środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 74.

*Oczami Zayn'a*

Promienie słońca przedzierały się przez zasłony do naszej sypialni . Było tak gorąco , że nie mogłem spać. Już jakiś czas temu się obudziłem i rozmyślałem nad tym co powiedział Harry. Lou chce się oświadczyć , ale to nie mogą być zwykłe oświadczyny.
- O czym tak myślisz ? - usłyszałem głos Vanessy , spojrzałem na nią a ona posłała mi ciepły uśmiech.
- Jedziemy na wakacje ! - szybko wstałem z łózka i zacząłem szukać mojego laptopa .
- Skarbie , widziałaś mój laptop? - zapytałem , szukając po całej sypialni .
- Tak , leży tutaj . - wzięła go do ręki i mi podała .
- Dzięki skarbie - dałem jej buziaka i szybko otworzyłem komputer .
Wszedłem na odpowiednią stronę i zacząłem oglądać oferty. Malediwy , Tajlandia , Meksyk , Kuba , Dominikana , hmmm.
- Stawiam na Malediwy - z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojej dziewczyny .
- Okeej , w takim razie ruszamy wszyscy na Malediwy. Czuje , że to będą super wakacje.
- Zayn , co wy już wymyśliliście ? Mam się bać ? - zapytała śmiejąc się.
- Spokojnie , uwierz będzie fajnie .
Od razu zabukowałem 9 biletów dla nas wszystkich . Zamówiłem je z kurierską dostawą do domu.
- Idziemy na śniadanie ? - zapytałem Van .
- Jasne .
Zeszliśmy na dół , gdzie cudownie pachniało już przygotowywanym śniadaniem. Przy stole siedziała reszta domowników , brakowało tylko nas i Harry'ego który pichcił . Po zjedzonym posiłku zadzwonił dzwonek do drzwi . Przyjechał mój wyczekiwany kurier , zaniosłem przesyłkę na górę do sypialni. Wziąłem telefon do ręki i wybrałem numer Lou .
- Lou , ty i dziewczyny za 10 minut u nas . Zrozumiano ? - powiedziałem śmiejąc się.
- Dobrze , prosze pana będziemy za 10 minut . - on także zaczął się śmiać
- Czeekamy  - powiedziałem i się rozłączyłem .
Po chwili usłyszałem dźwięk samochodu pod naszym domem . Wow , Tommo serio jest szybki.
Wyjąłem bilety z koperty i zszedłem na dół , gdzie zastałem wszystkich siedzących w salonie. Podszedłem do każdego i dałem mu po jednym bilecie , dla Viv były dwa , bo przecież mała Rose jedzie z nami .
- Malediwy ? - zapytała zdziwiona Lilly.
- Tak jedziemy na wakacje , szykuje się wielka okazja , w końcu Lou..
- W końcu spędzimy trochę czasu wszyscy razem .- dokończył szybko Lou i dał mi kuksańca w bok .
Cholerka , zapomniałem , że to niespodzianka dla Vivi.
- Zayn , wyjazd już jutro ?! - powiedziała zdezorientowana Vivi .
- Aa no tak zapomniałem powiedzieć , jutro z samego rana jedziemy na lotnisko . Radziłbym się już pakować . - powiedziałem , a każdy spojrzał na mnie złowrogim wzrokiem , serio nawet Rose .
- Nie było innych terminów , a Vani wybrała Malediwy - powiedziałem , a wszyscy wybuchnęli śmiechem .
- Spokojnie , jakoś to ogarniemy nie tłumacz się - Lils posłała mi uśmiech.
- No to co , nie pozostaje nam nic innego jak wziąć się za pakowanie ? - odezwał się Niall .
Wszyscy wstali i ruszyli w swoje strony . Pojawił się lekki chaos spowodowany szukaniem walizek i rzeczy potrzebnych na wyjazd . Wszyscy wpadli w wir pakowania , tylko Niall siedział nadal na kanapie.
- Stray , jak nie chcesz nie musisz jechać. Jeśli to dla ciebie zbyt wcześnie , zrozumiemy . - powiedziałem kiedy się do niego przysiadłem.
- Nie , spokojnie wszystko w porządku. Po prostu mi jej brakuje, zawsze to ona załatwiała takie sprawy. No nic , zabieram się do pakowania bo nie zdążę . - powiedział i ruszył po swoją walizkę .
Widać było , że bardzo mu jej brakuje , ale sobie radzi . Radzi sobie lepiej niż niejeden z nas. W końcu Issy nigdy by nie chciała żebyśmy się przez nią smucili , nigdy nie dopuściłaby żeby kogoś zranić . Skończyłem swoje rozmyślenia i ruszyłem do sypialni spakować swoją walizkę .

