D Chodzi mi o to , że bohater nie będzie sławny .
Wiem , że na pewno czytacie takie FanFiction jak DARK , COLD , DANGER .
PYTANIE ! 
JEST SENS , ŻEBYM ZACZĘŁA PISAĆ COŚ NA POZÓR TEGO ? 
CZYTALIBYŚCIE TAKIE OPOWIADANIE MOJEGO AUTORSTWA ? 

Czekam na szczere odpowiedzi xx
Pozdrawiam i buuuziaki xx - Ronnie .

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 72.

*Oczami Lilly*

Nadal nie mogę uwierzyć w to , że nie ma jej już z nami. Odeszła i nigdy nie wróci. Siedziałam w salonie w domu chłopców , tzn . w naszym domu . Atmosfera była smutna , nikt nie miał na nic ochoty. Szkoda mi było Niall'a .Stał i ciągle wpatrywał się w okno. Od pogrzebu nie odezwał się ani słowem. Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu. Spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.
- Niall , chodź coś zjeść. Nie możesz się głodzić.
- Nie , nie chce .
- Niall , prosze cię .
- Moje życie straciło sens , rozumiesz Lilly ? Nawet nie wiesz jak mi ciężko.
- Wiem mi jest tak samo ciężko . - powiedziałam i się do niego przytuliłam .- Prosze cie chodź chociaż z nami usiądź .
- Nie mogę , czekam ...
- Ale na co czekasz Niall ?
- Na Issy ...
- Niall , ale ona ...- zaczęłam.
- Nie , obiecała że nigdy mnie nie zostawi .Obiecała, że wróci ... - nie odpowiedziałam nic tylko przytuliłam go jeszcze mocniej . - Później do was przyjdę .
Poszłam do kuchni i zaparzyłam herbatę . Wzięłam do ręki kubek z gorącym napojem i ruszyłam na górę do sypialni . Usiadłam na podłodze i wyjęłam album ze zdjęciami.
Album w którym były zdjęcia od dzieciństwa aż po teraźniejszość . Na pierwszych stronach znajdowały się wspólne zdjęcia z Issy i Vivi . Każdy wyjazd , każde wspólne spotkanie starałyśmy się uwiecznić , żeby potem mieć pamiątkę . Kolejno przekładałam strony , a zdjęcia stawały się coraz bardziej teraźniejsze. Usłyszałam , że ktoś wchodzi do pokoju. Był to Harry , szedł smutny z opuszczoną głową a kiedy wszedł do środka usiadł obok mnie . Wyjmował każde zdjęcie po kolei i uważnie się mu przyglądał. W końcu doszłam do zdjęć ,na których pojawiali się również chłopcy. Znalazły sie tam nasze zdjęcia z pierwszych randek , pamiętne spotkanie w Starbucks , przesłuchanie do X-Factor ... Wszystko , a na prawie każdym zdjęciu była Issy . Każdy się uśmiechał , nie martwiliśmy się niczym , nie mieliśmy pojęcia , że to wszystko się tak potoczy .
- Byliśmy tacy szczęśliwi ... - westchnęłam .
Harry podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy.
- Czemu wyjechałaś , czemu przed nami uciekłaś ? - widziałam , że ta sytuacja nie była dla niego łatwa. Śmierć Issy jeszcze wszystko pogorszyła .Jego oczy były zaszklone od łez.
- Ja ... stchórzyłam . - powiedziałam i automatycznie mój wzrok przeniósł się na dół . -
Bałam się twojej reakcji , wiem jak bardzo chcesz mieć dzieci .
- Lilly - złapał moją rękę - kocham cię i zawsze będę kochał .
Wiesz , że nigdy cie nie skrzywdzę. Ja po prostu chce być szczęśliwy , a największym szczęściem dla mnie jesteś ty . To dzięki tobie moje życie zmieniło się na lepsze. - skończył a ja patrzyłam się na niego ze łzami w oczach.
- Myślałam , że to będzie dla ciebie przykra wiadomość, nie chciałam cie martwić .
- Wiem skarbie jakie to trudne , ale nigdy w życiu nie pomyślałbym , że uciekniesz z tego powodu .
Prosze cie , obiecaj że już nigdy nie popełnisz takiego głupstwa . - ujął moją twarz w swoje dłonie i przyglądał mi się prosto w oczy .
- Obiecuję . - powiedziałam , a moje usta spotkały się z moimi.
- Damy radę , zobaczysz. - spotkaliśmy się czołami.
Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł .
- Harry , pamiętasz jak kiedyś kupiliśmy lampiony ?
- Pamiętam , leżą na dole w szafie . - odpowiedział całkowicie zdezorientowany.
Zajrzałam do szafy , a one rzeczywiście tam były.
- Zobaczmy ile ich tu mamy - mówiłam sama do siebie .
Przeliczyłam po cichu i stwierdziłam , że wystarczy dla wszystkich.
- Chodź , idziemy . - powiedziałam
- Ale gdzie ?
- Chodź zobaczysz . - wyszłam z sypialni i zbiegłam na dół po schodach do kuchni .
Wzięłam zapalniczkę , na całe szczęście wszyscy siedzieli w salonie.
- Chodźcie wszyscy do ogrodu . - wyszłam i położyłam lampiony na stole .
Niestety nikt jeszcze nie wyszedł z domu .
- No chodźcie , mam pomysł . - powiedziałam wychylając się przez drzwi .
Wszyscy wyszli , ale ich humory nie były najlepsze , w sumie mój też taki był. Wszyscy usiedliśmy dookoła wielkiego stołu , przy którym zawsze organizowaliśmy sobie ogniska .
- To są lampiony , proszę dla każdego po jednym . - przeszłam i wręczyłam każdemu jeden lampion. - Dzięki nim , uczcimy pamięć o naszych bliskich , których niestety nie ma już z nami . - tłumaczyłam dalej.
Wnioskując po ich minach , pomysł im sie podobał.
- Zacznę pierwsza . - wzięłam do reki zapalniczkę i zapaliłam wylot lampionu
- Chciałabym uczcić pamięć Issy i moich rodziców . Kocham was . - powiedziałam i puściłam lampion , a on poleciał wysoko.
Poczułam jak Harry obejmuje mnie w tali . Przejął ode mnie zapalniczkę .
- Ja chciałbym uczcić pamięć Issy , naszej przyjaciółki , która odeszła. - zrobił to samo co ja , a na niebie widniały już 2 lampiony.
- Moja Issy odeszła , ale wiem że nie chciałaby żebyśmy się zamartwiali. Będziemy ją kochać na zawsze , żegnaj Issy , mój aniołku. - lampion Niall'a , poleciał wysoko w górę.
- Ja chciałbym pożegnać przede wszystkim Issy , ale jest jeszcze ktoś szczególny. Uczcijmy też pamięć naszych fanów , których nie ma z nami. Dziękujemy im wszystkim , że byli z nami i nas wspierali , kochamy was wszystkich . - tym razem lampion puścił Liam.
- Ja chcę pożegnać Issy , ale również moich rodziców . Tęsknie za wami . - Vivi puściła swój lampion .
- Nasz lampion będzie wspólny . - zaczęła Vanessa. - Razem z Zayn'em i Lou chcemy pożegnać Issy , kochamy cie mała . - Vanessa puściła ich wspólny lampion.
Wszyscy staliśmy razem i przyglądaliśmy się jak nasze lampiony widnieją na niebie . Unosiły się wyżej i wyżej. Nigdy o nich nie zapomnimy , zawsze będziemy kochać bliskie nam osoby , których niestety zbyt wcześnie nam zabrakło. Razem z lampionami odeszła nasza żałoba , ale nigdy pamięć. Żałoba , bo przecież oni nigdy nie chcieliby nas zasmucać.



