niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 66.

*Oczami Lilly*

Właśnie kończy się zima , przychodzi wiosna i wszystko się zmienia. Justin wrócił już do Kanady , ale najważniejsze , że mam z nim jakikolwiek kontakt. Dzisiaj odbieram wyniki. To właśnie dzisiaj jest dzień , którego się obawiałam. Nikomu nie mówiłam o mojej wizycie u lekarza uznałam , że tak będzie lepiej . Kolejny dzień , który teoretycznie miałam spędzić w łóżku. Nie planowałyśmy z dziewczynami koncertów, z racji tego , że pojawiła się Rose. Kto wie , może już nie niedługo znowu zaczniemy koncertować ? 
Po wyniki miałam się zgłosić o 15 . Była już 13 , a ja nie mogłam wysiedzieć w miejscu . Postanowiłam pojechać już do szpitala . Po drodze nie mogłam odpędzić od siebie myśli , że jednak może się coś nie udać. Kiedy dotarłam do przychodni od razu ruszyłam w stronę recepcji. Na mieście były strasznie korki , więc byłam nie wiele przed czasem .
- Dzień Dobry , mogę w czymś pomóc ? - zapytała przemiła pielęgniarka .
- Nazywam się Lilly Thompson , miałam dzisiaj przyjechać po wyniki . 
- Aaaa tak , już kojarzę . Proszę udać się do gabinetu , pani doktor chce z panią porozmawiać . 
- Dobrze dziękuję .
W środku poczułam ukłucie. Wiedziałam , że coś jest nie tak. Wyniki zawsze odbierałam w recepcji , jednak teraz było inaczej . 
Zapukałam do drzwi lekko je uchyliłam . 
- Dzień Dobry , można ? - zapytałam
- Dzień Dobry , zapraszam Panno Thompson .
- Zaprosiłam panią do gabinetu , ponieważ mam coś ważnego do powiedzenia. - zaczęła kiedy usiadłam .
- Coś jest nie tak ? - zapytałam , a moje nerwy w tym momencie ledwo co wytrzymywały .
- Planowała Pani dzieci ? 
- Tak , własnie dlatego przyszłam na badanie . - już czułam jak robi mi się słabo .
- Tak myślałam ... - powiedziała i zaczęła czegoś szukać w szufladzie .
- Coś jest nie tak ? - powtórzyłam ponownie .
- Obawiam się , że nic nie wyjdzie z Pani planów . - odpowiedziała , a ja poczułam się jakbym dostała czymś ciężkim w głowę . 
Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. 
- Niestety , cierpi pani na rzadką chorobę , która uniemożliwia zajście w ciążę .Jednak czasami udaje się , ale to na prawdę są przypadki . - jej słowa dobitnie trafiały do moich uszu .
Wstałam z krzesła .
- Na prawdę mi przykro - pani doktor podeszła do mnie i przytuliła mnie.
- Dziękuję , do widzenia .- powiedziałam i wyszłam z gabinetu .
Jak najszybciej udałam się do mojego samochodu . Nie mogłam powstrzymać łez , które spływały po moich policzkach . 
Co teraz będzie ? Jak to wszystko się potoczy ? Co zrobi Harry jak się o tym dowie ? 
Nie mogłam do tego dopuścić . Wytarłam łzy z moich policzków.
Odpaliłam silnik samochodu i odjechałam do domu , gdzie zastałam chłopców.
- Lily ? Gdzie byłaś ? - zapytał Niall
- Gdzie byłam? Emm na zakupach ... - próbowałam jakoś uniknąć wytłumaczenia.
- Skoro byłaś na zakupach ,to gdzie są torby ?
-Nie było nic ciekawego , tylko zmarnowałam czas - nie wiedziałam , że Niall może być taki upierdliwy.
- No dobrze skoro nie chcesz mówić , nie będę Cię męczył. Tylko pamiętaj , że zawsze możesz mi powiedzieć jeśli coś jest nie tak ,okeej ?
- Jasne , dzięki Niall .- powiedziałam i go przytuliłam.
Nie miałam teraz ochoty na jakiekolwiek towarzystwo, chciałam być w tej chwili sama . Widziałam , że chłopcy przygotowywali sobie obiad , więc miałam czas dla siebie , bynajmniej tak myślałam.
Usłyszałam , jak drzwi się otwierają.
- Ej Lils co się stało ? - poczułam jak Harry siada obok mnie na łóżku , a jego dłonie spoczęły na moich biodrach tym samym mnie przytulając.
- Nic skarbie ,po postu mam gorszy dzień . - położyłam swoją rękę na jego twarzy .
- Wiesz , że zawsze możesz mi powiedzieć.
- Wieem , wiem . Na prawdę nic się nie stało. - lekko się do niego uśmiechnęłam . - Harry ? -chłopak spojrzał na mnie pytająco .
- Poleżysz ze mną chwile ?
- Jasne . - położyliśmy się, a on objął mnie swoimi ramionami.
Przy nim czułam się bezpieczna , ale nie mogłam znieść myśli ,że właśnie go okłamałam. Nigdy tego nie chciałam , ale nie mogłam dopuścić żeby się o tym dowiedział. Leżeliśmy w ciszy , teoretycznej ciszy. Moja dusza płakała, cierpiała i nie mogłam znieść myśli , że nigdy nie będziemy mogli mieć dzieci.
Nagle do naszej sypialni wszedł Zayn .
- Hazza idziesz z na.. O sory . - zawahał się w drzwiach .
- Spokojnie, wchodź .Nie przeszkadzasz . - powiedziałam z uśmiechem i podniosłam się na łokciu .
Próbowałam zakryć mój smutek i nie pozwolić żeby  to wyszło na jaw.
- Co tam stary ? - zapytał Harry.
- Chciałem spytać , czy idziesz z nami na siłownie .
- Niee , nie zostawię teraz Lilly samej.
- Idź Harry , należy ci się chwila odpoczynku.Przecież nie zostanę sama dziewczyny będą . Na prawdę dam sobie radę.
- Na pewno ?
- Na pewno jedź skarbie .
Wyjął swoją torbę z szafy i ruszyli z Zayn'em w stronę drzwi . Ruszyłam za nimi .
- Jeśli coś się stanie , dzwoń dobrze ? - chłopcy wsiadali do samochodu , a mój chłopak dalej stał w drzwiach wejściowych.
- Dobrze , wszystko będzie ok, obiecuję. - powiedziałam a on złożył pocałunek na moich ustach.
Wsiadł do samochodu i odjechali , a ja weszłam do domu .
- Lils ! Chodź do nas zrobimy gorącą czekoladę , obejrzymy jakiś film . Hmm ? Co ty na to ? - Issy zawołała mnie z salonu.
- Niee , myślę że pójdę do sypialni .
- Nie ma mowy ! Nie będziesz siedzieć sama w pokoju . - Vanessa podbiegła do mnie i zaprowadziła mnie na sofę .
Dziewczyny włączyły jakiś film ,obejrzałyśmy go.Wypiłam zadziwiającą ilość czekolady .
Niestety chłopców nie było jeszcze w domu.Tym razem wróciłam już do sypialni , od razu ruszyłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Ciepłe krople okalały moje ciało , a szum wody zrelaksował mnie i podesłał mi pomysł .Kiedy wyszłam z łazienki od razu wyjęłam moją walizkę i spakowałam swoje rzeczy , a walizkę schowałam głęboko w szafie.Wzięłam do ręki kartkę i napisałam list. Zakleiłam kopertę a na niej napisałam starannie Harry . Kopertę schowałam do szuflady w biurku , a do pokoju wszedł mój chłopak.
- Idę pod prysznic i za chwilę wracam - powiedział , kiedy chował torbę do szafy .
Odpowiedziałam mu uśmiechem , on poszedł do łazienki a ja usiadłam na łóżku . Wzięłam swój telefon i zaczęłam pisać wiadomość.
Czeeeść Jus xx. Co tam słychać ? - napisałam do Justin'a
Odpowiedź przyszła niemal natychmiast .
Cześć mała xx U mnie jakoś leci ,wszystko po staremu. A jak tam u Ciebie ?