*następnego dnia*

*Oczami Vanessy*

Godzina 6:30 , a w moich uszach rozbrzmiewa dźwięk budzika . Nigdy nie byłam rannym ptaszkiem , więc tym bardziej cieżko mi było wstać.
-Zayn - próbowałam obudzić swojego chłopaka , ale na marne. W tej kwestii on był nie do przebicia. Był największym śpiochem na świecie.
- Kochanie bo nie zdążymy na samolot- kolejny argument , który niepodziałał. Postanowiłam powołać się na inną metodę. Usiadłam lekko na jego torsie i zaczęłam składać buziaki na jego twarzy .
Spowodowało to jego uśmiech , a on objął mnie w talii i pogłebił nasz pocałunek.
- Taką pobudkę zamawiam codziennie - powiedział śmiejąc się .
- Wstawaj śpiochu - odpowiedziałam śmiejąc się .
Oboje wstaliśmy z łóżka a ja ruszyłam w stronę łazienki . Postanowiłam dzisiaj ubrać coś wygodnego ,bo czekał nas parogodzinny lot. Dzisiejszy makijaż zrobiłam bardzo delikatny , a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zwolniłam łazienkę dla Zayn'a , a ja przejrzałam jeszce nasze walizki , czy na pewno wszystko zabraliśmy.
- Van , jesteście gotowi ? - usłyszałam głos Niall'a
- Moomencik - odpowiedziałam , a w tym samym momencie z łazienki wyszedł
Zayn dając tym samym znać , że jest gotowy . Wzieliśmy swoje walizki i zeszliśmy na dół .
Reszta domowników czekała już na nas w samochodzie. Zaszłam jeszcze do kuchni , w celu nalania sobie kawy ale na stale zastałam dwa gotowe esspresso ze Starbucks'a ,wzięłam je i wychodząc , zakluczyłam dom.
- Gotowi ? - zapytałam kiedy wsiadłam do auta.
- Taak ! Prosto na Malediwy ! - odpowiedziała szczęśliwa Lils.
Ruszyliśmy na lonisko , droga nam sie dłużyła.
- Każdy ma swój bilet ? - zapytałam , na co wszyscy skineli głowami - A paszporty ? - zapytałam ponownie , a w odpowiedzi poczułam jak Zayn łapie moją rękę .
- Skarbie spokojnie, zrelaksuj się jedziemy przecież na wakacje - usłyszałam jego głos .
Nie odpowiedziałam nic , tylko wtuliłam się w mojego chłopaka . W końcu dojechaliśmy na.lotnisko , gdzie czekali na nas Vivi , Lou i Rose. Weszliśmy na teren lotniska , gdzie jeszcze czekała nas odprawa . Chwile później siedzieliśmy już w samolocie gotowi do startu.
Samolot ruszył , a po chwili już byliśmy w powietrzu w drodze na Malediwy . W pewnej chwili położyłam głowę na ramieniu Zayn'a . Poczułam jego dłoń na moim ramieniu.
- Mam nadzieję , że teraz spędzimy trochę czasu razem . - powiedział i poczułam jego pocałunek na czole .
- My zawsze jesteśmy razem . - powiedziałam patrząc się na niego z uśmiechem .
- Noo tak , ale zawsze są jakieś wywiady albo nasze albo wasze , koncerty i tak na prawdę nie mamy dużo czasu dla siebie. - złapał moją dłoń.
- Wieem , ale damy radę - posłałam mu ciepły uśmiech i splotłam nasze palce razem.
On w zamian złożył pocałunek na moich ustach . Nawet nie zauważyłam kiedy minął lot samolotem , bo właśnie lądowaliśmy na lotnisku . Czekały tam na nas 2 taksówki , które zawiozły nas prosto pod hotel. Taksówki dojechały , a kiedy wyszliśmy zaparło nam wszystkim dech w piersiach . Widok był niesamowity , morze i hotel były przepiękne. Wow , Zayn na prawdę wszystko doskonale zaplanował. Każda para miała wynajęty domek dla siebie. Hotel oferował przepiękne domki nad samym morzem. Każda para miała wynajęty jeden dla siebie. Wzięliśmy swoje bagaże i podążyliśmy za obsługą hotelu.
4 domki stały obok siebie. Jeden dla nas , drugi Lils i Hazza , trzeci Vivi , Lou i Rose a czwarty Niall i ... No własnie sam Niall.
- Jeśli chcesz Niall to możesz mieszkać z nami , nie musisz być sam. - powiedziała Lilly.
- Lilly nie ma nawet takiej opcji , nie mam zamiaru wam przeszkadzać .- zaprotestował Niall.
- Nie będziesz przeszkadzał , jeśli na prawdę nie chcesz być sam to nie ma sprawy - Lils nie dawała za wygraną .
- Mam swój domek , wy macie swój . Przecież i tak będziemy pewnie cały czas poza domkiem więc nie ma o czym mówić Lils , na prawdę - powiedział Niall i posłał jej uśmiech.
Każdy z nas wszedł do swojego domku. Wystrój był niesamowity , bardzo przytulny i pasował do tej całej atmosfery. W domku znajdowała się sypialnia i łazienka . Na posiłki będziemy chodzić do hotelu. Poczułam obecność Zayn'a tuż za mną , a po chwili jego ręce na mojej talii.
- To wszystko będzie nasze przez najbliższe 2 tygodnie - jego usta były bardzo blisko mojego ucha.
Szeptał , ledwo co słyszalnie. Po całym moim ciele przeszły ciarki , nadal nie mogę uwierzyć w to że moje ciało reaguje na niego tak mocno . Faktycznie ostatnio spędzamy mniej czasu niż zazwyczaj . Odwróciłam się do niego przodem , a moją twarz objęły jego dłonie. Nasze usta połączyły się w pocałunku. Poczułam pożądanie , czułam także jak emanuje ono od Zayn'a .Przerwał nasz pocałunek zdejmując ze mnie mój t-shirt , po chwili ja zrobiłam to samo z jego koszulką.  Jego dłonie znalazły się na moich pośladkach , na co podskoczyłam . On to wykorzystał i zwinnie uniósł mnie do góry , a ja oplotłam moje nogi wokół jego bioder. Nasze pocałunki się pogłębiały , a ja z każdym jego dotykiem czułam się bardziej podniecona. Pożądanie wzrosło kiedy jego ciepłe usta zetknęły się ze skórą na mojej szyi.
Przeniósł mnie na łózko , a sam podparty łokciem leżał nade mną dalej mnie całując. Łapałam krótkie i nierównomierne oddechy . Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że moje ciało i emocje tak silne reagowały na jego zachowanie.
- Na prawdę cie kocham . - powiedział ledwo co łapiąc oddech.
Kciukiem gładził mój policzek i uważnie mi się przyglądał.
- Masz tak miękką skórę , uwielbiam cie dotykać - powiedział i położył się obok mnie na wielkim łóżku .
Wykorzystałam sytuacje i wtuliłam się w jego wyrzeźbione ciało .
- Ja ciebie też kocham - powiedziałam.
On odpowiedział mi całusem w czoło .

____________________
Myryryr ! :D
Pewnie myśleliście , że coś już będzie ? :D
A tuu nie ma ! ;p
Mogłabym takie coś napisać , ale nie jestem dobra w tego typu sprawach xd
RONNIE NIEUDACZNICA ;_; xd

Przepraszam za lekki poślizg i jakiekolwiek błedy w rozdziale  , ale jak wiecie wakacje się kończą a ja próbuję je wykorzystać na maxa :D ~ Ronnie xxx

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 73.

*Oczami Vivianny*

Doszłam do wniosku, że bardzo dziwi mnie moja postawa w związku ze śmiercią Isabelli, inni by chodzili zapłakani całymi dniami i nocami, a ja wręcz przeciwnie... Uśmiecham się. Wiem, ze Issy nie chciała by, bym była zrozpaczona. Widocznie tak musiało być jak mawia mój chłopak. Była już godzina 13, jak na Londyn lato było na prawdę ciepłe. Nagle usłyszałam wołanie z ogrodu, ujrzałam duży koc rozłożony na trawie, a na nim Lou bawiącego się z Rose. Nie wspomniałam, ze Lou zobowiązał się więcej czasu spędzać z mała.
- Chodź tuuu - jęknął błagalnie szatyn.
- Nie wydaje mi się, ze to ja obiecałam więcej czasu opiekować się swoja córką - powiedziałam z zadziornym uśmieszkiem.
- No, ale za tobą też się stęskniłem...
- Ty to wiesz czym mnie przekupić - stwierdziłam gdy weszłam do ogrodu. Za nim wyszłam z pokoju wzięłam sobie książkę, wiec położyłam się na brzuchu i zaczęłam czytać.

- Co robisz ?
- Czytam nie widzisz ? Czy już ci oczy padły ?
- No oczywiście, na Twój widok - delikatnie oblałam się rumieńcem i powróciłam do lektury. Nagle poczułam masę pocałunków składanych na moim ramieniu.
- Masz się opiekować Rose, zapomniałeś ?
- Nie zapomniałem, ale moja kochana córka znalazła sobie zabawę piórkiem Kevina, wiec mam trochę czasu, by poprzytulać się do mojej piękności.
- Przestaniesz mi słodzić ? - spojrzałam na niego wymownie.
- Hmm nie - nagle Lou obkręcił mnie na plecy i usiadł na mnie.
- Jak ty to zrobiłeś ?! - spytałam w szoku. Na serio nie mogłam uwierzyć, ze Louis dostał takich mięśni. Od zawsze wiedziałam, ze jest umięśniony, ale nie aż tak.
- Sam nie wiem, czysty fart - uśmiechnął się i zaczął pieszczotliwie muskać moje usta. Mnie natomiast przeszła fala przyjemnych dreszczy. Nagle usłyszeliśmy śmiech Rose gdzieś z daleka. Spojrzeliśmy się obydwoje w stronę śmiechu i zobaczyliśmy Lilly i Harrego trzymającego małą na rękach. Moja twarz przykryła się jeszcze większym burakiem niż 30 minut temu.
- Także tego... porywam Louisa na siłownie - odrzekł Hazza oddając mi Rose
. Był bez koszulki , całkowicie przygotowany do ćwiczeń.
- Nie mogę, dzisiaj cały dzień siedzę z Rose - stwierdził Lou po czym odebrał z moich rąk małą. Widać, że Harry nie był zadowolony z tego faktu.
- No proszę na godzinkę przynajmniej.
- Kurcze Harry... - wtrąciłam się - Louis ciągle gdzieś wychodzi, jak nie wywiady to próby, a to jeszcze coś innego i nie powiem, ale zaniedbał nas.
- Dokładnie i chcę teraz spędzić czas z Vivi i Rose - loczek zaczął coś mamrotać pod nosem, ale szybko skończył gdy napotkał srogi wzrok Lilly.
- Już tylko nie bij. Ehh no szkoda, chciałem trochę przypakować - po tych słowach wszyscy wybuchneliśmy gromkim śmiechem, nawet Hazza.
- To może zostaniecie u nas ? Harry razem z Lou pobawią się w tatusiów, a ja z Lills spędzimy w końcu trochę czasu razem - zaproponowałam.
- Ja jestem za - odpowiedzieli Lou i Lills razem. Teraz czekaliśmy na odpowiedz se strony Harrego.
- Harry prrrrrroszę - blondynka przybliżyła się do chłopaka i pocałowała.
- Za chwilę się zrzygam - zaczęłam udawać, odruch wymiotny, a Louis zaczął chichotać.
- To samo powinienem powiedzieć jak wy na kocu tam ten teges - loczek pokazał głową na kawałek materiału, a ja zgromiłam go wzrokiem - Dobra zostaniemy. Kiedy indziej pojedziemy.
- Vivka wiesz o czym myślę ?
- ZAKUPY ! - zapiszczałyśmy i pobiegłyśmy się szykować.
- Harry mogę Twój samochód prawda ? - Lills zrobiła minę niewiniątka, po chwili dołączyłam do niej.
- Bierz i uciekać mi - zaśmiał się loczek i rzucił klucze od auta.
- Czekaj ! - zatrzymałam się i pobiegłam na górę - Muszę się przebrać !
- Serio ? Dziewczyno ruchy !
- Już minutka ! - wygrzebałam z szafy jakieś ciuchy i poszłam do łazienki szybko się przebrać. Rzęsy przejechałam tuszem i byłam gotowa - Możemy jechać.
- No wreszcie. Chodź bo nam wszystkie rzeczy wykupią - wzięłam przyjaciółkę pod rękę i wręcz wybiegłyśmy z domu kierując się do auta.