__________________________________________
Cześć wszystkim ! :D

Nie ma już z nami Issy , wiemy że nawet nie śmieliście pomyśleć o takim zwrocie akcji , ale taka nasz rola , żeby was zaskakiwać :D
Lilly , wróciła do domu !
Jak myślicie , wszystko będzie po staremu ?

Jeeest taak gorąco !
Korzystajmy z wakacji ! Dopóki to możliwe ! :D
Pisss yooł :D i buuziaczki xx -Ronnie xx


sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 71.

*Oczami Vivianny*

Ciepłe promienie słońca wdarły sie do pokoju zmuszając mnie do otwarcia oczu. Z wielkim bólem podniosłam powieki i dopiero teraz zorientowałam się, że śpię w poprzek łóżka. Starałam przypomnieć sobie co działo się w nocy, ale miałam pustkę. Zaciekawił mnie fakt gdzie jest Louis, więc wstałam leniwie z łóżka i założyłam skarpetki. Przechodząc przez kuchnię ujrzałam talerz pełen tostów i karteczkę
' Pojechałem na wywiad, będę koło 15. Kocham Cię. xx '
Uśmiechnęłam się do siebie i wzięłam się za śniadanie. W między czasie wzięłam laptopa z pokoju i weszłam na Twittera. Dałam Follow Back paru fanom i im odpisałam.Nagle usłyszałam płacz Rose dobiegający z pokoju. Mała gdy tylko mnie zobaczyła przestała płakać i uśmiechnęła się.
- Dzisiaj maleńka robimy sobie babski ranek, tylko my dwie - ucałowałam ją w nosek, a ona pociągnęła mnie za włosy - Rosallie Alex Tomlinson, za bardzo wdałaś się w ojca. Zawsze mnie ciągnie jak.... albo nie ważne, za młoda jesteś - wzięłam kocyk małej który dostała od Nialla oraz Issy i zeszłam z nią na dół. Położyłam ją w nosidełku, które uprzednio postawiłam na blacie kuchennym. Zaparzyłam wodę na herbatę, a dla Rose wyjęłam mus jabłkowy, który wręcz uwielbiała.
- Dobre prawda ? Jak będziesz mogła jeść to co ja albo tatuś to będzie jeszcze lepsze - lubiłam rozmawiać z Rose, choć ona nic nie rozumiała sprawiało mi to dużą przyjemność. Włożyłam brudne naczynia do zmywarki, a słoiczek wyrzuciłam. Rose zostawiłam w salonie bawiącą się swoimi zabawkami, a sama poszłam wziąć prysznic. Chłodne krople spływały po moim karku przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze. Okryłam się ciepłym ręcznikiem i poszłam ubrać się w jakieś ciuchy. Po długich zastanowieniach w końcu wybrałam coś dla siebie. Przechodząc przez korytarz spojrzałam na zdjęcia widniejące na ścianie. a na widok jednego nie mogłam się nie uśmiechnąć - Niall z Rose. Horan strasznie rozpieszcza małą i zawsze gdy nas odwiedza lub odwrotnie nie może od niej odejść choć by na sekundę. Wróciłam na dol i siadając obok Rose wlaczylam TV. Nagle naszla mnie ochota na ciasto czekoladowe. Obeszlam cala kuchnie w poszukiwaniu składników, ale nie mogłam znaleźć. Poszłam na górę ubrać Rose, by później wyjść na jakieś zakupy gdy nagle usłyszałam otwierane drzwi frontowe. Zeszłam na dół i ujrzałam Louisa, Nialla, Harrego, Vanesse, Zayna i Liama.
- Stało się coś ? - wszyscy siedzieli w ciszy - Możecie mi powiedzieć co się dzieje ?!
- Issy... ona - zaczął Niall - Nie żyje.
- Żartujesz prawda ? - ostatnie słowa blondyna zatrzymały się w mojej głowie i nie chciały z niej uciec. Cały obraz miałam jak za mgłą z powodu nagromadzających się łez.
- On nie żartuje Viv. Issy miała wypadek i go nie przeżyła - wtrącił się Liam.
- Kłamiecie... - skwitowałam szeptem - Wy wszyscy kłamiecie ! Issy żyje ! Za chwilę wejdzie tutaj z uśmiechem na ustach i...i będzie wszystko dobrze ! Zobaczycie.
- Viv, ona odeszła - Lou podszedł do mnie i przytulił, ale odepchnęłam go.
- Zostaw... Kłamiesz... Ona żyje... - uklękłam na podłodze i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Znowu poczułam zapach perfum Lou i jego ramiona oplatające się wokół mnie - Dlaczego... Najpierw Lilly,  teraz Issy...
- Ciii kochanie, wszystko będzie dobrze - szatyn głaskał mnie po włosach i kołysał - Nie płacz moja piękna księżniczko.
- Jak mam nie płakać Louieh ? Moja najlepsza przyjaciółka odeszła... nie ma jej.
- Czasu się nie cofnie, może tak miało być - chłopak ucałował mnie w czubek glowy i nadal przytulał.
- Ja... ja musze pobyć chwilę sama, przepraszam - pociągnęłam nosem i pobiegłam na górę. Na całe szczęście natura dała mi zdolność biegania w szpilkach, więc w mgnieniu oka leżałam na łóżku i moczyłam poduszkę. Nagle nie wiedzieć czemu wzięłam telefon ze stolika nocnego i wybrałam numer do Justina. Był jednym z moich najlepszych przyjaciół, a do tego przeczuwałam, że ma tajemnicę.
- Heej Viv, co tam ?
- Juss, wiem gdzie jest Lilly. Jest u ciebie prawda ?
- Eee... poczekaj - usłyszałam trzask zamykanych drzwi, więc domyślałam sie, że Lills tam jest - Tak jest u mnie, a co się stało ?
- Możesz jej przekazać, że bardzo za nią tęsknimy ? Ii... przekaż jej, że jutro jest pogrzeb.
- Co ? Pogrzeb ? Kogo ?!
- Naszej małej Issy - mówiąc to znowu sie rozkleiłam - Miała wypadek i nie przeżyła.
- O boże, współczuję. Przekaż moje kondolencje Niallowi, na pewno biedak strasznie cierpi.
- Dobrze, a ty przekażesz Lilly o tym ?
- Oczywiście.
- Dzięki Justin. Ja kończę, buźka.
- Papa - rozłączyłam się, a chwilę później do pokoju wszedł Lou. Nic się nie odezwał tylko usiadł obok mnie i przygarnął do siebie. Wiedział, że teraz nic mi nie pomoże, oprócz obecności jego i Rose.