Nie zawsze jest kolorowo , ale daję radę ;) - odpisałam .
Nie mogę się doczekać kiedy znowu się spotkamy i powspominamy stare czasy. - odpowiedział.
Coś wymyślimy i spotkamy się już niedługo . Obiecuję xx . 
- Aaaale jestem zmęczony . Trener daje nam niezły wycisk . - położył się i dał mi buziaka w policzek .
- No , ale dzięki niemu masz te wspaniałe mięśnie. Nie narzekaj skarbie . - powiedziałam i się do niego uśmiechnęłam.
- Ughh ,nawet nie wiesz jak cie kocham kochanie. - jego usta połączyły się z moimi ,po czym położył głowę na poduszkę i w mgnieniu oka zasnął .
Zeszłam na dół do kuchni w celu napicia się wody ,na dole też nikogo już nie dostrzegłam . Trener rzeczywiście dał wycisk chłopcom, a dziewczyny wcale nie były lepsze dzisiaj . Tak samo podczas nieobecności chłopców wariowały i biegały po całym domu. Jedynie ja nie mogłam spać. Wzięłam do ręki szklankę i nalałam sobie wody. Podeszłam do okna w kuchni . Ulica opustoszała, widniały tylko zapalone lampy . Gdzie nie gdzie można było dostrzec grupkę ludzi. Światła w pobliskich domach zgasły. Było już na prawdę późno . Nie mogłam tego dłużej trzymać w niepewności . Pobiegłam na górę do sypialni . Weszłam i jak najciszej potrafiłam otworzyłam szafę i wyjęłam moją walizkę. Szybko przebrałam się w cieplejsze ciuchy. Otworzyłam szufladę w biurku i wyjęłam wcześniej napisany list. Położyłam go na poduszce obok Harry'ego. Lekko usiadłam na brzegu łóżka i przyglądałam się mojemu chłopakowi .
- Kocham Cie Harry , zawsze będę pamiętaj skarbie . - powiedziałam i delikatnie złożyłam pocałunek na jego ustach .
Chłopak przekręcił się na drugi bok i cicho zamruczał. Wzięłam swoją walizkę i ostrożnie zeszłam z nią po schodach , tak aby nikogo nie obudzić. Włożyłam ją do bagażnika mojego samochodu i odjechałam na lotnisko .

____________________

Witajcie kochani xx
 W końcu nadeszły nasze upragnione i od dawna wyczekiwane WAKACJE ! :D
Jak tam wam poszło na zakończeniu ?

Wracając do opowiadania .
Trochę się namieszało ...
Ale zapewniam wam, że dopiero akcja się zaczyna .
Zachęcam czytać kolejne rozdziały ,bo NA PRAWDĘ  się będzie działo.

Przypominam kochani o zakładce KONTAKT xx , na prawdę jest nam miło jak zadajecie nam pytania . :)
Aaa no i oczywiście dziękujemy za ogromną liczbę wejść na bloga ! xx
Buzzzziaaaki xxx - Ronnie




środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 65.