*Oczami Louisa*

- One są szalone - zaśmiałem się z Harrym i weszliśmy w głąb mieszkania.
- Ojj tak, zobaczysz niedługo Rose będzie latać po centrum handlowym i ciągnąć cię na kieszeń.
- Taa już to sobie wyobrażam - wywróciłem oczy i spojrzałem na Rosallie. Mała zasnęła na moich rękach trzymając mnie za palec. Wyobraziłem ją sobie za parenaście lat. Piękną i szczęśliwą. Od początku gdy przyszła na świat wiedziałem, że nigdy nie dam jej nikomu skrzywdzić - Chodź ze mną.
- Gdzie ? Mam się bać ? TY CHCESZ MNIE ZGWAŁCIĆ ! Dobra bierz mnie !
- Z tym idź do Lilly - wszedłem do pokoju Rose i najdelikatniej jak mogłem położyłem ją w łóżeczku. Razem z Harrym weszliśmy do sypialni. Loczek od razu rozwalił się na łóżku, a ja zacząłem czegoś szukać. W końcu z dna szafy wyjąłem małe różowe pudełeczko.
- Co to jest ? - usiadłem na skraju łóżka i obracałem pudełkiem w dłoni - Nie gadaj, że...
- Tak. Chcę spędzić z Vivką resztę życia, do tego jest Rose i nie będziemy żyć na kocią łapę.
- Lou byś później tego nie żałował. Kiedy chcesz się oświadczyć ?
- Sam jeszcze nie wiem. Chciałem jak najszybciej, nawet dzisiaj. Z drugiej strony chcę by to było wyjątkowe.
- I pewnie potrzebujesz pomocy ?
- Znasz mnie jak nikt inny - uśmiechnąłem się do przyjaciela, a on poklepał mnie po ramieniu.
- Spokojnie Tomeczku, damy radę.
- Tylko proszę nie wymyślcie czegoś głupiego.
- A już miałem pomysł. Dobra chodź idziemy obejrzeć jakiś mecz, a o tym pomyślimy później - schowałem w stare miejsce pudełko z pierścionkiem i dogoniłem Harrego, by nie zabrał mi pilota.

*Oczami Vivianny*

Obładowane ciuchami weszłyśmy do Starbucks. Zajęłam miejsce przy ' naszym ' stoliku, a Lilly poszła zamówić kawę. Gdy wróciła z naszym zamówieniem od razu wzięłam kubek i upiłam łyk napoju.
- Wiesz, że teraz będzie ta nieprzyjemna część ?
- Aż na nią czekałam. Nawijaj.
- Czemu wyjechałaś ? Czemu nas zostawiłaś ?
- Okazało się, że nie mogę mieć dzieci. Wiesz, że Harry bardzo marzy o dziecku, z resztą ja też. Załamałam się po prostu...
- Każdy pewnie by się załamał, ale Harry nigdy by cię nie zostawił. A ty mu taki numer odwaliłaś. Nie mówiąc o mnie.
- Teraz nie rozumiem... - blondynka spojrzała sie na mnie podejrzliwie.
- Chodzi o to, że dosłownie nic mi nie powiedziałaś. Że idziesz do lekarza, że...
- Ale...
- Nie przerywaj mi. Wiesz, że mnie to denerwuje i tego nie lubię. Wracając do tematu, mam do ciebie o to żal, że po tylu latach nadal masz przede mną jakieś tajemnice. Obiecałyśmy sobie wszystko mówić.
- Jak okazało się, że byłaś w ciąży to też nic mi nie powiedziałaś tylko Issy.
- Issy znalazła u mnie w pokoju test, a chciałam powiedzieć od razu wszystkim. Taki był mój plan.
- Dobra koniec przesłuchania ?
- Na razie tak - uśmiechnęłam się i upiłam kolejny łyk mrożonej kawy. Gdy naszego zamówienia już nie było zebrałyśmy się do domu. Wchodząc do domu usłyszałam... ciszę. Spojrzałyśmy po sobie i weszłyśmy migiem do salonu. Chłopcy grali w fifę.
- Gdzie Rose ?
- Śpi - usiadłam obok Lou i położyłam głowę na jego ramieniu, próbując nie zasnąć.
- Harry chodź jedziemy już, późna godzina jest.
- Poczekaj tylko dokończymy.
- Nie Harry jestem zmęczona. No chodź juuuż, Vivka też już prawie zasypia - otworzyłam leniwie jedno oko i spojrzałam na Harrego.
- Dobra już - chłopcy wyłączyli grę, a Lilly z Hazzą poszli w kierunku drzwi.
- Odprowadzę was - zaoferował się Lou, ale położyłam mu głowę kolanach - Chyba raczej mi się to nie uda.
- Nie ma sprawy, pomóż jej dojść do łóżka - pomachałam im jeszcze ostatkiem sił po czym para opuściła dom.
- No wstawaj słońce.
- Nie ma słońca, bo jest noc - wymruczałam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Włócząc nogami jakoś doszłam do łóżka i od razu na nie upadłam - Rozebrać to ty mnie musisz.
- Mmm jakie propozycje - zaśmiał się szatyn. Poczułam jak odpina guzik od spodni i powoli je ze mnie ściąga. Kolejna była bluzka, delikatnie rozpiął od niej guziki i ściągnął z moich ramion - Dzisiaj śpisz tak.
- Spoczko foczko, chce spać - przykryłam się szczelnie kołdrą i próbowałam zasnąć. Poczułam jeszcze rękę Lou smyrającą mnie po brzuchu aż w końcu zasnęłam.
--------------
Uff jest napisany ;D
Nie wyszedł mi ;_; Jak zwykle, przepraszam. ;x
A zwłaszcza perspektywa Viv ;_;
btw. Uuuuu się szykuje ;D Ahh Lou. < 3
Podoba wam się taki pomysł ? ; >
Mam nadzieję, że tak ;D

Buzaki ~ Ells ^^

PRZEPRASZAM ZA JAKIEKOLWIEK BŁĘDY, ALE PISAŁAM TO O GODZINIE 3:30 NAD RANEM ;_;

niedziela, 11 sierpnia 2013

Uwaga !

Witam , witam ! :)
Z tej strony Ronnie :)
Nowy rozdział jest już do was w drodze , powinien pojawić się w przeciągu kilku dni ! :D 
Przybywam tu do was z zapytaniem ! :D
Jak wiecie nasze opowiadanie niedługo się zakończy ...
Mianowicie kończymy na 100 rozdziale . Uważamy , że tak będzie najrozsądniej :)
No , ale wróćmy do pytania . :D
Skończymy to opowiadanie , ale będzie mi tak jakoś pusto nic nie pisać ;x
Myślałyśmy razem z Ells o solowych projektach i właśnie z tym związany jest ten post.
Chciałabym zacząć pisać nowe opowiadanie , tylko nie wiem czy jest sens.
Myślałam , żeby było ono o jednym z chłopców z 1D. Opowiadanie nie byłoby takie jak każde. Myślałam o czymś bardziej ekstremalnym :D Chodzi mi o to , że bohater nie będzie sławny .
Wiem , że na pewno czytacie takie FanFiction jak DARK , COLD , DANGER .
PYTANIE ! 
JEST SENS , ŻEBYM ZACZĘŁA PISAĆ COŚ NA POZÓR TEGO ? 
CZYTALIBYŚCIE TAKIE OPOWIADANIE MOJEGO AUTORSTWA ? 