*Oczami Lilly*

Pogoda była piękna , dawno nie widziałam tak bezchmurnego nieba. Wszystko zapowiadało się na przepiękny dzień. Wstałam rano i udałam się do kuchni , gdzie zastałam Justin'a.
- Cześć , jak się spało ? - zapytał popijając kawę .
- Hej , całkiem dobrze . Chcesz coś zjeść , czy już jadłeś ? - zapytałam
- Jeśli zaproponujesz mi coś dobrego to się skuszę - powiedział i posłał mi promienny uśmiech.
Zawsze kiedy się tak uśmiechał , przypomniało mi się dzieciństwo.
- A na co masz ochotę ? Tosty , gofry , naleśniki ?
- Emm , naleśniki ! - powiedział triumfalnie .
- Niech zgadnę , do tego syrop klonowy ? - spojrzałam się na niego , a on twierdząco pokiwał głową - Niech ci będzie , zabieram się do roboty .
Zaczęłam przygotowywać naleśniki , wyjęłam miskę z szafki i odpowiednie składniki .
- Kiedy mu to powiesz ? - zapytał nagle Justin.
Oparłam się rękoma o blat i wzięłam głęboki oddech.
- Powiem , tylko daj mi czas.
Nagle zadzwonił jego telefon.
- Przepraszam na chwilę .
Wyszedł , a ja zabrałam się za dokończenie naleśników. Jego rozmowa się dłużyła , a ja zdążyłam przez ten czas przygotować wszystko do śniadania. W końcu Justin zakończył swoją rozmowę i wrócił do kuchni . Jego humor widocznie się pogorszył , może przyczyną tego była rozmowa ?
- Już gotowe , mam nadzieje że będą ci smakowały . - powiedziała i się uśmiechnęłam .
- Lils muszę ci coś powiedzieć .- zaczął a ja zaczęłam przyrządzać porcję dla siebie .
- Słucham ?
- Dzwoniła Vivi , musisz wrócić do Anglii , bo ...
- Bo co ? Coś się stało ? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Bo Issy nie żyje . - talerz z moją porcją śniadania spadł z hukiem na podłogę .
- Ale jak .. . jak to nie żyje ? - nie mogłam w to uwierzyć.
- Miała wypadek , lekarze nie zdążyli jej uratować . - poczułam jak podszedł do mnie i mnie objął ramieniem .
Momentalnie moje oczy przepełniły się łzami , nie wiedziałam kompletnie co się ze mną dzieje .
- Justin , to nie prawda , ona musi żyć . - płakałam , nie mogłam się powstrzymać .
- Niestety Lils , Issy odeszła .- jego słowa dobitnie trafiły do mnie.
Wyślizgnęłam się z jego objęć i upadłam na podłogę . Zaczęłam płakać , nie mogąc się powstrzymać. Usiadłam opierając się o szafkę , ręce zatrzymałam na kolanach podtrzymując tym samym głowę .
- Issy nie żyje , moja mała Issy nie żyje ... - mówiłam płacząc.
Justin usiadł obok mnie .
- Jejku , jaka ja byłam głupia. Byłam po prostu tchórzem . Uciekłam od nich , a teraz jedna z moich najlepszych przyjaciółek nie żyje... Nie mogę nawet znieść tej myśli ...
- Lilly przecież to nie twoja wina , mała .
- Wiem Jus , ale to nie zmienia faktu , że nigdy jej już nie zobaczę . Nigdy razem nie usiądziemy i nie pozwierzamy się , nigdy już razem nie pójdziemy na zakupy. Nigdy , nigdy już jej nie przytulę . Straciłam kolejnego członka mojej rodziny. Czemu zawsze wszystko przytrafia się mnie ? Czemu zawsze ja ? - znowu wybuchnęłam płaczem .
- Jutro jest pogrzeb . - powiedział cicho Justin .
- Już jutro ? - zerwałam się na równe nogi .
- Tak , pakuj się , rano mamy samolot do Anglii.
- Dzięki Jus , za to co dla mnie robisz - powiedziałam i spojrzałam się do niego.
Nie byłam w stanie nawet sie uśmiechnąć , nadal nie wierzę , że moja Issy już nie żyje.
- Boże Niall , jak on wytrzymuje , A Harry , Zayn albo Li i w ogóle reszta ? Jejku powinnam być tam teraz z nimi ... - znowu zaczęłam płakać .
- Wiem Lils , ale najwcześniejsze bilety dostałem na jutrzejszy ranek , przykro mi nic nie mogłem na to poradzić.
- No trudno nic już nie zrobimy w tej sprawie , i tak już dużo zrobiłeś jeszcze raz dziękuję . - uścisnęłam jego dłoń .
Wstałam i od razu ruszyłam się spakować . Nie zajęło mi to dużo czasu , pakując się ciągle myślałam o tym jak oni wszyscy dają tam sobie radę . Kiedy skończyłam pakowanie , położyłam sie na łóżku i nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam .

*Oczami Harry'ego*

Nadal nie mogę w to uwierzyć , że nie ma jej już z nami. Nad nami krąży jakieś złe fatum, które się skumulowało a teraz daje się we znaki. Najpierw Lilly , teraz Isabella. Od rana każdy przygotowywał się do pogrzebu . Atmosfera w domu była napięta , każdy miał za sobą nieprzespaną noc . Ekspres do kawy pracował na najwyższych obrotach , każdy pił kawę w mega ilościach aby tylko jakoś przetrwać ten dzień .  W kuchni krzątał się Niall . Podszedłem do niego i złapałem go za ramię . Nie powiedziałem nic , bo w tej sytuacji pomoże tylko obecność . Każdy był już gotowy do wyjścia . Dopiłem ostatni łyk mojej kawy i ruszyliśmy do kościoła . Zastaliśmy tam wielu znajomych , ludzi którzy przyszli pożegnać naszą Issy . Byli nawet fani dziewczyn , ktorzy chcieli pożegnać jedną ze swoich idolek . Gdy zajęliśmy miejsca w ławkach , a ksiądz zaczął czynić swoje powinności . Siedziałem obok Vivi , która próbowała uspokoić malutką Rose , nawet ona nie była spokojna tego dnia .
- Czy jest z nami ktoś , kto chciałby powiedzieć kilka słów o pannie McKinley ?
Z ławki wstał Niall i ruszył w stronę mównicy .
- Isabella była moją dziewczyną ... Zawsze nią już pozostanie. Kochałem ją , kocham i będę kochał .W tej kwestii nigdy nic się nie zmieni. Dzieliłem z nią ostatnie 2 najlepsze lata mojego życia . To co nas łączyło było dla mnie nowym uczuciem . Była dziewczyną idealną , która potrafiła czasami mnie nawet opieprzyć jak poszło coś nie tak. Brakuje mi jej , bardzo mi jej brakuje . Pamiętaj , zawsze cie będę kochał aniołku. - powiedział i ze łzami w oczach wrócił na swoje miejsce . Kolejna była Vivka . Ręce strasznie jej się trzęsły.
- Pamiętam każdy dzień spędzony z Issy. Wszystkie wzloty i upadki , kłótnie , płacze , śmiechy ... Najbardziej zapadły mi w pamięć trzy wydarzenia . Droga przez X - Factor, tak to było coś . Każda z nas przychodziła do domu tak zmęczona , że nie miała nawet siły palcem ruszyć , ale na wspólne oglądanie filmów i rzucanie się popcornem zawsze była siła . Kolejny , gdy nasza Issy znalazła test ciąży u mnie w pokoju i ona jedyna wiedziała o wszystkim , było to dla mnie nowe przeżycie nie wiedziałam czy sobie poradzę , nie wiedziałam czy tą wiadomość zaakceptuje ojciec Rosallie , ale dzięki Iss miałam nadzieję . I ten najgorszy dzień , gdy dowiedziałam się , że moja przyjaciółka , siostra nie żyje . Życie bez naszej małej Issy będzie teraz szare , smutne ... Śpij spokojnie moja siostrzyczko - Viv odeszła i wybuchła płaczem . Od razu wtuliła się w Louisa. 
Nagle do mównicy podeszła wysoka blondynka w ciemnych przeciwsłonecznych okularach . Podwyższyła mikrofon na odpowiednią wysokość i zdjęła okulary . Okazało się , że to była LILLY . Spojrzałem na każdego , byli w takim samym szoku jak ja . Na twarz Vivianny wkradł się lekki uśmieszek , ale był on prawie nie widoczny .
- Chciałaby powiedzieć parę słów o Issy . Od małego się z nią przyjaźniłam , wiedziała o mnie wszystko tak samo jak ja o niej . Razem z dziewczynami tworzyłyśmy zgraną paczkę , tworzyłyśmy zespół a teraz brakuje jednej z nas . Właśnie straciłam kolejnego członka rodziny . Nie będzie już z nami naszej zespołowej mamy , która nas uspokajała . Nie będzie naszej przyjaciółki , która podtrzymywała nas przy duchu. Issy , śpij spokojnie nasz aniołku .
Odeszła od mównicy cała zapłakana i ruszyła w naszą stronę , miejsce obok mnie było wolne więc je zajęła. Usiadła i płacząc wtuliła się we mnie . Tak bardzo mi jej brakowało .
- Przepraszam . - powiedziała szeptem .
- Będzie dobrze - powiedziałem ze łzami w oczach łapiąc jej rękę .
----------
Hello ! xx
Tutaj Ells ^^
Razem z Ronnie wymyśliłyśmy, że ten rozdział napiszemy we dwie. Mam nadzieję, że się podoba ; )
Trochę się namieszało... Co ja gadam trochę ? NAWET BARDZO ! ; o
Ale nie bójcie się, nie zamierzamy już nikogo uśmiercać ; D