*Oczami Louisa*


Pustka. Nie mam nic prócz pustki w głowie. Każde słowo wypowiedziane przez Ethana odbija się echem w moich myślach. Nie mogę patrzeć na Rose, na swoją własną córkę. Przez chwilę myślę, ale przecież to moja córka, ale później uświadamiam sobie, że może nie być. Całe dnie leżę w łóżku i myślę... nic nie myślę. Wszystkie moje emocje zostały wyprane, jak by ktoś wrzucił je do pralki.
Pewnego dnia stanąłem na tarasie z butelką wódki i przyglądałem się kroplom deszczu. Łzy leciały mi po policzkach i jak widać nie miały zamiaru przestać spływać. Vivianny nie było akurat w domu, więc mogłem się napić. Byłem już lekko wcięty, bo obraz nie był tak wyraźny. Powieki miałem ciężkie, a ciało czuło się wolne. Przez mój umysł przeleciała każda sytuacja od czasu gdy Viv powiedziała mi, że zostanę ojcem, aż do dnia walentynek. Dałem upust swoim emocjom i pustą butelkę rzuciłem jak najdalej w głąb lasu.
- DLACZEGO TY MI TO ROBISZ ?! - krzyczałem w niebo. Deszcz przemywał moją twarz, a ja klęczałem na trawie - ZA DUŻO JUŻ SIĘ NACIERPIAŁEM ! - nie usłyszałem nawet jak Vivka podchodzi do mnie, dopiero gdy poczułem jej ciepłe dłonie uspokoiłem się.
- Wrzeszczenie nic nie załatwi Louieh - jej ciepły głos sprowadził mnie na ziemię - Znów piłeś.
- Tylko troszkę - spojrzałem na nią zbolałym wzrokiem. Wstałem z ziemi i wszedłem do domu. Od razu poszedłem na górę i przebrałem się w suche i ciepłe rzeczy i udałem się do kuchni - Nie jesteś zła prawda ?
- Nie jestem, ale obiecałeś mi, że nie będziesz pić.
- Przepraszam, ale dla mnie to za dużo. Dowiedzieć się, że Twoje dziecko nie jest Twoje tylko jakiegoś gimbusa... no szlag mnie trafia - uderzyłem pięściami o stół. Zaraz później dziewczyna złapała mnie za policzki i spojrzała prosto w oczy.
- Ogarnij się, bo złością niczego nie załatwisz. Trzeba zrobić te cholerne testy i koniec. A do tego wiem lepiej z kim spałam, a z kim nie i Rosallie JEST Twoją córką. Jeżeli bardziej wierzysz Ethanowi niż mnie to na prawdę jest coś z Tobą nie tak i może źle wybrałam - poczułem jak by ktoś właśnie przebił mi serce - Nie chciałam tego mówić, ale jeśli nic innego nie pomoże to wyprowadzę się z Rose. Przecież to nie jest twoja córka - Vivianna mnie puściła i zaczęła iść w kierunku schodów gdy złapałem ją za nadgarstek i odwróciłem - Co chcesz jeszcze ?
- Chcę Ciebie - bez zastanowienia wpiłem się w jej usta. Nie mogłem pozwolić by odeszła, gdzieś beze mnie - Nigdzie nie idziesz. Wierzę Tobie... tylko tobie.
- Chodź ze mną - Vivka złapała mnie za rękę i poprowadziła na górę. Weszliśmy do pokoiku Rose. Mała leżała w swoim łóżeczku i bawiła grzechotką - Zobacz, ma to samo spojrzenie co ty, Twój nos oraz policzki. To Twoja córka.
- Masz rację, ale co zrobimy z Ethanem ? - spytałem gdy wziąłem małą na ręce. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że Vivianna ma rację.
- Zrobimy te testy dla świętego spokoju. Jeśli ty jesteś ojcem to wielkie Alleluah, a jak Ethan... no nic żyjemy dalej.
- Za chwilę jedziemy. Dzwoń do Ethana - Vivka wyszła z pokoju, a ja nadal siedziałem z Rose na rękach. Uśmiechnęła się do mnie i złapała mój palec. Pomyśleć, że jeszcze rok temu nie pomyślałbym o tym by mieć dziecko. Żaden figo fago nie będzie rozwalać mi rodziny.
- Za godzinę będzie w szpitalu - dziewczyna odebrała ode mnie Rose, a ja poszedłem pod prysznic, by jakoś wyglądać. Po 30 minutach mogliśmy już jechać. Szpital był w samym centrum, ale korków nie było. Przed szpitalem czekał juz na nas Ethan. Spojrzałem na Vivkę i splotłem nasze ręce - Miejmy to już za sobą.
- Też mnie nie cieszy, że muszę was widzieć - odszczeknął brunet. Serio ten gnojek zaczyna mnie wkurzać. Weszlismy do szpitala i podeszliśmy do recepcji. Starsza kobieta kazał pójść nam do laboratorium. Za biurkiem siedziała młoda pani doktor, była bardzo ładna nie powiem, ale ja swój obiekt westchnień miałem przy sobie. Lekarka gdy tylko mnie zobaczyła oblała się rumieńcem i odpięła jeden guzik od fartucha. Parsknąłem śmiechem i spojrzałem na Vivkę. Siedziała na krześle obok biurka i bawiła się z Rose. Na całe szczęście nie widziała poczynań pani doktor, więc byłem spokojny. Najpierw była kolej Ethana, rozbawiło mnie to jak chłopak ją poderwać. Następna była moja kolej, zasiadłem na fotelu, a lekarka zaczęła mi majtać cyckami przed oczami.
- Nie wierzę, że mogę poznać samego Louisa Tomlinsona. A mam takie pytanie do Ciebie, pewnie jesteśmy w tym samym wieku. Jesteś wolny ? Może dałbyś się umówić na jakąś kawę ?
- Widzi pani...
- Ojj nie na pani, bo czuje się staro, jestem Karen.
- Dobrze Karen. Widzisz tą dziewczynę z dzieckiem ?
- Tak, to Twoje siostry prawda ?