Czekam na szczere odpowiedzi xx
Pozdrawiam i buuuziaki xx - Ronnie .

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 72.

*Oczami Lilly*

Nadal nie mogę uwierzyć w to , że nie ma jej już z nami. Odeszła i nigdy nie wróci. Siedziałam w salonie w domu chłopców , tzn . w naszym domu . Atmosfera była smutna , nikt nie miał na nic ochoty. Szkoda mi było Niall'a .Stał i ciągle wpatrywał się w okno. Od pogrzebu nie odezwał się ani słowem. Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu. Spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.
- Niall , chodź coś zjeść. Nie możesz się głodzić.
- Nie , nie chce .
- Niall , prosze cię .
- Moje życie straciło sens , rozumiesz Lilly ? Nawet nie wiesz jak mi ciężko.
- Wiem mi jest tak samo ciężko . - powiedziałam i się do niego przytuliłam .- Prosze cie chodź chociaż z nami usiądź .
- Nie mogę , czekam ...
- Ale na co czekasz Niall ?
- Na Issy ...
- Niall , ale ona ...- zaczęłam.
- Nie , obiecała że nigdy mnie nie zostawi .Obiecała, że wróci ... - nie odpowiedziałam nic tylko przytuliłam go jeszcze mocniej . - Później do was przyjdę .
Poszłam do kuchni i zaparzyłam herbatę . Wzięłam do ręki kubek z gorącym napojem i ruszyłam na górę do sypialni . Usiadłam na podłodze i wyjęłam album ze zdjęciami.
Album w którym były zdjęcia od dzieciństwa aż po teraźniejszość . Na pierwszych stronach znajdowały się wspólne zdjęcia z Issy i Vivi . Każdy wyjazd , każde wspólne spotkanie starałyśmy się uwiecznić , żeby potem mieć pamiątkę . Kolejno przekładałam strony , a zdjęcia stawały się coraz bardziej teraźniejsze. Usłyszałam , że ktoś wchodzi do pokoju. Był to Harry , szedł smutny z opuszczoną głową a kiedy wszedł do środka usiadł obok mnie . Wyjmował każde zdjęcie po kolei i uważnie się mu przyglądał. W końcu doszłam do zdjęć ,na których pojawiali się również chłopcy. Znalazły sie tam nasze zdjęcia z pierwszych randek , pamiętne spotkanie w Starbucks , przesłuchanie do X-Factor ... Wszystko , a na prawie każdym zdjęciu była Issy . Każdy się uśmiechał , nie martwiliśmy się niczym , nie mieliśmy pojęcia , że to wszystko się tak potoczy .
- Byliśmy tacy szczęśliwi ... - westchnęłam .
Harry podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy.
- Czemu wyjechałaś , czemu przed nami uciekłaś ? - widziałam , że ta sytuacja nie była dla niego łatwa. Śmierć Issy jeszcze wszystko pogorszyła .Jego oczy były zaszklone od łez.
- Ja ... stchórzyłam . - powiedziałam i automatycznie mój wzrok przeniósł się na dół . -
Bałam się twojej reakcji , wiem jak bardzo chcesz mieć dzieci .
- Lilly - złapał moją rękę - kocham cię i zawsze będę kochał .
Wiesz , że nigdy cie nie skrzywdzę. Ja po prostu chce być szczęśliwy , a największym szczęściem dla mnie jesteś ty . To dzięki tobie moje życie zmieniło się na lepsze. - skończył a ja patrzyłam się na niego ze łzami w oczach.
- Myślałam , że to będzie dla ciebie przykra wiadomość, nie chciałam cie martwić .
- Wiem skarbie jakie to trudne , ale nigdy w życiu nie pomyślałbym , że uciekniesz z tego powodu .
Prosze cie , obiecaj że już nigdy nie popełnisz takiego głupstwa . - ujął moją twarz w swoje dłonie i przyglądał mi się prosto w oczy .
- Obiecuję . - powiedziałam , a moje usta spotkały się z moimi.
- Damy radę , zobaczysz. - spotkaliśmy się czołami.
Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł .
- Harry , pamiętasz jak kiedyś kupiliśmy lampiony ?
- Pamiętam , leżą na dole w szafie . - odpowiedział całkowicie zdezorientowany.
Zajrzałam do szafy , a one rzeczywiście tam były.
- Zobaczmy ile ich tu mamy - mówiłam sama do siebie .
Przeliczyłam po cichu i stwierdziłam , że wystarczy dla wszystkich.
- Chodź , idziemy . - powiedziałam
- Ale gdzie ?
- Chodź zobaczysz . - wyszłam z sypialni i zbiegłam na dół po schodach do kuchni .
Wzięłam zapalniczkę , na całe szczęście wszyscy siedzieli w salonie.
- Chodźcie wszyscy do ogrodu . - wyszłam i położyłam lampiony na stole .
Niestety nikt jeszcze nie wyszedł z domu .
- No chodźcie , mam pomysł . - powiedziałam wychylając się przez drzwi .
Wszyscy wyszli , ale ich humory nie były najlepsze , w sumie mój też taki był. Wszyscy usiedliśmy dookoła wielkiego stołu , przy którym zawsze organizowaliśmy sobie ogniska .
- To są lampiony , proszę dla każdego po jednym . - przeszłam i wręczyłam każdemu jeden lampion. - Dzięki nim , uczcimy pamięć o naszych bliskich , których niestety nie ma już z nami . - tłumaczyłam dalej.
Wnioskując po ich minach , pomysł im sie podobał.
- Zacznę pierwsza . - wzięłam do reki zapalniczkę i zapaliłam wylot lampionu
- Chciałabym uczcić pamięć Issy i moich rodziców . Kocham was . - powiedziałam i puściłam lampion , a on poleciał wysoko.
Poczułam jak Harry obejmuje mnie w tali . Przejął ode mnie zapalniczkę .
- Ja chciałbym uczcić pamięć Issy , naszej przyjaciółki , która odeszła. - zrobił to samo co ja , a na niebie widniały już 2 lampiony.
- Moja Issy odeszła , ale wiem że nie chciałaby żebyśmy się zamartwiali. Będziemy ją kochać na zawsze , żegnaj Issy , mój aniołku. - lampion Niall'a , poleciał wysoko w górę.
- Ja chciałbym pożegnać przede wszystkim Issy , ale jest jeszcze ktoś szczególny. Uczcijmy też pamięć naszych fanów , których nie ma z nami. Dziękujemy im wszystkim , że byli z nami i nas wspierali , kochamy was wszystkich . - tym razem lampion puścił Liam.
- Ja chcę pożegnać Issy , ale również moich rodziców . Tęsknie za wami . - Vivi puściła swój lampion .
- Nasz lampion będzie wspólny . - zaczęła Vanessa. - Razem z Zayn'em i Lou chcemy pożegnać Issy , kochamy cie mała . - Vanessa puściła ich wspólny lampion.
Wszyscy staliśmy razem i przyglądaliśmy się jak nasze lampiony widnieją na niebie . Unosiły się wyżej i wyżej. Nigdy o nich nie zapomnimy , zawsze będziemy kochać bliskie nam osoby , których niestety zbyt wcześnie nam zabrakło. Razem z lampionami odeszła nasza żałoba , ale nigdy pamięć. Żałoba , bo przecież oni nigdy nie chcieliby nas zasmucać.



__________________________________________
Cześć wszystkim ! :D

Nie ma już z nami Issy , wiemy że nawet nie śmieliście pomyśleć o takim zwrocie akcji , ale taka nasz rola , żeby was zaskakiwać :D
Lilly , wróciła do domu !
Jak myślicie , wszystko będzie po staremu ?

Jeeest taak gorąco !
Korzystajmy z wakacji ! Dopóki to możliwe ! :D
Pisss yooł :D i buuziaczki xx -Ronnie xx


sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 71.