Dziękujemy wszystkim z osobna za to, że jesteście z nami i nadal wytrzymujecie takie dziwne pomysły ; D
KOCHAMY WAS ! xx
~ Ells ^^ & Ronnie

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 70.

*Oczami Isabelli*


Prawdopodobnie dzień rozpocząłby się tak jak zwykle. Niestety nie ten dzień, odkąd okazało się, że Lilly uciekła nie wiadomo dokąd, nic nie jest tak jak dawniej. Przebudziłam się po krótko trwającej drzemce,po czym skierowałam wzrok na zegar, który wybijał godzinę w pół do szóstej. Wywlokłam się z łóżka, gdyż byłam pewna, że dalsze próby zaśnięcia, nie dojdą do skutku. Następnie powolnym krokiem udałam się w kierunku łazienki, po uporaniu się z czynnościami związanymi z poranną toaletą, opuściłam pomieszczenie. Przekroczywszy próg, znalazłam się w punkcie wyjścia, ponowie popatrzyłam na zegar, którego wskazówki wskazywały za dziesięć szóstą. Opuściwszy po cichu pokój, również po cichu skierowałam się w kierunku kuchni. Kiedy znalazłam się na miejscu, postanowiłam, że pobudzę swój organizm herbatą. Starałam się jak najciszej otworzyć jedną z szafek, niestety wydała ona przenikliwy skrzyp. Ze sterty różnorakich opakowań, wygrzebałam pudełko z moją ulubioną herbatą. Wyjęłam z jego wnętrza jedną torebkę, po czym wrzuciłam ją do, ówcześnie przygotowanej filiżanki. Po chwili zalałam jej zawartość wrzątkiem, a po całej kuchni rozniósł się charakterystyczny zapach naparu.Wzięłam do ręki filiżankę, po czym upiłam łyk gorącego napoju, ten właśnie łyk zrekompensował mi, nieprzespaną noc.
Podczas dalszego delektowania się naparem, moją uwagę przykuła sterta papierów, znajdujących się na stole. Prze ilustrowałam wzrokiem stos, po czym z jego dna, wyciągnęłam kopertę, zaadresowaną moim imieniem i nazwiskiem. Domyślałam się od kogo może być ten list, dzięki charakterystycznemu zapachu perfum, ale aby w pełni być pewna, postanowiłam, że zapoznam się z zawartością koperty. Bez chwili wahania, wyciągnęłam z jej wnętrza białą kartkę papieru.

                                                        Droga Isabello!
  Na wstępie tego listu, chcielibyśmy Cię powiadomić, że bardzo za Tobą tęsknimy. Ta właśnie tęsknota skłoniła nas do napisania tego listu.
- te słowa nie dość, że upewniły mnie w fakcie tego, iż ten list został napisany przez moich rodziców, to na dodatek dobitnie dźwięczały w mojej głowie. Mimo tego, postanowiłam, że przeczytam do końca słowa, zawarte na kartce papieru:
 Nie wiemy, od czego mamy zacząć, jest tyle spraw do wyjaśnienia. Powiedzmy, że zacznę od początku. Kiedy uciekłaś z domu, byliśmy pewni, że za niedługo wrócisz, bo życie na własny rachunek przewyższy Twoje realia. Niestety minął tydzień, miesiąc, rok, a Ciebie nadal nie było. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej nie mogłam doczekać się Twojego powrotu, dopiero niedawno dotarło to do mnie, że nie masz zamiaru wracać. Uświadomiłam sobie, że to wszystko moja wina, że nie powinnam układać Ci życia pode mnie, że nie powinnam spełniać swoich ambicji na Twojej osobie, a najważniejsze, że nie powinnam zabraniać Ci Twojej największej pasji, muzyki. Sądzę, że ten ostatni powód, zaważył na Twojej decyzji o ucieczce. Wraz z ojcem, mieliśmy do ciebie żal, ogromny żal, ale kiedy powoli zaczęły docierać do Nas Nasze błędyto ten żal do Ciebie, przerodził się w żal do samych siebie. Dotarło do Nas, jak bardzo Cię skrzywdziliśmy i jak duże błędy popełniliśmy. Jak ktoś kiedyś powiedział ,,Człowiek uczy się na błędach'' tak to jest prawda, my nauczyliśmy na swoich przewinieniach. Nawet nie wyobrażasz sobie, jaką dostaliśmy nauczkę od Ciebie. 
 Piszemy ten list w piątą rocznicę Twojego odejścia, wiemy, że to nie zmieni Twojej decyzji, nie wrócisz do domu, ale mamy choć grosz nadziei, że dasz nam drugą szansę na to, abyśmy mogli znów być Twoimi rodzicami. Toteż z tego powodu prosimy Cię, abyś znalazła choć chwilę na to, aby pojawić się w Naszym domu. 
 P.S: Jeszcze raz przepraszamy z całego serca, za wszystkie krzywdy, oraz prosimy o to abyś zjawiła się u nas dziś, na przyjęciu.
                                                                                                                       Mama i tata.