- Vivka to moja dziewczyna, którą kocham nad życie. A ta mała na jej rękach to nasza córka. A i dla Twojej informacji moja dziewczyna jest bardzo zazdrosna, więc raczej nie pójdziemy na kawę Karen - zaakcentowałem jej imię i szyderczo uśmiechnąłem. Mina kobiety była bezcenna, kątem oka spojrzałem na Vivkę. Uśmiechnęła się od ucha do ucha i spojrzała porozumiewawczo. Ostatnia była Rose. Vivianna nie mogła znieść płaczu małej, z resztą jak ja. Gdy tylko pani doktor skończyła, Vivka wręcz rzuciła się w stronę małej i próbowała uspokoić. Nie wychodziło jej to, bo sama była roztrzęsiona w końcu niecodziennie słychać taki płacz.
- Wyniki proszę odebrać jutro w recepcji po 15.
- Dziękujemy do widzenia - Vivka zgromiła jeszcze wzrokiem panią doktor i wyszła. Gdy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz Ethan gdzieś poszedł. My zaś wsiedliśmy do samochodu i postanowiliśmy pojechać do naszej zgrai dzieci. Gdy zajechaliśmy pod dom od razu usłyszeliśmy głośny śmiech Nialla. Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem gdy ujrzeliśmy Horana z majtkami na głowie i skarpetkami na rękach.
- A tak po za tym to wszyscy zdrowi ? - spytała Vivka.
- Cichoo, jestem meduzą - odparł Niall. Spojrzałem na moją dziewczynę, a ona tylko wzruszyła ramionami.
- Meduzo gdzie reszta ?
- Gdzieś pływają w oceanie - nie wnikałem w umysł blondyna i poszedłem w stronę kuchni. Zobaczyłem tam Harrego sprzątającego nie mały bałagan.
- Przyszedł mój Louisek ! Kochanie stęskniłem się - krzyknął loczek i rzucił na mnie.
- Taak stary, ciebie też miło widzieć. Wiesz może... co brał Niall ?
- Dzisiaj mało jadł, wiesz jak to jest z nim.
- No tak. Może od Ciebie się dowiem gdzie reszta ?
- Siedzą na górze u Lilly w pokoju. Nikt nie chciał sprzątać, po robieniu ciastek, więc pobiegli tam, a ja zostałem.
- Ojj mój biedulek, choć przytulę Cię - powiedziałem przez śmiech.
- Może... chcesz za mnie posprzątać ? - tak jak reszta pobiegłem ze śmiechem na górę - TOMLINSON NIE POKAZUJ SIĘ TUTAJ, BO CIĘ NADZIEJĘ NA TĄ SZCZOTĘ !
- Se możesz, wiesz co zrobić z tym - krzyknąłem jeszcze i wszedłem do pokoju Lilly. Vivka już tam siedziała. Na reszcie szczerze się śmiała, od czasu gdy urodziła Rosallie stała się bardzo poważna i spokojna.  Dziewczyna wizięła do ręki gitarę i szarpnęła za struny.
- NIALL CHODŹ ZAŚPIEWAM CI PIOSENKĘ ! - Horan w mgnieniu oka znalazł się w pomieszczeniu, a Vivka zaczęła grać piosenkę.
- Jaka piękna ! Moja królowo ! - żarłok zaczął kłaniać się Vivce, a ta o mało co nie spadła z łóżka. Nagle do pokoju wpadł Hazza.
- Oooo mój tatuś wrócił ! - krzyknęła czarnowłosa i przytuliła się do nogi Harrego - TAAATOO JA CHCE LOODA !
- ...
- ALE NIE TAKIEGO LODA ZBOCZEŃCU !
- A już myślałem.
- Idź do Lilly niech wjndnjqkn - zatkałem Vivce usta ręką i próbowałem uspokoić, ale wychodziło to na marne, bo sam nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
- Też nie omieszkam - loczek poruszył śmiesznie brwiami, za co dostał od Lilly poduszka w głowę - Za co to ?
- Za twarzowe kocie - blondynka wytknęła mu język. Koło 20 pojechaliśmy do domu. Od razu poszedłem pod prysznic i przebrałem się w piżamę. Wychodząc z łazienki usłyszałem delikatny śpiew Vivki dobiegający z kuchni. Dziewczyna trzymała na rękach małą i karmiła próbując uśpić.
- Lubię patrzeć jak zasypia - wyrwała mnie z zamyśleń Viv. Objąłem ją od tyłu i spojrzałem na Rose, miała już przymknięte oczy.
- Aniołek, ciekawe po kim to ma.
- Po mamusiu, a po kim ? Może po Tobie, haha w życiu. Jay mi opowiadała jaki byłeś - wywróciłem oczami i skierowałem się w stronę schodów - A buzi gdzie jest ?
- Jak zasłużysz to może dostaniesz - skwitowałem z zadziornym uśmieszkiem.
- Pff to nie - odwróciła się do mnie plecami, a ja szybko obkręciłem ją na krześle i wpiłem w jej usta, zaraz później ucałowałem Rose w nosek.
- Dobranoc księżniczko - jeszcze raz posmakowałem ust dziewczyny i po raz kolejny poszedłem w stronę schodów.
- Dobranoc brzydalu.
- Wzajemnie - wszedłem do pokoju i rzucając dzisiejsze ciuchy w kąt rzuciłem się na łóżko. Po chwili weszła Vivka, tak jak ja wskoczyła pod kołdrę i wtuliła we mnie - Kogo była ta piosenka, co śpiewałaś u dziewczyn ?
- Haha Linkin Park, wujek Mike razem z wujkiem Chesterem mają dziwne pomysły.
- Jak to wujek Mike z wujkiem Chesterem ?
- Tak Mike z Linkin Park, to mój wujek. Ogólnie cały zespół jest dla mnie jak rodzina, ale moim prawdziwym wujkiem jest Mike - czarnowłosa uśmiechnęła się i ułożyła wygodnie na mojej klatce.
- Ehh nie będę wnikał, o tej porze już - ucałowałem dziewczynę w głowę i zasnąłem.
-----------
Hej Haay Hello ! xx
Wieeem popsułam rozdział ;c Do tego jest krótki, ale chciałam wam wynagrodzić te przerwy w dostawie ;D
Powracamy do starego stystemu:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♥
  • Czy Louis na pewno jest ojcem Rose ?
  • Jak wyniki wpłynął na relacje między bohaterami ?
Tego dowiedziecie się w kolejnych rozdziałach ! <3
~ Ells ^^






sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 64.

*Oczami Isabelli*

 Ze snu wybudził mnie Niall, który w bardzo przyjemny sposób smyrał moją szyję nosem, co chwila pogłębiając ruchy przyprawiał mnie o ciarki przechodzące falami po moim ciele. Naciągnęłam wyżej materiał, który osłaniał moje ciało, aby uniemożliwić mu wcześniejszą czynność. Chłopak zaprzestał, ale nie skończył przyjemnej pobudki. Jednym ruchem ściągnął otulającą mnie tkaninę, po czym opuszkami palców przejechał po moim brzuchu, podciągając przy tym koszulkę, nabawił mnie gęsiej skórki.
Kiedy dotarł do żeber, chwyciłam jego nadgarstek, złączając nasze palce, nasz wzrok spotkał się, wpatrzyłam w jego lazurowe oczy, ich głębokość mnie przerażała, ale jednocześnie kusiła. Mimowolnie moje powieki opadły, a dłoń trzymająca rówieśniczkę chłopaka wykonała ten sam ruch. Niebieskooki nie miał dosyć, rękoma powędrował z powrotem do punktu poprzedniego wyjścia, a mianowicie do mojego brzucha. Wytrącił mnie tym ruchem z równowagi, gdyż co ja zsuwałam jego dłonie, ten na nowo układał je w tym samym miejscu. W końcu odkręciłam się na brzuch, a poduszką, która zajmowała miejsce gdzieś obok mnie, zakryłam głowę. Wyraźne obrażony chłopak opuścił łóżko, po czym bezdźwięcznie znikł gdzieś za drzwiami. Jeszcze przez jakiś czas leżałam wtulona w poduszkę, ale kiedy zorientowałam się, że Niall nie ma zamiaru wrócić, zmobilizowałam się i wywlokłam się z łóżka. Powolnym krokiem skierowałam się w kierunku mojego celu. Gdy dotarłam do celu blondyn, ani na chwilę nie zaprzestał wykonywanej ówcześnie czynności, nie zważając na moją obecność, konsekwentnie dążył do tego, aby mnie uniknąć. Oparta o framugę od drzwi, z uwagą wpatrywałam się w chłopaka. Po chwili weszłam w głąb pomieszczenia i rozpoczęłam przygotowywanie codziennej kawy. Zajęta sama sobą, nie mogłam w pełni skupić się na tym co robiłam, gdyż wzrok Niall'a na mojej sylwetce wcale mi tego nie ułatwiał. W pewnym momencie nie mogłam tego wytrzymać, odrzuciłam wszystko na bok, chłopak postąpił tak samo. W ułamku sekundy odwróciłam się, a moje ręce okręciły szyję blondyna, jego zacisnęły się na moich pośladkach. Po chwili znalazłam się na wysokości,wpijając się w moje usta, ani na sekundę nie odstawił mnie na podłożu. Po skończonym pocałunku, chłopak wziął mnie na ręce, po czym przeniósł mnie przez próg kuchni, odstawiając mnie, moją uwagę przykuły już przygotowane walizki, znajdujące się nieopodal pomieszczenia. Dziś nadszedł dzień naszej podróży do Irlandii, od dawna planowaliśmy ten wyjazd, a okoliczności przyspieszyły naszą decyzję. Mianowicie miesiąc wcześniej, otrzymaliśmy zaproszenie na ślub brata Niall'a, który odbędzie się w dniu jutrzejszym. Gdy uświadomiłam sobie, która jest godzina, w mgnieniu oka znalazłam się w swoim pokoju. Weszłam do łazienki, po sekundzie byłam już pod prysznicem. Chłodne krople, spływające po moim ciele, od razu orzeźwiły mój organizm, jednocześnie dając mi siłę na dopiero co rozpoczynający się dzień. Po chwili wytarłam ręcznikiem mokrą skórę, po nałożeniu bielizny opuściłam toaletę. Z szafy wygrzebałam, wcześniej przygotowane wygodne ubrania. Nałożyłam je na siebie, po czym cofnęłam się do łazienki. Po nałożeniu makijażu wróciłam się, do wcześniejszego miejsca, następnie wzięłam torbę i wrzuciłam do niej kilka drobiazgów. Jeszcze jedną nogą wstąpiłam do toalety, aby poprawić ewentualne niedociągnięcia, ale, że tak nie zaistniały, spokojnie opuściłam pokój. Kiedy znalazłam się na parterze, ujrzałam blondyna ze skupieniem wpatrującego się w widok za oknem. Bezszelestnie podeszłam w jego stronie, on pozostawał w bezruchu. W pewnym momencie chłopak gwałtownie się obrócił i żwawo postawił krok w przód, w wyniku czego wpadł na mnie i wylądowaliśmy na podłodze. Oboje wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem, nadal tkwiąc w tej samej pozycji, poczułam się lekko niezręcznie, gdyż chłopak zdecydowanie ode mnie większy, spoczywał na mnie. Po chwili podniósł się, po czym złapał mnie za dłoń i mi samej pomógł wstać. Oglądając się w tył , spostrzegł, że wskazówki zegara wybiły godzinę w pół do ósmej. Zerwał się na równe nogi, w przeciągu pięciu minut nasze walizki znalazły się w bagażniku auta, stojącego przed domem. Wróciwszy do domu pochwycił ostatnie torebki i w pośpiechu zaniósł je do samochodu. Wyglądało to przekomicznie, ale cóż takie są uroki Niall'a Horan'a.
Następnie zajęliśmy miejsca, zapinając pasy, chłopak przekręcił kluczyk, po czym odjechaliśmy, w stronę lotniska. Gdzieś około dziewiątej dotarliśmy na miejsce, po uporaniu się z przeciwnościami, zostaliśmy zaprowadzeni przez jedną panią z obsługi do przejścia, które miało nas skierować do samolotu. Już znajdując się w nim, usiedliśmy na jednych z kremowych foteli. Jakiś czas później już w trakcie lotu, zasnęłam. Budząc się, dostrzegłam, że Niall'er też usnął. Ściągnęłam nakrywający mnie koc, i szczelnie opatuliłam blondyna. Kiedy samolot wylądował, bez żadnych komplikacji poszło nam jego opuszczenie. Na lotnisku, Niall skrzyżował nasze palce i bez pośpiechu udaliśmy się przed siebie. Po opuszczeniu tego miejsca udaliśmy się do wcześniej przygotowanego dla nas auta. Do moich nozdrzy dotarł zapach Irlandii, było to takie tajemnicze, a jednocześnie takie odkryte miejsce. Powróciłam do rzeczywistości, i wraz z chłopakiem wsiadłam do samochodu, po czym odjechaliśmy. Podczas jazdy, z każdą chwilą moje obawy nabierały coraz większego zakresu. Z każdym kolejnym kilometrem coraz bardziej zżerał mnie strach. Bałam się odrzucenia i braku akceptacji ze strony rodziny Horan'a. Po dość długiej drodze, dojechaliśmy do celu. Wyszliśmy z czarnego auta, a ja zdębniałam. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, stałam i tak wpatrywałam się w dom znajdujący się przede mną.