*Oczami Vivianny*

Ciepłe promienie słońca wdarły sie do pokoju zmuszając mnie do otwarcia oczu. Z wielkim bólem podniosłam powieki i dopiero teraz zorientowałam się, że śpię w poprzek łóżka. Starałam przypomnieć sobie co działo się w nocy, ale miałam pustkę. Zaciekawił mnie fakt gdzie jest Louis, więc wstałam leniwie z łóżka i założyłam skarpetki. Przechodząc przez kuchnię ujrzałam talerz pełen tostów i karteczkę
' Pojechałem na wywiad, będę koło 15. Kocham Cię. xx '
Uśmiechnęłam się do siebie i wzięłam się za śniadanie. W między czasie wzięłam laptopa z pokoju i weszłam na Twittera. Dałam Follow Back paru fanom i im odpisałam.Nagle usłyszałam płacz Rose dobiegający z pokoju. Mała gdy tylko mnie zobaczyła przestała płakać i uśmiechnęła się.
- Dzisiaj maleńka robimy sobie babski ranek, tylko my dwie - ucałowałam ją w nosek, a ona pociągnęła mnie za włosy - Rosallie Alex Tomlinson, za bardzo wdałaś się w ojca. Zawsze mnie ciągnie jak.... albo nie ważne, za młoda jesteś - wzięłam kocyk małej który dostała od Nialla oraz Issy i zeszłam z nią na dół. Położyłam ją w nosidełku, które uprzednio postawiłam na blacie kuchennym. Zaparzyłam wodę na herbatę, a dla Rose wyjęłam mus jabłkowy, który wręcz uwielbiała.
- Dobre prawda ? Jak będziesz mogła jeść to co ja albo tatuś to będzie jeszcze lepsze - lubiłam rozmawiać z Rose, choć ona nic nie rozumiała sprawiało mi to dużą przyjemność. Włożyłam brudne naczynia do zmywarki, a słoiczek wyrzuciłam. Rose zostawiłam w salonie bawiącą się swoimi zabawkami, a sama poszłam wziąć prysznic. Chłodne krople spływały po moim karku przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze. Okryłam się ciepłym ręcznikiem i poszłam ubrać się w jakieś ciuchy. Po długich zastanowieniach w końcu wybrałam coś dla siebie. Przechodząc przez korytarz spojrzałam na zdjęcia widniejące na ścianie. a na widok jednego nie mogłam się nie uśmiechnąć - Niall z Rose. Horan strasznie rozpieszcza małą i zawsze gdy nas odwiedza lub odwrotnie nie może od niej odejść choć by na sekundę. Wróciłam na dol i siadając obok Rose wlaczylam TV. Nagle naszla mnie ochota na ciasto czekoladowe. Obeszlam cala kuchnie w poszukiwaniu składników, ale nie mogłam znaleźć. Poszłam na górę ubrać Rose, by później wyjść na jakieś zakupy gdy nagle usłyszałam otwierane drzwi frontowe. Zeszłam na dół i ujrzałam Louisa, Nialla, Harrego, Vanesse, Zayna i Liama.
- Stało się coś ? - wszyscy siedzieli w ciszy - Możecie mi powiedzieć co się dzieje ?!
- Issy... ona - zaczął Niall - Nie żyje.
- Żartujesz prawda ? - ostatnie słowa blondyna zatrzymały się w mojej głowie i nie chciały z niej uciec. Cały obraz miałam jak za mgłą z powodu nagromadzających się łez.
- On nie żartuje Viv. Issy miała wypadek i go nie przeżyła - wtrącił się Liam.
- Kłamiecie... - skwitowałam szeptem - Wy wszyscy kłamiecie ! Issy żyje ! Za chwilę wejdzie tutaj z uśmiechem na ustach i...i będzie wszystko dobrze ! Zobaczycie.
- Viv, ona odeszła - Lou podszedł do mnie i przytulił, ale odepchnęłam go.
- Zostaw... Kłamiesz... Ona żyje... - uklękłam na podłodze i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Znowu poczułam zapach perfum Lou i jego ramiona oplatające się wokół mnie - Dlaczego... Najpierw Lilly,  teraz Issy...
- Ciii kochanie, wszystko będzie dobrze - szatyn głaskał mnie po włosach i kołysał - Nie płacz moja piękna księżniczko.
- Jak mam nie płakać Louieh ? Moja najlepsza przyjaciółka odeszła... nie ma jej.
- Czasu się nie cofnie, może tak miało być - chłopak ucałował mnie w czubek glowy i nadal przytulał.
- Ja... ja musze pobyć chwilę sama, przepraszam - pociągnęłam nosem i pobiegłam na górę. Na całe szczęście natura dała mi zdolność biegania w szpilkach, więc w mgnieniu oka leżałam na łóżku i moczyłam poduszkę. Nagle nie wiedzieć czemu wzięłam telefon ze stolika nocnego i wybrałam numer do Justina. Był jednym z moich najlepszych przyjaciół, a do tego przeczuwałam, że ma tajemnicę.
- Heej Viv, co tam ?
- Juss, wiem gdzie jest Lilly. Jest u ciebie prawda ?
- Eee... poczekaj - usłyszałam trzask zamykanych drzwi, więc domyślałam sie, że Lills tam jest - Tak jest u mnie, a co się stało ?
- Możesz jej przekazać, że bardzo za nią tęsknimy ? Ii... przekaż jej, że jutro jest pogrzeb.
- Co ? Pogrzeb ? Kogo ?!
- Naszej małej Issy - mówiąc to znowu sie rozkleiłam - Miała wypadek i nie przeżyła.
- O boże, współczuję. Przekaż moje kondolencje Niallowi, na pewno biedak strasznie cierpi.
- Dobrze, a ty przekażesz Lilly o tym ?
- Oczywiście.
- Dzięki Justin. Ja kończę, buźka.
- Papa - rozłączyłam się, a chwilę później do pokoju wszedł Lou. Nic się nie odezwał tylko usiadł obok mnie i przygarnął do siebie. Wiedział, że teraz nic mi nie pomoże, oprócz obecności jego i Rose.