Moje oczy zaszkliły się łzami, a jedna z ich rówieśniczek, spłynęła po moim policzku, kreśląc tym samym drogę, swoim następczynią. Wzięłam do ręki filiżankę, niestety dzięki trzęsącym się dłonią, naczynie wyślizgnęło mi się z ręki, a jego zawartość, czyli bardzo gorąca herbata oblała moje udo, a już pusta porcelana, roztrzaskała się o podłogę, na niezliczoną ilość kawałków. Po chwili dotarło do mnie co przed chwilą się stało, poczułam ostre pieczenie w okolicy uda, z bólu syknęłam, a z zaciśniętych powiek, najpierw po kroplach, a później strumykiem wypłynęły łzy. Ścisnęłam dłonią poparzone miejsce, ale bardzo szybko tego pożałowałam, gdyż ból z każdą sekundą stawał się coraz to bardziej nie do zniesienia. W pewnym momencie tak jakby na moje wielkie szczęście, do kuchni wbiegł zdyszany Liam. Przez kilka chwil stał w bezruchu, a jego wzrok utkwił w martwym punkcie, mianowicie na mojej sylwetce, jednakże w niemal natychmiastowym tempie, powrócił jego rozsądek. W przeciągu ułamku sekundy, chłopak podbiegł do mnie, po czym łapiąc mnie pod kolanami, uniósł mnie, odkładając mnie na blacie obok zlewu, ułożył moją nogę w nim, odkręcił korek z zimną wodą, a bezbarwna ciecz oblała moją kończynę. Ponownie syknęłam z bólu, ale z każdą kolejną chwilą nieprzyjemne uczucie nikło, ustępując miejsca uldze. W międzyczasie Li, chaotycznie wywalał zawartości szafek,w poszukiwaniu odpowiednich przedmiotów do zakrycia rany, po chwili znalazł to czego szukał. W bardzo krótkim czasie moje poparzone udo, zostało w bardzo dobry sposób opatrzone. Siedziałam tak na blacie, gdy stwierdziłam, że muszę posprzątać, po incydencie, który miał zajście kilkanaście minut temu. Zeskoczyłam z szafek, ale moje próby doprowadzenia kuchni do porządku, nie doszły do skutku, gdyż Liam z powrotem odstawił mnie na poprzednim miejscu, mojego znajdowania się. Nie miałam siły się z nim spierać, toteż pozostałam w pozycji siedzącej. Po skończonym sprzątaniu, pomieszczenie lśniło, od czystości, gdyby mnie tam nie było, nie pomyślałabym o tym, że kilka chwil wcześniej panował tam taki chaos. Po ostatnich poprawkach Payno, uniósł się na łokciach, po czym zajął miejsce obok mnie.
- Issy teraz odpowiedź mi na pytanie, co tutaj się stało ? - jak zwykle stanowczym, ale ciepłym głosem w formie pytającej, chłopak sformułował wypowiedź. Jeszcze nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa, podsunęłam pod jego rękę białą kartkę. Brunet wziął ją w dłoń, po czym bez zbędnych pytań, oddał się czytaniu. Kątem oka obserwowałam go w pełni skupionego, pozostawał on w bezruchu, tylko jego gałki oczne wirowały od lewej, do prawej. Jeszcze raz zrealizowałam w głowie wersję listu, po czym dotarło do mnie, jak bardzo tęsknie za moją matką i ojcem. Brakowało mi ich cholernie, brakowało mi ich obecności i miłości. Zawsze widziałam w oczach Lilly i Viv zazdrość, o to że ja mam rodziców, a one nie, ale ja od pięciu lat nie utrzymywałam z nimi kontaktu, miałam w sobie żal, o to że nie potrafiłam docenić tego co mam. Mimo krzywd jakie mi wyrządzili, nie zwalniało ich to z bycia moimi rodzicami, zawsze tę dwójkę darzyłam miłością, pod osłoną mroku, często płakałam, że nie nie jestem przy nich, ale zawsze nad ranem, wracałam do życia w kłamstwie.
- Iss, nie wiem od czego zacząć...nawet nie wiesz jak jest mi cię szkoda, gdybym wiedział wcześniej - jak zwykle Li stanowczym, jednocześnie ciepłym tonem sformułował wypowiedź.
- Liaś, nie tylko ty nie wiedziałeś, nawet Niall nie miał o tym zielonego pojęcia, jedyne dwie osoby, które były wtajemniczone to Lilly i Vivianna - skierowałam wzrok na twarz bruneta.
- W takim wypadku musimy jak najszybciej powiadomić Horan'a - chłopak obrócił się na pięcie, po czym ruszył z miejsca w kierunku schodów, w ostatniej chwili złapałam go za ramię - Zaczekaj -...- Liam zrób to dla mnie, nie mów mu nic - wypowiedziałam błagalnym tonem, na jednym tchu.
- Isabello, posłuchaj mnie, masz zamiar go okłamywać ? - po chwili zastanowienia stwierdziłam - Wiem, ja wiem nie powinnam, ale ty nie masz pojęcia jacy oni są, a ja nie chce znów narażać naszego związku, proszę cię -
- Dobrze, ale robię to ze względu na was - na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Dziękuję, dziękuję ! - w podzięce, wpadłam w ramiona brązowookiego.
- Co masz zamiar teraz zrobić ? -brunet skierował na mnie wzrok.
- Zobaczysz - wymusiłam uśmiech.
                                                 