 - Iss, nie mów, że się boisz - chłopak stanął przede mną i pomachał mi dłonią przed oczami.
- Nie, nie - wbiłam wzrok w podłoże, chciałam za wszelką cenę uniknąć jego spojrzenia.
- Kotek, przecież widzę... - uniósł dwoma palcami mój podbródek, wtedy już nie mogłam wyminąć jego wzroku -... Nie masz czego się bać - złapał mnie za dłoń, splatając nas palce, ruszyliśmy z miejsca. Zatrzymaliśmy przed wejściem, puściłam jego dłoń, nabrałam powietrza w usta, po chwili ze świstem je wypuściłam i pchnęłam drewniane drzwi. Zastygłam w pewnym momencie, ale silne ręce blondyna owinęły moje biodra, a dzięki temu, że on się ruszył, w wyniku czego ja też. Z zagłębionej w korytarzu kuchni, wyłoniła się mama Niall'a, a mianowicie pani Maura Gallagher. Chłopak natychmiast wpadł w jej ramiona, i oplótł całą sylwetkę ewidentnie mniejszej od niego kobiety. Przyglądałam się z boku całej tej sytuacji, aż łza zakręciła mi się w oku na widok, tejże sytuacji. Po skończonym uścisku, wzrok pani Maur'y zatrzymał się na mnie. 
- Witaj w naszym domu, Isabello - wypowiedziała, a na jej twarzy zawitał ciepły uśmiech.
- Dzień d-d-dobry - wyjąkałam.
- Kochanie nie bój się, chodź - wyciągnęła ręce przed siebie, czym chciała mnie zachęcić do uścisku. Nie zawahałam się ani na chwilę, tylko przytuliłam kobietę.
 - Chodźmy do salonu, poznasz resztę mojej rodziny - gestem wskazał na pomieszczenie, nie daleko nas. W pokoju znajdowali się brat Niall'a, Greg wraz ze swoją narzeczoną Denise oraz Chris, ojczym chłopców, w zagłębieniu był też ich biologiczny ojciec Bobby. Po przywitaniu się, zajęłam miejsce na kolanach mojego chłopaka. Na początku atmosfera choć całkiem przyjemna, była drętwa, ale z czasem rozluźniła się. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy, ja opowiadałam im o sobie, oni mi o sobie, tak też wywiązała się bardzo ciekawa konwersacja, co chwila zakrapiana śmiechem. Po jakimś czasie opuściłam towarzystwo za namową pani Maur'y, podążając za nią udałyśmy się do kuchni. Zabrałyśmy się za przyrządzanie kolacji, dla osób znajdujących się w salonie. W ciszy mijał nam czas poświęcany na przygotowywanie odpowiednich rzeczy.
 - Proszę pani, kogo przedstawia to zdjęcie ? - wskazałam na fotografię, znajdującą się w ramce, na półeczce.
- Jaka pani, jaka pani jestem dla ciebie Maura, lub jak wolisz mama- pogroziła mi palcem, po czym udzieliła mi odpowiedzi - To zdjęcie przedstawia naszą rodzinę, tylko na tym zdjęciu brakuję ciebie, kochanie.
- Pani Maur...- skarciła mnie wzrokiem
- Ma-mo dziękuję za to, że jesteś dla mnie taka dobra - przytuliłam się do niej, a ona odwzajemniła uścisk.
- Kobietki, za ile kolacja, bo wszyscy się niecierpliwią - do kuchni, wszedł Niall.
- Nie wszyscy tylko ty, widzę, że to nie tylko w Anglii, jesteś głodomorem - zachichotałam, a Maura postąpiła tak samo. Chłopak zniesmaczony opuścił pomieszczenie, a ja w przerwie w gotowaniu nakryłam do jedzenia. Po chwili wszyscy zasiedliśmy przy dość dużym stole. Posiłek, który przyrządziłyśmy wraz z panią domu, był przepyszny. Po skończonej kolacji, ówcześnie dziękując i żegnając się, opuściliśmy jadalnię, i udaliśmy się z Niall'em do sypialni w, której mieliśmy spędzić noc i wypocząć przed jutrzejszym dniem. Po czynnościach związanych z wieczorną toaletą, wygodnie ułożyłam się w łóżku, i nie wiedząc kiedy zasnęłam. Następnego dnia od rana w domu panowała napięta atmosfera związana z dzisiejszym ślubem Greg'a i
Denise. Czas płynął niemiłosiernie szybko, toteż w mgnieniu oka znaleźliśmy pod kościołem,
w którym miała odbyć się uroczystość. W krótkim czasie pojawiło się tam sporo gości i kilkanaście Directionerek oraz fotografów. Każdy był na to przygotowany, tylko, że odbiegało to od norm. Dziewczyny nie reagowały na prośby o opuszczenia miejsca, doszło do kilku incydentów z ich udziałem, do których absolutnie nie powinno dojść. Mimo tego, uroczystość odbyła się i atmosfera wewnątrz kościoła była przepełniona wszystkim co najlepsze. Po zakończonej uroczystości udaliśmy na przyjęcie poślubne. W trakcie jego trwania, w pewnej chwili z mojego punktu widzenia znikł Niall, od gości dowiedziałam się, że poszedł w kierunku toalet. Niestety czas dłużył się, a ten nadal nie wracał. Ze względu tego, że zaczęłam się martwić, poszłam go poszukać. Kiedy dotarłam do celu, do moich uszu dobiegło ciche łkanie.
- Niall, kochanie co się dzieję - zapukałam do jednej z toalet, od której rozchodził się płacz.
- Iss - nabrał w usta powietrza - Boję się, że Greg będzie miał mi za złe atak tych natarczywych Directioner - wypowiedział na jednym oddechu.
 - Kochanie, nikt nie ma ci tego za złe, to nie twoja wina - odpowiedziałam. - Chodźmy, nikt się na ciebie nie gniewa i nie będzie - złapałam za klamkę, a drzwi się otworzyły i ujrzałam Niall'a. Po chwili wróciliśmy na przyjęcie, i tak też powoli dzień dobiegał końca. _____________________________________________________________________________ Witam wszystkich czytelników. Ada XXX
Jak na tą chwilę Rozdział 64.
Bardzo przepraszam, że tak długo, ale po prostu nie miałam czasu.
W zamian za to Rozdział jest trochę dłuższy, niż zawsze.
Dziękuję za komentarze pod poprzednim Rozdziałem, oraz w imieniu wszystkich dziękuję za aż tyle wejść. ^^
Bardzo proszę o co najmniej 10 komentarzy pod tym postem, z góry dziękuje, jak kiedyś Ronnie wspomniała dla was to kilka stuknięć w klawiaturę, a dla nas to wielka satysfakcja.