*Oczami Lilly*

Pogoda była piękna , dawno nie widziałam tak bezchmurnego nieba. Wszystko zapowiadało się na przepiękny dzień. Wstałam rano i udałam się do kuchni , gdzie zastałam Justin'a.
- Cześć , jak się spało ? - zapytał popijając kawę .
- Hej , całkiem dobrze . Chcesz coś zjeść , czy już jadłeś ? - zapytałam
- Jeśli zaproponujesz mi coś dobrego to się skuszę - powiedział i posłał mi promienny uśmiech.
Zawsze kiedy się tak uśmiechał , przypomniało mi się dzieciństwo.
- A na co masz ochotę ? Tosty , gofry , naleśniki ?
- Emm , naleśniki ! - powiedział triumfalnie .
- Niech zgadnę , do tego syrop klonowy ? - spojrzałam się na niego , a on twierdząco pokiwał głową - Niech ci będzie , zabieram się do roboty .
Zaczęłam przygotowywać naleśniki , wyjęłam miskę z szafki i odpowiednie składniki .
- Kiedy mu to powiesz ? - zapytał nagle Justin.
Oparłam się rękoma o blat i wzięłam głęboki oddech.
- Powiem , tylko daj mi czas.
Nagle zadzwonił jego telefon.
- Przepraszam na chwilę .
Wyszedł , a ja zabrałam się za dokończenie naleśników. Jego rozmowa się dłużyła , a ja zdążyłam przez ten czas przygotować wszystko do śniadania. W końcu Justin zakończył swoją rozmowę i wrócił do kuchni . Jego humor widocznie się pogorszył , może przyczyną tego była rozmowa ?
- Już gotowe , mam nadzieje że będą ci smakowały . - powiedziała i się uśmiechnęłam .
- Lils muszę ci coś powiedzieć .- zaczął a ja zaczęłam przyrządzać porcję dla siebie .
- Słucham ?
- Dzwoniła Vivi , musisz wrócić do Anglii , bo ...
- Bo co ? Coś się stało ? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Bo Issy nie żyje . - talerz z moją porcją śniadania spadł z hukiem na podłogę .
- Ale jak .. . jak to nie żyje ? - nie mogłam w to uwierzyć.
- Miała wypadek , lekarze nie zdążyli jej uratować . - poczułam jak podszedł do mnie i mnie objął ramieniem .
Momentalnie moje oczy przepełniły się łzami , nie wiedziałam kompletnie co się ze mną dzieje .
- Justin , to nie prawda , ona musi żyć . - płakałam , nie mogłam się powstrzymać .
- Niestety Lils , Issy odeszła .- jego słowa dobitnie trafiły do mnie.
Wyślizgnęłam się z jego objęć i upadłam na podłogę . Zaczęłam płakać , nie mogąc się powstrzymać. Usiadłam opierając się o szafkę , ręce zatrzymałam na kolanach podtrzymując tym samym głowę .
- Issy nie żyje , moja mała Issy nie żyje ... - mówiłam płacząc.
Justin usiadł obok mnie .
- Jejku , jaka ja byłam głupia. Byłam po prostu tchórzem . Uciekłam od nich , a teraz jedna z moich najlepszych przyjaciółek nie żyje... Nie mogę nawet znieść tej myśli ...
- Lilly przecież to nie twoja wina , mała .
- Wiem Jus , ale to nie zmienia faktu , że nigdy jej już nie zobaczę . Nigdy razem nie usiądziemy i nie pozwierzamy się , nigdy już razem nie pójdziemy na zakupy. Nigdy , nigdy już jej nie przytulę . Straciłam kolejnego członka mojej rodziny. Czemu zawsze wszystko przytrafia się mnie ? Czemu zawsze ja ? - znowu wybuchnęłam płaczem .
- Jutro jest pogrzeb . - powiedział cicho Justin .
- Już jutro ? - zerwałam się na równe nogi .
- Tak , pakuj się , rano mamy samolot do Anglii.
- Dzięki Jus , za to co dla mnie robisz - powiedziałam i spojrzałam się do niego.
Nie byłam w stanie nawet sie uśmiechnąć , nadal nie wierzę , że moja Issy już nie żyje.
- Boże Niall , jak on wytrzymuje , A Harry , Zayn albo Li i w ogóle reszta ? Jejku powinnam być tam teraz z nimi ... - znowu zaczęłam płakać .
- Wiem Lils , ale najwcześniejsze bilety dostałem na jutrzejszy ranek , przykro mi nic nie mogłem na to poradzić.
- No trudno nic już nie zrobimy w tej sprawie , i tak już dużo zrobiłeś jeszcze raz dziękuję . - uścisnęłam jego dłoń .
Wstałam i od razu ruszyłam się spakować . Nie zajęło mi to dużo czasu , pakując się ciągle myślałam o tym jak oni wszyscy dają tam sobie radę . Kiedy skończyłam pakowanie , położyłam sie na łóżku i nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam .

*Oczami Harry'ego*

Nadal nie mogę w to uwierzyć , że nie ma jej już z nami. Nad nami krąży jakieś złe fatum, które się skumulowało a teraz daje się we znaki. Najpierw Lilly , teraz Isabella. Od rana każdy przygotowywał się do pogrzebu . Atmosfera w domu była napięta , każdy miał za sobą nieprzespaną noc . Ekspres do kawy pracował na najwyższych obrotach , każdy pił kawę w mega ilościach aby tylko jakoś przetrwać ten dzień .  W kuchni krzątał się Niall . Podszedłem do niego i złapałem go za ramię . Nie powiedziałem nic , bo w tej sytuacji pomoże tylko obecność . Każdy był już gotowy do wyjścia . Dopiłem ostatni łyk mojej kawy i ruszyliśmy do kościoła . Zastaliśmy tam wielu znajomych , ludzi którzy przyszli pożegnać naszą Issy . Byli nawet fani dziewczyn , ktorzy chcieli pożegnać jedną ze swoich idolek . Gdy zajęliśmy miejsca w ławkach , a ksiądz zaczął czynić swoje powinności . Siedziałem obok Vivi , która próbowała uspokoić malutką Rose , nawet ona nie była spokojna tego dnia .
- Czy jest z nami ktoś , kto chciałby powiedzieć kilka słów o pannie McKinley ?
Z ławki wstał Niall i ruszył w stronę mównicy .
- Isabella była moją dziewczyną ... Zawsze nią już pozostanie. Kochałem ją , kocham i będę kochał .W tej kwestii nigdy nic się nie zmieni. Dzieliłem z nią ostatnie 2 najlepsze lata mojego życia . To co nas łączyło było dla mnie nowym uczuciem . Była dziewczyną idealną , która potrafiła czasami mnie nawet opieprzyć jak poszło coś nie tak. Brakuje mi jej , bardzo mi jej brakuje . Pamiętaj , zawsze cie będę kochał aniołku. - powiedział i ze łzami w oczach wrócił na swoje miejsce . Kolejna była Vivka . Ręce strasznie jej się trzęsły.
- Pamiętam każdy dzień spędzony z Issy. Wszystkie wzloty i upadki , kłótnie , płacze , śmiechy ... Najbardziej zapadły mi w pamięć trzy wydarzenia . Droga przez X - Factor, tak to było coś . Każda z nas przychodziła do domu tak zmęczona , że nie miała nawet siły palcem ruszyć , ale na wspólne oglądanie filmów i rzucanie się popcornem zawsze była siła . Kolejny , gdy nasza Issy znalazła test ciąży u mnie w pokoju i ona jedyna wiedziała o wszystkim , było to dla mnie nowe przeżycie nie wiedziałam czy sobie poradzę , nie wiedziałam czy tą wiadomość zaakceptuje ojciec Rosallie , ale dzięki Iss miałam nadzieję . I ten najgorszy dzień , gdy dowiedziałam się , że moja przyjaciółka , siostra nie żyje . Życie bez naszej małej Issy będzie teraz szare , smutne ... Śpij spokojnie moja siostrzyczko - Viv odeszła i wybuchła płaczem . Od razu wtuliła się w Louisa. 
Nagle do mównicy podeszła wysoka blondynka w ciemnych przeciwsłonecznych okularach . Podwyższyła mikrofon na odpowiednią wysokość i zdjęła okulary . Okazało się , że to była LILLY . Spojrzałem na każdego , byli w takim samym szoku jak ja . Na twarz Vivianny wkradł się lekki uśmieszek , ale był on prawie nie widoczny .
- Chciałaby powiedzieć parę słów o Issy . Od małego się z nią przyjaźniłam , wiedziała o mnie wszystko tak samo jak ja o niej . Razem z dziewczynami tworzyłyśmy zgraną paczkę , tworzyłyśmy zespół a teraz brakuje jednej z nas . Właśnie straciłam kolejnego członka rodziny . Nie będzie już z nami naszej zespołowej mamy , która nas uspokajała . Nie będzie naszej przyjaciółki , która podtrzymywała nas przy duchu. Issy , śpij spokojnie nasz aniołku .
Odeszła od mównicy cała zapłakana i ruszyła w naszą stronę , miejsce obok mnie było wolne więc je zajęła. Usiadła i płacząc wtuliła się we mnie . Tak bardzo mi jej brakowało .
- Przepraszam . - powiedziała szeptem .
- Będzie dobrze - powiedziałem ze łzami w oczach łapiąc jej rękę .
----------
Hello ! xx
Tutaj Ells ^^
Razem z Ronnie wymyśliłyśmy, że ten rozdział napiszemy we dwie. Mam nadzieję, że się podoba ; )
Trochę się namieszało... Co ja gadam trochę ? NAWET BARDZO ! ; o
Ale nie bójcie się, nie zamierzamy już nikogo uśmiercać ; D

Dziękujemy wszystkim z osobna za to, że jesteście z nami i nadal wytrzymujecie takie dziwne pomysły ; D
KOCHAMY WAS ! xx
~ Ells ^^ & Ronnie

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 70.