                                              
  *Pod domem Isabelli*

 Stanęłam przed bramą, będącą wejściem na posesję państwa McKinley'ów, nieoficjalnie moich rodziców. Po chwili zwątpienia, sprostałam samej sobie i pchnęłam metalowe ogrodzenie. Chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi i zapukałam , ponieważ czułam respekt. Od dawna nie widziałam rodziców, a cała ta sytuacja była dość dziwna. Po krótkiej chwili oczekiwań drzwi się otworzyły a w nich ukazał się mój ojciec .
- Część tato - powiedziałam , a mój tata od razu objął moja sylwetkę swoimi ramionami.
Był tak zdziwiony , że nie odpowiedział. Gestem ręki zaprosił mnie do środka. Z kuchni wyłoniła się moja matka. Widziałam w jej oczach ból i cierpienie. Próbowała je ukryć pod 'warstwą uśmiechu' na swojej twarzy.
- Isabella ... - powiedziała , a na jej twarzy malowało się wielkie zdziwienie.
Odstawiłam swoją walizkę i podeszłam do mamy. Od razu przytuliłam się do niej. To było coś czego mi brakowało w Anglii , tego uścisku który łagodził wszystkie smutki i bóle.
- Tyle cie nie widziałam córeczko ... Tak tęskniłam ... - po moich policzkach popłynęły łzy , a mama zaczęła gładzić moje włosy .
- Jestem mamo , przyjechałam jak prosiliście na te przyjęcie.- odwróciłam się a w drzwiach stał Liam.
- To jest Liam , mój przyjaciel . - podeszłam do chłopaka i złapałam go pod rękę wprowadzając w głąb salonu.
- Dzień Dobry - przywitał się Li .
Moi rodzice nigdy , nie poznali moich znajomych . Nigdy ich to nie obchodziło , zawsze liczyło się tylko to jak się uczyłam i moje zachowanie w szkole. Od kiedy pamiętam byli sceptycznie nastawieni na moje znajomości. Nie poznali jeszcze Niall'a. Już się boję co by było gdyby ...
Zaprowadziłam mojego przyjaciela do pokoju , gdzie miał spać. Zostawiłam go , żeby się rozpakował .
- Issabello , mogłabyś następnym razem nas uprzedzić że nie będziesz sama .
- Przepraszam mamo , coś się stało ?
- Wiesz , że nigdy nie znaliśmy nikogo z twoich znajomych . No bo jak to było możliwe ? - zaczęła matka.
- No właśnie , przecież nigdy nikt cie nie lubił . Nie pamiętasz już tego ? - ich głosy stawały się coraz głośniejsze i głośniejsze.
- Przestańcie ! To nie jest miłe ! - powiedziałam i poczułam jak robi mi się bardzo przykro .
- My doskonale wiemy , że to nie jest miłe. Nadal nie powiedziałaś koledze , że byłaś nielubiana w szkole ?  Że byłaś popychadłem i pośmiewiskiem dla całej szkoły ? Och może on też nie wie , że kiedyś byłaś bardzo pokaźnych rozmiarów ? - krzyczał , każde jego słowo dobitnie trafiało do mnie .
- Tato ! Przestań ! - upadłam na kolana na środku pokoju i zaczęłam płakać.
Wiedziałam , że Liam nie będzie się ze mnie śmiał. Bolało mnie to , że moi rodzice tak mnie upokorzyli, tak bardzo mnie zranili . Zaprosili mnie po to aby , wygarnąć mi te rzeczy ? - podniosłam głowę do góry i zobaczyłam jak Liam stoi na schodach i się wszystkiemu przygląda. Wstałam i wybiegłam z domu .Biegłam przed siebie cała zapłakana .
- Issy ! - usłyszałam wołanie .
Nie odwróciłam się , biegłam dalej. Było już ciemno , więc biegłam na oślep.
- Issy , poczekaj ! - rozpoznałam głos , to był Liam.
Odwróciłam się , ale jedyne co zobaczyłam to jaskrawe światła samochodu jadące w moja stronę .

*Oczami Niall'a*

Issy pojechała w odwiedziny do rodziców, może potrzebna była jej ta podróż i to spotkanie. Siedziałem sam w domu , nie miałem dzisiaj ochoty na żadne wypady do miasta . Wolałem zostać w domu i oglądać mecz . Mój cudowny relaks przerwał dźwięk telefonu . Dzwonił Liam . 
- No siema stary , co tam ? - odebrałem .
- Niall , ona ... 
- Co jest ? O co chodzi Li ? 
- Issy , ona ... Ona miała wypadek . 
Zamarłem w bezruchu. 
- Jak to wypadek , o co chodzi ? 
- Przyjedź do szpitala , szybko . 
Od razu się rozłączyłem i wybiegłem z mieszkania do garażu po samochód , odpaliłem silnik i ruszyłem jak najszybciej się da w stronę szpitala. Kiedy dotarłem tam od razu wbiegłem na odpowiednie piętro. Na korytarzu zastałem Liam'a. Siedział z rękoma opartymi o kolana. 
- Gdzie ona jest ? - zapytałem zdyszany .
Podniósł głowę do góry , a jego oczy były przepełnione łzami . Pokiwał tylko przecząco głową .
- Liam , powiedz gdzie ona jest ?! - krzyczałem . 
- Niall uspokój się . 
- Powiedz , gdzie ona jest ? Ja muszę ją zobaczyć !- byłem cały zdenerwowany . 
Na korytarz wyszedł lekarz , Liam nadal siedział z głową spuszczoną w dół. 
- Pan Niall Horan ? - zapytał kiedy do mnie podszedł .
- Tak to ja . - odpowiedziałem .
- Panna Isabella ... - powiedział i spojrzał się na mnie , jego wzrok był przeraźliwie dobijający - Niestety nie udało nam się jej uratować . Przykro mi - położył na chwilę rękę na moim ramieniu i odszedł .

Kiedy dotarło do mnie to co on powiedział , osunąłem się po ścianie na podłogę . Moje oczy przepełniły się łzami . Na korytarzu było słychać tylko mój płacz i płacz Liam'a . Moje życie straciło sens, świat się zawalił . Moja Issy NIE ŻYJE ... 


____________________
PRZEPRASZAMY , ŻE MUSIELIŚCIE TAK DŁUGO CZEKAĆ ! 

Doskonale wiecie to , że są wakacje i czas odpoczynku :D Niestety dość często brakuje nam czasu , żeby usiąść na dłuższą chwilę i napisać dla was rozdział . Jeszcze raz was za to na prawdę przepraszamy . 

Wracając do opowiadania :D 
Mówiłam , że się dopiero zacznie ? :D 
Obstawiam , że takiego zwrotu akcji się nie spodziewaliście ;) 

Wiem , że minął już miesiąc wakacji , ale chciałabym wam życzyć udanego wypoczynku :D 
Buziaaaki xx - Ronnie . x


poniedziałek, 29 lipca 2013

Przepraszamy ! ;c

Chciałybyśmy bardzo was przeprosić za tak długi czas pisania, ale są wakacje i mnie (Ells) nie ma cały dzień w domu.
Szczerze nie wiemy kiedy teraz dodamy nowy rozdział, z powodu braku czasu i mamy małe problemy. ;x
Niestety Ada nie pisze już z nami, przykro troche, ale cóż.
Mamy nadzieję, że zroumiecie i poczekacie na kolejne rozdzialy opowiadania ♥
Dziękujemy wam za każdą chwilę spędzoną z nami, czekanie na rozdziały, komenotwanie... Jesteście cudowni. KOCHAMY WAS ! <3
~ Wasze Ells i Ronnie. xx

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 69.