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 63

*Oczami Lily*

Moje ostatnie dni polegają na myśleniu o tym co będzie, albo co by było gdyby ...
Wszystko ma swoje ujście pod czas moich nie przespanych nocy, wszystkie emocje, przemyślenia uaktywniają sie ze zdwojoną siłą w najmniej oczekiwanym momencie . Siedzieliśmy na łóżku razem z Harry'm. On zapatrzony był w swojego laptopa .
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o mojej cioci z Kanady? - zapytałam .
- Taak , jasne . Justin i twoje dzieciństwo , jak bym mógł nie pamiętać ?
- Spotkałam go ostatnio, muszę się z nim spotkać. Tak dawno nie rozmawialiśmy ...
- To może zaprosisz go do nas ? Zjemy wszyscy razem kolację, przyjadą Vivi i Lou . - zaproponował .
- Ale będziecie zaraz po próbie, na prawdę to nie będzie kłopot ?
- No co ty, chętnie go poznam - jego wzrok powędrował na moją osobę .
- Może po prostu spotkam się z nim na mieście ? Zabiorę Viv i pogadamy .
- Nieee , chciałbym go poznać .
- Haha witaj panie ZAZDROSNY - mocno zaakcentowałam ostatnie słowo .
- Wcale nie , po prostu chciałbym poznać przyjaciela mojej dziewczyny . - zbliżył się do mnie i złozył pocałunek na moich ustach .
- No dobra leć już na próbe bo się spóźnisz .
- Muszę ? - zaczął marudzić .
- Musisz skarbie , musisz . A jak wrócisz to będzie czekac na Ciebie kolacja .
- No i w końcu poznam Justin'a ...
- Dokładnie . - powiedziałam ,a moja ręka spoczęła na jego torsie .
- Ale pamiętaj tym razem nie odpuszczę ci jak nie zrobisz kolacji - mówił juz wychodząc
- Dobraaa , dobra teraz będzie na pewno - powiedziałam , po czym on uśmiechnął się do mnie i zamknął drzwi .
Zostałam sama w naszej sypialnii , położyłam się na wielkim łózku. Ponownie powróciła myśl o wynikach i poczucie lęku. Przy Harry'm zawsze czułam się inaczej , jego dotyk dawał mi poczucie bezpieczeństwa .
Przez resztę dnia postanowiłam nie zamartwiać się tym wszystkim . Co ma być to będzie ...
- Lou już na próbie ? - zapytałam kiedy zadzwoniał do Vivi .
- Tak , a co chcesz wpaść ?
- Nie , to raczej ty do mnie dzisiaj wpadniesz. Zaraz po Ciebie podjadę, wszystko ci wytłumaczę.
- Mam już się bać ? - zapytała śmiejąc się .
- Niee spokojnie , za chwilę będę .
Rozłączyłam się , w szybkim tempie ubrałam się i już po chwili byłam w drodze do Vivki.
- Gotowe ? - zapytałam kiedy weszłam do ich domu .
- No jasne , jak zawsze . Powiesz mi wreszcie o co chodzi ? - zapytała wręczając mi torby z rzeczami Rose.
- Pomożesz mi zrobić kolację , Hazza dziś zaproponował żebyśmy wszyscy zjedli dzisiaj kolację bo on chce poznać Justin'a .
- Justin będzie z nami ?
- No właśnie dlatego musisz mi pomóc robić kolację , bo w końcu trochę nas tam będzie.
- Dobra to jedźmy, dużo roboty.
Wróciłyśmy do domu , a po drodze zajechałyśmy jeszcze po zakupy . Rose zasnęła, a my z Vivi powoli zaczęłyśmy przygotowania do kolacji .
- O której będzie Justin ?
- Cholera , całkiem zapomniałam . - wytarłam ręce w szmatkę i sięgnęłam po telefon.
- Cześć Jus, masz jakieś plany na dzisiaj ?
- No hej Lils , w końcu dzwonisz. Jestem dzisiaj wolny, a co chcesz się spotkać ? - usłyszałam jego ciepły głos .
- Taak , własnie o to chodzi. Ktoś chciałby cie poznać, przyjadę po Ciebie za 2 godziny , pasuje ? - zapytałam.
- Nie chcę robić kłopotu, może podasz mi po prostu adres i przyjadę taksówką ?
- Nie ma mowy ! Nie będzie wtedy niespodzianki - mówiłam śmiejąc się .
- No dobrze to do zobaczenia .
Wróciłam do gotowania , razem z Vivi dalej przygotowywałyśmy kolację . Nawet nie zorientowałyśmy się kiedy chłopcy wrócili z próby. Kolacja była juz prawie gotowa , brakowało tylko Justin'a.
- Jest już nasz gość ? - zapytał Li kiedy wszedł do kuchni .
- Własnie po niego jadę , już za chwilę go poznacie .
Kiedy wychodziłam z domu dostrzegłam , że Van i Issy przygotowują stół , a Lou i Vivi bawią się z malutką. Kiedy podjechałam pod jego dom , Justin już czekał.
- Cześć - wsiadł i dał mi buziaka w policzek .
Poczułam intensywny zapach jego perfum , które mi się bardzo spodobały. Były inne niz te Harry'ego , ale też miały w sobie to 'coś'.
- Tylko nie przeraź się , bo będzie trochę ludzi . - ostrzegłam .
- Jakoś dam radę . - uśmiechnął się .
- No dobrze ruszajmy, bo pewnie się już niecierpliwią .
Nie wiedzieć kiedy byliśmy z powrotem w domu. Weszliśmy , a wszyscy czekali juz na nas w salonie. Pierwsza wyleciała do nas Vivi .
- Juuuuuustin ! - rzuciła się chłopakowi na szyję .
- Haha , Vivka spokojnie . - powiedział i ją przytulił.
- Justin poznaj po kolei Ty Harry mój chłopak , a tam Lou , Liam , Niall , Zayn , Issy i Vanessa - chłopak podszedł do każdego i miło się przywitał.
- A co to za maleństwo ? - ukucnął przy nosidełku w którym leżała Rose.
- Nasza córka - Lou podszedł do Vivki i ja przytulił .
- Jest śliczna - powiedział i się uśmiechnął .- A ty mogłaś mi powiedzieć, że jest tutaj takie maleństwo nie przyszedł bym z pusta ręką . - spojrzał się na mnie z uśmiechem.
- Nie przesadzaj , innym razem - odpowiedział mu Lou .
Wszyscy zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy zajadać się przygotowanymi przez nas
smakołykami.
- Nie myślcie, że tego nie wiem. Jesteście One Direction , brytyjski boysband. Każdy was zna i robicie kawał dobrej roboty.
Chłopcy odpowiedzieli mu uśmiechem. Zbliżała się późna godzina, a naszym rozmowom nie było końca. Lou wziął gitarę i zaczął grać kołysankę dla Rose, a Vivi zaczęła śpiewać.
- Mogę teraz ja ? - Justin podszedł do Louisa.
- Jasne .
 Zaczął grać i śpiewać , a Rose natychmiast zasnęła.
- Nono przyznam , że teraz śpiewasz lepiej .- powiedziałam śmiejąc się .
- Ludzie się zmieniają Lils , a my musimy nadrobić nasze stracone lata. Ale damy radę. Teraz będę już leciał.
- Odwiozę cię stary - zaproponował Harry .
- Na prawdę , mógłbyś ?
- Jasne, nie ma problemu.
- To ja pojadę z wami ! - powiedziałam i wtuliłam się w Harry'ego.
Odpowiedział mi buziakiem w czoło. Odwieźliśmy Justin'a do domu. Po drodze chłopcy mieli wiele wspólnych tematów w które się nie wtrącałam .
- Dzięki , że mnie odwieźliście.
- Nie ma za co , miło było poznać . Zapraszamy częściej - powiedział Hazza .
- Jasne , mi tez miło było poznać , cześć - powiedział i wysiadł z samochodu , a ja zrobiłam to samo.
- Cieszę się, ze jesteś w dobrych rękach. Dobrze wiedzieć, ze nie muszę się martwić o Ciebie . Cześć mała . -powiedział i mnie przytulił.
- Cześć Jus , będziemy w kontakcie .- odpowiedziałam kiedy wsiadałam do samochodu.
- I co nadal zazdrosny ? - zapytałam z uśmiechem
- Emmm...
- No widzisz , Jus wie ,że jesteś moim chłopakiem i nawet nie śmiał by tego zmieniać .
- Cieszę się skarbie - powiedział i złapał mnie za rękę.
Odpalił silnik i wróciliśmy do domu .


_______________________
CZEEEEEŚĆ SKARBY ! xx 

Wszystko teraz idzie w kierunku popraw w szkole, ostatnich kartkówek, sprawdzianów i zaliczeń.
Właśnie z tego powodu dopiero teraz pojawia się rozdział.
Możecie być pewni, że w wakacje nie zawiedziemy was :D 
Przepraszam za jakiekolwiek błędy xx 

A co do opowiadania : 

* Poznanie Harry'ego i Justin'a - przypadek ? Nie sądzę !
Dużo rzeczy się teraz zmieni, zapewniam że w najbliższym rozdziałach będzie się działo , oj będzie :D

No i oczywiście obowiązkowo jak co rozdział: 
DZIEKUUUUUJEMY ZA WEJŚCIA NA BLOGA ! xxx

Buziaaaczki - Ronnie xx 

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 62.