*Oczami Isabelli*


Prawdopodobnie dzień rozpocząłby się tak jak zwykle. Niestety nie ten dzień, odkąd okazało się, że Lilly uciekła nie wiadomo dokąd, nic nie jest tak jak dawniej. Przebudziłam się po krótko trwającej drzemce,po czym skierowałam wzrok na zegar, który wybijał godzinę w pół do szóstej. Wywlokłam się z łóżka, gdyż byłam pewna, że dalsze próby zaśnięcia, nie dojdą do skutku. Następnie powolnym krokiem udałam się w kierunku łazienki, po uporaniu się z czynnościami związanymi z poranną toaletą, opuściłam pomieszczenie. Przekroczywszy próg, znalazłam się w punkcie wyjścia, ponowie popatrzyłam na zegar, którego wskazówki wskazywały za dziesięć szóstą. Opuściwszy po cichu pokój, również po cichu skierowałam się w kierunku kuchni. Kiedy znalazłam się na miejscu, postanowiłam, że pobudzę swój organizm herbatą. Starałam się jak najciszej otworzyć jedną z szafek, niestety wydała ona przenikliwy skrzyp. Ze sterty różnorakich opakowań, wygrzebałam pudełko z moją ulubioną herbatą. Wyjęłam z jego wnętrza jedną torebkę, po czym wrzuciłam ją do, ówcześnie przygotowanej filiżanki. Po chwili zalałam jej zawartość wrzątkiem, a po całej kuchni rozniósł się charakterystyczny zapach naparu.Wzięłam do ręki filiżankę, po czym upiłam łyk gorącego napoju, ten właśnie łyk zrekompensował mi, nieprzespaną noc.
Podczas dalszego delektowania się naparem, moją uwagę przykuła sterta papierów, znajdujących się na stole. Prze ilustrowałam wzrokiem stos, po czym z jego dna, wyciągnęłam kopertę, zaadresowaną moim imieniem i nazwiskiem. Domyślałam się od kogo może być ten list, dzięki charakterystycznemu zapachu perfum, ale aby w pełni być pewna, postanowiłam, że zapoznam się z zawartością koperty. Bez chwili wahania, wyciągnęłam z jej wnętrza białą kartkę papieru.

                                                        Droga Isabello!
  Na wstępie tego listu, chcielibyśmy Cię powiadomić, że bardzo za Tobą tęsknimy. Ta właśnie tęsknota skłoniła nas do napisania tego listu.
- te słowa nie dość, że upewniły mnie w fakcie tego, iż ten list został napisany przez moich rodziców, to na dodatek dobitnie dźwięczały w mojej głowie. Mimo tego, postanowiłam, że przeczytam do końca słowa, zawarte na kartce papieru:
 Nie wiemy, od czego mamy zacząć, jest tyle spraw do wyjaśnienia. Powiedzmy, że zacznę od początku. Kiedy uciekłaś z domu, byliśmy pewni, że za niedługo wrócisz, bo życie na własny rachunek przewyższy Twoje realia. Niestety minął tydzień, miesiąc, rok, a Ciebie nadal nie było. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej nie mogłam doczekać się Twojego powrotu, dopiero niedawno dotarło to do mnie, że nie masz zamiaru wracać. Uświadomiłam sobie, że to wszystko moja wina, że nie powinnam układać Ci życia pode mnie, że nie powinnam spełniać swoich ambicji na Twojej osobie, a najważniejsze, że nie powinnam zabraniać Ci Twojej największej pasji, muzyki. Sądzę, że ten ostatni powód, zaważył na Twojej decyzji o ucieczce. Wraz z ojcem, mieliśmy do ciebie żal, ogromny żal, ale kiedy powoli zaczęły docierać do Nas Nasze błędyto ten żal do Ciebie, przerodził się w żal do samych siebie. Dotarło do Nas, jak bardzo Cię skrzywdziliśmy i jak duże błędy popełniliśmy. Jak ktoś kiedyś powiedział ,,Człowiek uczy się na błędach'' tak to jest prawda, my nauczyliśmy na swoich przewinieniach. Nawet nie wyobrażasz sobie, jaką dostaliśmy nauczkę od Ciebie. 
 Piszemy ten list w piątą rocznicę Twojego odejścia, wiemy, że to nie zmieni Twojej decyzji, nie wrócisz do domu, ale mamy choć grosz nadziei, że dasz nam drugą szansę na to, abyśmy mogli znów być Twoimi rodzicami. Toteż z tego powodu prosimy Cię, abyś znalazła choć chwilę na to, aby pojawić się w Naszym domu. 
 P.S: Jeszcze raz przepraszamy z całego serca, za wszystkie krzywdy, oraz prosimy o to abyś zjawiła się u nas dziś, na przyjęciu.
                                                                                                                       Mama i tata.


Moje oczy zaszkliły się łzami, a jedna z ich rówieśniczek, spłynęła po moim policzku, kreśląc tym samym drogę, swoim następczynią. Wzięłam do ręki filiżankę, niestety dzięki trzęsącym się dłonią, naczynie wyślizgnęło mi się z ręki, a jego zawartość, czyli bardzo gorąca herbata oblała moje udo, a już pusta porcelana, roztrzaskała się o podłogę, na niezliczoną ilość kawałków. Po chwili dotarło do mnie co przed chwilą się stało, poczułam ostre pieczenie w okolicy uda, z bólu syknęłam, a z zaciśniętych powiek, najpierw po kroplach, a później strumykiem wypłynęły łzy. Ścisnęłam dłonią poparzone miejsce, ale bardzo szybko tego pożałowałam, gdyż ból z każdą sekundą stawał się coraz to bardziej nie do zniesienia. W pewnym momencie tak jakby na moje wielkie szczęście, do kuchni wbiegł zdyszany Liam. Przez kilka chwil stał w bezruchu, a jego wzrok utkwił w martwym punkcie, mianowicie na mojej sylwetce, jednakże w niemal natychmiastowym tempie, powrócił jego rozsądek. W przeciągu ułamku sekundy, chłopak podbiegł do mnie, po czym łapiąc mnie pod kolanami, uniósł mnie, odkładając mnie na blacie obok zlewu, ułożył moją nogę w nim, odkręcił korek z zimną wodą, a bezbarwna ciecz oblała moją kończynę. Ponownie syknęłam z bólu, ale z każdą kolejną chwilą nieprzyjemne uczucie nikło, ustępując miejsca uldze. W międzyczasie Li, chaotycznie wywalał zawartości szafek,w poszukiwaniu odpowiednich przedmiotów do zakrycia rany, po chwili znalazł to czego szukał. W bardzo krótkim czasie moje poparzone udo, zostało w bardzo dobry sposób opatrzone. Siedziałam tak na blacie, gdy stwierdziłam, że muszę posprzątać, po incydencie, który miał zajście kilkanaście minut temu. Zeskoczyłam z szafek, ale moje próby doprowadzenia kuchni do porządku, nie doszły do skutku, gdyż Liam z powrotem odstawił mnie na poprzednim miejscu, mojego znajdowania się. Nie miałam siły się z nim spierać, toteż pozostałam w pozycji siedzącej. Po skończonym sprzątaniu, pomieszczenie lśniło, od czystości, gdyby mnie tam nie było, nie pomyślałabym o tym, że kilka chwil wcześniej panował tam taki chaos. Po ostatnich poprawkach Payno, uniósł się na łokciach, po czym zajął miejsce obok mnie.
- Issy teraz odpowiedź mi na pytanie, co tutaj się stało ? - jak zwykle stanowczym, ale ciepłym głosem w formie pytającej, chłopak sformułował wypowiedź. Jeszcze nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa, podsunęłam pod jego rękę białą kartkę. Brunet wziął ją w dłoń, po czym bez zbędnych pytań, oddał się czytaniu. Kątem oka obserwowałam go w pełni skupionego, pozostawał on w bezruchu, tylko jego gałki oczne wirowały od lewej, do prawej. Jeszcze raz zrealizowałam w głowie wersję listu, po czym dotarło do mnie, jak bardzo tęsknie za moją matką i ojcem. Brakowało mi ich cholernie, brakowało mi ich obecności i miłości. Zawsze widziałam w oczach Lilly i Viv zazdrość, o to że ja mam rodziców, a one nie, ale ja od pięciu lat nie utrzymywałam z nimi kontaktu, miałam w sobie żal, o to że nie potrafiłam docenić tego co mam. Mimo krzywd jakie mi wyrządzili, nie zwalniało ich to z bycia moimi rodzicami, zawsze tę dwójkę darzyłam miłością, pod osłoną mroku, często płakałam, że nie nie jestem przy nich, ale zawsze nad ranem, wracałam do życia w kłamstwie.
- Iss, nie wiem od czego zacząć...nawet nie wiesz jak jest mi cię szkoda, gdybym wiedział wcześniej - jak zwykle Li stanowczym, jednocześnie ciepłym tonem sformułował wypowiedź.
- Liaś, nie tylko ty nie wiedziałeś, nawet Niall nie miał o tym zielonego pojęcia, jedyne dwie osoby, które były wtajemniczone to Lilly i Vivianna - skierowałam wzrok na twarz bruneta.
- W takim wypadku musimy jak najszybciej powiadomić Horan'a - chłopak obrócił się na pięcie, po czym ruszył z miejsca w kierunku schodów, w ostatniej chwili złapałam go za ramię - Zaczekaj -...- Liam zrób to dla mnie, nie mów mu nic - wypowiedziałam błagalnym tonem, na jednym tchu.
- Isabello, posłuchaj mnie, masz zamiar go okłamywać ? - po chwili zastanowienia stwierdziłam - Wiem, ja wiem nie powinnam, ale ty nie masz pojęcia jacy oni są, a ja nie chce znów narażać naszego związku, proszę cię -
- Dobrze, ale robię to ze względu na was - na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Dziękuję, dziękuję ! - w podzięce, wpadłam w ramiona brązowookiego.
- Co masz zamiar teraz zrobić ? -brunet skierował na mnie wzrok.
- Zobaczysz - wymusiłam uśmiech.
                                                 