*Oczami Lilly*

Przebudziłam się w dość ciemnym pomieszczeniu. Zasłony zaciągnięte były na całej szerokości okna.
Usiadłam na łóżku , za wszelką cenę próbując sobie przypomnieć gdzie jestem i co się właśnie dzieje. Ach... no tak , w końcu przypomniałam sobie co w przeciągu ostatnich dni działo się z moim życiem. Nagle drzwi od pomieszczenia w którym się znajdowałam uchyliły się.
-Nie śpisz już ? - w drzwiach ukazał się Justin .
- Właśnie przed chwilą się obudziłam - próbowałam posłać mu uśmiech , ale nie mogłam.
Nie mogłam teraz okazywać innych uczuć niż ból , smutek czy cierpienie.
- Mogę jakoś pomóc ? - poczułam jak siada na brzegu łóżka .
Nie odpowiedziałam a mój wzrok błądził po całym pokoju. Podsunełam nogi bliżej siebie i objęłam je ramionami. Kątem oka widziałam jak chłopak ciągle mnie obserwuje.
-Lils milcząc niczego nie naprawisz . Ucieczka to był zły wybór , na prawdę. - zaczął.
- Justin , nie pomagasz. - mówiłam szeptem.
Chłopak nic nie odpowiedział , wbił tylko wzrok w podłogę.
- Co miałam innego zrobić ? Żyć normalnie i udawać , że nic się nie stało ? - mój głos stawał się coraz głośniejszy.
- Nie , absolutnie nie. Powinnaś powiedzieć o wszystkim Harry'emu , a nie uciekać .
- Miałam mu to wszystko powiedzieć , tak prosto w oczy i zrójnować mu życie ? Ty sobie nawet nie wyobrażasz jak on pragnął dziecka , to było jego marzenie ! - dałam upust moim emocjom.
- Zobaczysz on tego tak nie zostawi , mogę się założyć , że zrobi wszystko tylko po to żeby dowiedzieć się gdzie jesteś . A wtedy co się stanie ? Myślisz , że wtedy tak łatwo będzie ci się przyznać , że stchórzyłaś ? Nie , właśnie to będzie najgorsze . - słuchałam uważnie tego co mówił , a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
Przyciągnęłam nogi jeszcze bardziej do siebie , chowając głowę między ramionami. Mówił prawdę , uświadomił mi jak wielki błąd popełniłam.
- Wiem , że możesz mnie teraz nienawidzieć , ale jako twój przyjaciel musiałem ci to powiedzieć , po prostu musiałem . - powiedział i wyszedł z pokoju.
Nastrój panujący w pomieszczeniu doskonale oddawał to jak sie czułam . Ciemność , pustka i bezsilność . Mój nastrój był beznadziejny .Uciekłam bo , stchórzyłam ...


*Oczami Harry'ego*


Kolejny dzień i coraz większa pustka w moim sercu. Wyjechała i nawet nie wiem gdzie się teraz znajduje. To wszystko było takie trudne. Wszyscy dookoła próbowali mnie pocieszać , że będzie dobrze , myśleli że będę tak naiwny i uwierzę . Jak ma być wszystko dobrze , skoro jej nie ma przy mnie ? Świat przestał mieć dla mnie znaczenie bez niej . To właśnie ona jest powodem dla którego żyję. Gdzieś w środku mnie jest część która zawzięcie wierzy , że ona wróci , że to wszystko okaże się beznadziejnym żartem. Niestety realia zbyt często nie dają mi tak myśleć. Przeze mnie zespół traci na wszystkim , przestaliśmy koncertować . Nie mógłbym cieszyć się występami w tej sytuacji. Codziennie mi się śniła , zawsze była promiennie uśmiechnięta , jej głos , śmiech wszystko było takie realne . Niestety to były tylko sny . Skoro mogę być z nią tylko w snach , może powinienem śnić już na zawsze ? W głowie przewijały mi się setki scenariuszy co by było gdyby ...
Nie mogłem znieść przerażającej ciszy w sypialni , wstałem i podszedłem do szafy. Kiedy ją otworzyłem poczułem zapach perfum Lils . Mocno zacisnąłem pięści i obiecałem sobie , że będę silny. Wyjąłem wielką torbę sportową i postawiłem ją przy drzwiach mojej sypialni. Przebrałem się w dresy , założyłem bluzę jednocześnie naciągając kaptur na moją głowę . Do uszu wsadziłem słuchawki .
Wychodząc z pokoju wziąłem torbę i udałem się do swojego auta . Tylko jedno miejsce mogło sprawić, że przestane o tym wszystkim myśleć , choćby na moment . Ruszyłem drogą prosto do siłowni Tom'a . Kiedy byłem już na miejscu przywitałem się z nim i od razu zaczęliśmy trening . Wielkie rękawice sprawiały , że moje ciało czuło wielki przypływ energii . Każdy kolejny cios w worek treningowy wymierzałem z coraz to większą siłą . Tu u Tom'a mogłem dać upust swoim emocjom , wyżyć się . Boks zacząłem trenować już jakiś czas temu , ale traktowałem go tylko jako rozrywkę. Teraz to mój obowiązek bo nie wiadomo co stanie się Lils , a ja muszę być gotowy na wszystko .
MUSZĘ BYĆ SILNY .

*Oczami Lilly*


Przez ostatni czas nie robię nic innego , poza leżeniem i cierpieniem.
Wzięłam do ręki swój telefon i włączyłam zdjęcia. Od razu znalazłam masę zdjęć chłopaków i Rose. Tęskniłam za nimi , cholernie tęskniłam ale nie wiedziałam co mam zrobić. Mam zostać tu u Justin'a i się ukrywać ? Czy mam wrócić do domu i przyznać się ?  Wiem , że kiedyś będę musiała to zrobić ale jeszcze nie teraz , nie jestem gotowa. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że nie będę mogła mieć dzieci . Nadal się dziwicie , że uciekłam ? To wszystko jest trudne , zbyt trudne . Wrócę , mam nadzieję , że nie stchórzę ...
Nie wiem czemu , ale czuje że stanie się coś złego . Mam złe przeczucia ... 


_______________________
Witaaam xxx
Rozdział może nie jest najdłuższy , ale na prawdę nie jestem w stanie żeby go bardziej dokończyć.
Przepraszam xxx

To się narobiło !
I jeszcze więcej akcji będzie w najbliższych rozdziałach .
Zapewniam , że to wszystko dopiero się zaczyna.

Buziaaaki xx - Ronnie .