                                              
  *Pod domem Isabelli*

 Stanęłam przed bramą, będącą wejściem na posesję państwa McKinley'ów, nieoficjalnie moich rodziców. Po chwili zwątpienia, sprostałam samej sobie i pchnęłam metalowe ogrodzenie. Chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi i zapukałam , ponieważ czułam respekt. Od dawna nie widziałam rodziców, a cała ta sytuacja była dość dziwna. Po krótkiej chwili oczekiwań drzwi się otworzyły a w nich ukazał się mój ojciec .
- Część tato - powiedziałam , a mój tata od razu objął moja sylwetkę swoimi ramionami.
Był tak zdziwiony , że nie odpowiedział. Gestem ręki zaprosił mnie do środka. Z kuchni wyłoniła się moja matka. Widziałam w jej oczach ból i cierpienie. Próbowała je ukryć pod 'warstwą uśmiechu' na swojej twarzy.
- Isabella ... - powiedziała , a na jej twarzy malowało się wielkie zdziwienie.
Odstawiłam swoją walizkę i podeszłam do mamy. Od razu przytuliłam się do niej. To było coś czego mi brakowało w Anglii , tego uścisku który łagodził wszystkie smutki i bóle.
- Tyle cie nie widziałam córeczko ... Tak tęskniłam ... - po moich policzkach popłynęły łzy , a mama zaczęła gładzić moje włosy .
- Jestem mamo , przyjechałam jak prosiliście na te przyjęcie.- odwróciłam się a w drzwiach stał Liam.
- To jest Liam , mój przyjaciel . - podeszłam do chłopaka i złapałam go pod rękę wprowadzając w głąb salonu.
- Dzień Dobry - przywitał się Li .
Moi rodzice nigdy , nie poznali moich znajomych . Nigdy ich to nie obchodziło , zawsze liczyło się tylko to jak się uczyłam i moje zachowanie w szkole. Od kiedy pamiętam byli sceptycznie nastawieni na moje znajomości. Nie poznali jeszcze Niall'a. Już się boję co by było gdyby ...
Zaprowadziłam mojego przyjaciela do pokoju , gdzie miał spać. Zostawiłam go , żeby się rozpakował .
- Issabello , mogłabyś następnym razem nas uprzedzić że nie będziesz sama .
- Przepraszam mamo , coś się stało ?
- Wiesz , że nigdy nie znaliśmy nikogo z twoich znajomych . No bo jak to było możliwe ? - zaczęła matka.
- No właśnie , przecież nigdy nikt cie nie lubił . Nie pamiętasz już tego ? - ich głosy stawały się coraz głośniejsze i głośniejsze.
- Przestańcie ! To nie jest miłe ! - powiedziałam i poczułam jak robi mi się bardzo przykro .
- My doskonale wiemy , że to nie jest miłe. Nadal nie powiedziałaś koledze , że byłaś nielubiana w szkole ?  Że byłaś popychadłem i pośmiewiskiem dla całej szkoły ? Och może on też nie wie , że kiedyś byłaś bardzo pokaźnych rozmiarów ? - krzyczał , każde jego słowo dobitnie trafiało do mnie .
- Tato ! Przestań ! - upadłam na kolana na środku pokoju i zaczęłam płakać.
Wiedziałam , że Liam nie będzie się ze mnie śmiał. Bolało mnie to , że moi rodzice tak mnie upokorzyli, tak bardzo mnie zranili . Zaprosili mnie po to aby , wygarnąć mi te rzeczy ? - podniosłam głowę do góry i zobaczyłam jak Liam stoi na schodach i się wszystkiemu przygląda. Wstałam i wybiegłam z domu .Biegłam przed siebie cała zapłakana .
- Issy ! - usłyszałam wołanie .
Nie odwróciłam się , biegłam dalej. Było już ciemno , więc biegłam na oślep.
- Issy , poczekaj ! - rozpoznałam głos , to był Liam.
Odwróciłam się , ale jedyne co zobaczyłam to jaskrawe światła samochodu jadące w moja stronę .

*Oczami Niall'a*

Issy pojechała w odwiedziny do rodziców, może potrzebna była jej ta podróż i to spotkanie. Siedziałem sam w domu , nie miałem dzisiaj ochoty na żadne wypady do miasta . Wolałem zostać w domu i oglądać mecz . Mój cudowny relaks przerwał dźwięk telefonu . Dzwonił Liam . 
- No siema stary , co tam ? - odebrałem .
- Niall , ona ... 
- Co jest ? O co chodzi Li ? 
- Issy , ona ... Ona miała wypadek . 
Zamarłem w bezruchu. 
- Jak to wypadek , o co chodzi ? 
- Przyjedź do szpitala , szybko . 
Od razu się rozłączyłem i wybiegłem z mieszkania do garażu po samochód , odpaliłem silnik i ruszyłem jak najszybciej się da w stronę szpitala. Kiedy dotarłem tam od razu wbiegłem na odpowiednie piętro. Na korytarzu zastałem Liam'a. Siedział z rękoma opartymi o kolana. 
- Gdzie ona jest ? - zapytałem zdyszany .
Podniósł głowę do góry , a jego oczy były przepełnione łzami . Pokiwał tylko przecząco głową .
- Liam , powiedz gdzie ona jest ?! - krzyczałem . 
- Niall uspokój się . 
- Powiedz , gdzie ona jest ? Ja muszę ją zobaczyć !- byłem cały zdenerwowany . 
Na korytarz wyszedł lekarz , Liam nadal siedział z głową spuszczoną w dół. 
- Pan Niall Horan ? - zapytał kiedy do mnie podszedł .
- Tak to ja . - odpowiedziałem .
- Panna Isabella ... - powiedział i spojrzał się na mnie , jego wzrok był przeraźliwie dobijający - Niestety nie udało nam się jej uratować . Przykro mi - położył na chwilę rękę na moim ramieniu i odszedł .

Kiedy dotarło do mnie to co on powiedział , osunąłem się po ścianie na podłogę . Moje oczy przepełniły się łzami . Na korytarzu było słychać tylko mój płacz i płacz Liam'a . Moje życie straciło sens, świat się zawalił . Moja Issy NIE ŻYJE ... 


____________________
PRZEPRASZAMY , ŻE MUSIELIŚCIE TAK DŁUGO CZEKAĆ ! 

Doskonale wiecie to , że są wakacje i czas odpoczynku :D Niestety dość często brakuje nam czasu , żeby usiąść na dłuższą chwilę i napisać dla was rozdział . Jeszcze raz was za to na prawdę przepraszamy . 

Wracając do opowiadania :D 
Mówiłam , że się dopiero zacznie ? :D 
Obstawiam , że takiego zwrotu akcji się nie spodziewaliście ;) 

Wiem , że minął już miesiąc wakacji , ale chciałabym wam życzyć udanego wypoczynku :D 
Buziaaaki xx - Ronnie . x