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 68

*Oczami Vivianny*

Obudziłam się koło 12, przez lekki podmuch marcowego wiatru skuliłam się w kłębek i próbowałam uspokoić dreszcze. Louisa nie było w domu, spał w swoim starym. Chciał wiedzieć, że Harry nic sobie nie zrobi. Wiedziałam, że jest mu ciężko. Stracić najważniejszą osobę w swoim życiu to duży cios. Na ramiona założyłam bluzę Lou i zapięłam pod samą szyję. Schodząc na dół zadzwoniłam do Louisa.
- Hej słońce, już wstałaś ?
- Tak, jak się Harry czuje ? - powiedziałam spokojnym głosem.
- Lepiej nie pytaj - westchnął, nie drążyłam dalej tematu - A jak ty się czujesz ?
- Ja ? A co ma być ze mną ?
- Noo w końcu Lilly to Twoja przyjaciółka, więc pytam.
- Mam żal do niej o to, że mi nic nie powiedziała. Ja bym powiedziała jej o wszystkim, a ona... ehh nie chcę o tym gadać. O której będziesz ?
- Właśnie miałam się zbierać, więc niedługo będę. Kocham Cię.
- Ja ciebie również - uśmiechnęłam się i rozłączyłam. Sobie zrobiłam kawę, a Rose naszykowałam mus jabłkowy. Nagle usłyszałam płacz małej, szybko do niej poszłam i wzięłam na ręce. W duchu błagałam, by nie miała kolki lub czegoś innego. Gdy tylko ją nakarmiłam przestała płakać. Odetchnęłam z ulgą gdy usłyszałam dźwięk otwieranych kluczy.
- Już jestem - usłyszałam delikatny głos mojego chłopaka. Podeszłam do niego i musnęłam jego usta - Chłopcy obiecali, że się nim zajmą.
- Mhmm, Niall będzie z Issy, a Zayn z Van. Taka ich pomoc - zasiadłam na wielkiej kanapie, a obok siebie położyłam Rose - Idziemy gdzieś ?
- Nie mam dzisiaj ochoty - spojrzałam na Louisa ze zdziwioną miną. Lou zawsze był pierwszy do wyjścia na spacer lub do centrum.
- Chyba masz gorączkę - stwierdziłam z uśmiechem. Szatyn nic się nie odezwał, siedział w kuchni nad kubkiem. Podeszłam do niego i pogłaskałam po ramieniu. Spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem i przyciągnął do siebie.
- Nie zrób mi czegoś takiego jak Lilly Harremu.
- Nigdy bym nie wyjechała nie wiadomo gdzie. Nie wiem czym kierowała się Lilly, chyba swoim niedojrzałym rozumem.
- Chcę mieć pewność - szatyn musnął moje usta i dopił łyk płynu - Trzeba pojechać po wyniki.
- Nie chcę mi się, nie mogą wysłać ?
- Ethan też musi być - przewróciłam oczami i poszłam na górę w celu porannej toalety. Ubrałam się, a oczy podkreśliłam eye-linerem. Lou w tym czasie naszykował Rose i mogliśmy jechać. Korek w stronę szpitala co raz bardziej się dłużył, a ja nie mogłam już usiedzieć w miejscu. Chciałam znać wyniki, choć bałam się najgorszego. Wchodząc znowu do tej umieralni, miałam dreszcze na całym ciele. Nagle poczułam charakterystyczny zapach perfum Ethana. Odwróciłam się i napotkałam jego wzrok. Jego prawie, że czarne tęczówki zabłyszczały, a na twarz wkradł się zadziorny uśmieszek.
- Nadal na mnie lecisz ? - czułam jak Lou łapie mnie za nadgarstek i odciąga od bruneta - Nieważne, idziemy ? Czy będziemy tak stać i się patrzeć na siebie.
- Idź szybciej , to się w czasie przeniesiesz - skomentowałam i poszlismy po wyniki - Dzień Dobry my przyszliśmy po wyniki testów na ojcostwo.
- Nazwiska proszę - powiedziała starsza babka z tapetą na ryju.
- Tomlinson i Bruce.
- Pani doktor, chce jeszcze was widzieć w swoim gabinecie - powiedziała przez nos, plując gdzie popadnie śliną. Skierowaliśmy się do gabinetu, za biurkiem siedziała znowu ta lambadziara.
- Ohh Witam, prosze usiąść - zasiedliśmy na kanapie, a pani doktor na krześle przed nami. Lou objął mnie w tali, więc lekko przesunęłam się w jego stronę biorąc Rose na ręce - Przejdziemy do sedna sprawy. Z wyników wyszło, że... pan Tomlinson jest ojcem dziecka.
- Wiedziałem - szatyn ucałował mnie w kącik ust.
- Tylko jest jedno, ale... - co, jakie ' ale ' czy ta babka sobie żartuje ?! Na serio coś jej powiem - proszę spojrzeć na te wyniki - kobieta pokazała nam trzem dwie kartki, na których były identyczne kreski.
- I co to ma oznaczać ? - spytał się Ethan. No w końcu do czegoś się przydał.
- Są to geny waszych ojców.
- One są... identyczne. Chce pani powiedzieć, że ja i on jesteśmy braćmi ?! - brunet podniósł głos - Ja i ten... pedałek, jesteśmy rodziną ?
- Mów za siebie gnojku, jestem starszy.
- Tylko o rok. Dobra, zapomnijmy o tej całej sprawie. Nie będę się przyznawać, że mam brata i ty też. Okej ?
- Mi to nawet na rękę - odpowiedział z rozbawieniem mój chłopak i wyszliśmy z gabinetu - Teraz może pojedziemy zamówić kawę i jedziemy do reszty ?
- Z wielką chęcią - uśmiechnęłam się szeroko do szatyna i pojechaliśmy do Starbucks. Dawno tam nie byłam, gdy weszliśmy od razu poczułam zapach mielonej kawy. Postawiłam nosidełko z małą na krześle obok i podałam jej butelkę z mlekiem.
- Vivka... A gdybyśmy tak zainwestowali w drugie dziecko ? - zakrztusiłam się i zaczęłam śmiać.
- Serio Louis ? Już jedno daje nam popalić, a co dopiero drugie. Może kiedyś.
- Nie może tylko na pewno - popukałam w głowę i znów zaczęłam śmiać - No co ? Słodko wyglądałaś z takim dużym brzuszkiem.
- Ale tym razem ty ty rodzisz lamusie - w końcu przyszło nasze zamówienie. Zapakowalismy się z powrotem do samochodu i pojechaliśmy pod dom chłopaków.
- Ludzie jesteśmy !
- No wiemy, ze jesteście ludźmi - zachichotał Niall. Każdy wziął swój kubek z kawą, jedynie pozostały dwa.
- Zapomniałam, Lilly już nie - stwierdzilam łamiącym się głosem - Pójdę do Harrego.
- Pójść z Tobą ? - spytał Lou, ale od razu odmówiłam kręcąc głową. Weszłam na górę i zapukałam do pokoju Harrego. Słysząc ciche ' proszę ' delikatnie otowrzyłam drzwi i weszłam do ciemnego pokoju.
- Harry nie możesz całymi dniami siedzieć w pokoju, zobacz jak się zaniedbałeś.
- Lilly mnie nie kocha, ja to wiem.
- Czemu tak sądzisz ?
- Bo wyjechała, zostawiła mnie - loczek schował twarz w poduszkę i znów zalał się łzami. Odstawiłam kubek z kawą na nocny stolik i przytuliłam do Hazzy.
- Proszę Cię Harry, zrób to dla nas. A zwłaszcza dla Lou - chłopak spojrzał na mnie z zdezorientowaną miną - Wiem, że was łączy taka przyjaźń, że nikt nie ma prawa jej zniszczyć. Wiem o Larrym... O wszystkim wiem.
- I nie przeszkadza Ci to ?
- Czasami mi smutno jak mnie obrażają, ale nie mówmy teraz o tym... Kawy ?
- Po proszę - usmiechnął się i podałam mu napój
- To jak zejdziesz ze mną na dół ?
- Muszę ? - loczek posłał mi minę szczeniaczka. Zachichotałam i podałam mu rękę.
- Tylko mina Louisa na mnie działa, przykro mi. I tak, musisz - niespodziewanie Harry przytulił mnie, z lekkim zdziwnieniem odwzajemniłam uścisk - A to za co ?
- Dziękuję - zeszłam z loczkiem na dół, a każdy spojrzał na nas z niedowierzaniem - Louis, masz niesamowitą dziewczynę.
- Haha wieem o tym - posiedzieliśmy u chłopaków parę godzin. Harry znów stał się ' normalny ', nawet zaproponował by gdzieś wyjść. Poszliśmy do parku, jak zwykle. Gdy wróciliśmy do domu moje powieki były strasznie ciężkie, od razu poszłam umyć Rose i położyć ją do łóżeczka. Sama później poszłam wziąć chłodny prysznic i wskoczyłam pod kołdrę od razu zasypiając.
--------
Hello ! xxx
Mamy 68 rozdział ;D
JUŻ NIE DŁUGO 69 huehuehue ;d
Więc, jak widzicie wasze obawy na temat testów były błędne. :D
Ale wszystko dobrze się ułożyło ;-))

CZYTASZ=KOMENTUJESZ ♥
~ Loffki Ells ^^