*Oczami Vivianny*

Pierwszy raz cieszę się, że ten dzień już nadszedł. Od samego rana nie mogłam spać, ten dzień był taki wyjątkowy. W przeszłości każde moje urodziny spędzałam tak samo, razem z Lilly i moją babcią szłyśmy do Zoo, a później na lody. Teraz miałam przy sobie całe One Direction i całe Go Ahead. Wygrzebałam się z łóżka i po cichu wyszłam z pokoju, ponieważ Louis jeszcze zabijał komara. Po drodze wyjęłam z torby słuchawki i włożyłam do uszu puszczając pierwszy lepszy utwór. Podśpiewując sobie pod nosem zrobiłam i powolnym tempem zjadłam musli z jogurtem. Po skończonym posiłku wsadziłam naczynia do zmywarki i poszłam obudzić Louisa. Delikatnie weszłam do pokoju i z krzykiem wskoczyłam na łóżko.
- Wstawaj śpiochu ! - potrząsnęłam chłopakiem za ramię - No wstaaawaaj !
- Jeszcze 5 minutek - wychrypiał i jeszcze bardziej nałożył na siebie kołdrę - Wiesz, że wczoraj późno wróciłem, bo pracowałem nad piosenką.
- No wieem, ale no wstawaaj ! - zaczęłam go łaskotać, szczypać i całować po całym ciele, ale nic nie pomogło. Nagle wpadłam na świetny pomysł, lekko zwilżyłam sobie wierzch dłoni i swoją ciętą rękę wymierzyłam prosto w odkryty pośladek szatyna - A masz w dupala ! - nagle nie wiedzieć kiedy Louis posadził mnie na sobie. Trzymał mnie za obydwa nadgarstki i patrzył prosto w moje oczy.
- A teraz masz ładnie przeprosić.
- Nie ! - udało mi się jakoś wyrwać ręce z uścisku i zaczęłam udawać, że płaczę - Nawet nie pamiętasz jaki dziś dzień.
- Chyba ty nie pamiętasz. Dzisiaj są walentynki i jednocześnie Twoje urodziny - ucałował mnie w nos i opadł na łóżko, od razu wtuliłam sie w jego ciepły tors - Codziennie mi o tym gadasz, więc nie mogę zapomnieć.
- No, bo to tak... byś pamiętał - zatrzepotałam rzęsami, ale po chwili wybuchnęłam śmiechem - Nie będę Cię masować.
- A szkoda, bo nadal boli - westchnął i zaczął smyrać mnie po ramieniu, na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, a przez całe ciało przeleciał przyjemny dreszcz - Dobra idź się ubierać, bo wychodzimy.
- Co ? Gdzie ? Jak ? - spytałam zdezorientowana i poderwałam się do góry.
- Nie zadawaj tyle pytań tylko wciskaj tyłek w gacie i wychodzimy.
- Czyli mam rozumieć, że idę bez bluzki ? Okeej, a się faceci będą za mną oglądać, ale by nie było później, że jesteś zazdrosny - wytknęłam mu język i podeszłam do szafy. Słuchawki nadal miałam w uszach, więc rytm muzyki ruszałam ciałem. Szatyn obserwował każdy mój ruch za każdym razem oblizując wargi. Uśmiechnęłam się pod nosem delikatnie przegryzając wargę i odwróciłam się do chłopaka - Spódnica, czy spodnie ?
- Zdecydowanie spódnica - wzięłam wszystkie ubrania i udałam się do łazienki. Gdy szczotkowałam zęby do pomieszczenia wszedł Louis i zaczął robić to co ja.
- To gdzie mnie zabierasz ?
- Jak Ci powiem nie będzie niespodzianki - spojrzałam na jego odbicie w lustrze i wywróciłam oczami - Ale ty jesteś ciekawska !
- Bo jestem kobietą, proste ! Z dumą mogę powiedzieć, że mam 20 lat.
- Jesteś stara - starał się to powiedzieć jak najciszej, ale nie wyszło mu to. W zamian cała woda, którą nabrałam do kubka by wypłukać buzię znalazła się na nim.
- Coś jeszcze ? Teraz ty masz ładnie przeprosić - szatyn chwycił moją dłoń i ucałował w policzek.
- Widzisz umiem się przyznać, a ty to nie wiem jakaś inna jesteś.
- I za to mnie kochasz kocie - uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam z łazienki kierując się na dół. Jedno mi nie pasowało... GDZIE JEST ROSE ?! Od razu pobiegłam do jej pokoiku, ale jej tam nie zastałam - Louis ! Gdzie jest Rose ?!
- W salonie na kanapie, wczoraj z nią zasnąłem, a nie chciałem by się obudziła, więc tam została - szybko pobiegłam do salonu. Faktycznie, mała słodko spała trzymając w rączce skrawek kocyka. Ucałowałam ją delikatnie w główkę i usiadłam na podłodze oczekując aż mała w końcu otworzy oczka. Po chwili dosiadł się do mnie Louis i objął w pasie.
- Jest cudowna prawda ? - spytała z uśmiechem głaszcząc jej malutką dłoń.
- Gdy śpi to jest cudowna, gorzej jak się obudzi. W końcu charakterek po mamusi.
- Wcale nie mam takiego złego charakteru, a to, że lubię być wredna to inna sprawa - na reszcie Rosallie się obudziła. Szybko poszłam ją nakarmić, przebrać i ubrać w cieplejsze ubranka.
- Panienki już gotowe ? - pokiwałam głową na tak i wyszliśmy do samochodu. Po chwili byliśmy pod domem chłopaków - Muszę Ci zawiązać oczy.
- A co z Rose, przecież nie będę jej nieść z zawiązanymi oczami - upierałam się przy swoim, ale niestety Louis wygrał. Gdy weszliśmy do środka, a Louis odwiązał mi chustkę moje oczy.
- NAJLEPSZEGOO ! - krzyknęli wszyscy zgromadzeni. Zaczęłam piszczeć i skakać rzucając się każdemu na szyję. Po chwili zaczęli śpiewać mi ' Sto Lat '.
- Jejku dziękuję wam - otarłam łezkę która zakręciła mi się w oku i ukryłam twarz w koszulce Lou.
- Ojj już nie bądź taka skromna - zaśmiała się Lilly i poprowadziła mnie w głąb domu, na stole w salonie stał wielki tort, a nad nim wielki transparent robiony przez przez chłopaków z napisem ' Happy Birthday Vivi ! '
- Mamy dla Ciebie jeden wspólny prezent od nas wszystkich - Issy podała mi pakunek, a ja w zawrotnym tempie go rozpakowałam. Moim oczom ukazały się wszystkie zdjęcia w zrobione w ciągu roku. Każde wspomnienie przeleciało mi przez głowę tworząc niezapomniany film.
- Dziękuję wam wszystkim - przytuliłam każdego z osobna gdy do salonu wszedł Zayn z nożem do krojenia tortu.
- Do Ciebie należy ten zaszczyt solenizantko - odebrałam od niego nóż i przystawiłam do toru gdy nagle poczułam rękę Louisa na swojej, uśmiechnęłam się i razem ukroiliśmy pierwszy kawałek. Po chwili tortu już nie było. Siedzieliśmy w salonie na kanapie wspominając dawne czasy.
- Teraz zmiana nastroju - zakomunikował Harry, chłopcy patrzyli po sobie z zadziornymi uśmieszkami, a my skierowałyśmy wzrok na loczka - Niech każda pójdzie do swojego pokoju, bo coś tam na nie czeka.
- Harry ja tutaj...
- Twojego dawnego pokoju - chłopak uderzył się w czoło - Czy ty przypadkiem nie jesteś blondynką ?
- Trzeba było się określić, a nie - krzyknęłam jeszcze gdy wchodziłam na górę. Weszłam do pokoju i ujrzałam na swoim dawnym łóżku kremową sukienką, a do tego szpilki oraz dodatki. Włosy upięłam w kok i mocniej umalowałam. Postanowiłam zejść na dół i zobaczyć czy Rose jeszcze żyje i chłopcy nie narobili szkód. Na całe szczęście Rose leżała na kanapie.
- Nie wiesz co ten Twój tatuś wymyślił prawda ? - mała spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami i uśmiechnęła - Tak myślałam, ale jak czegoś się dowiesz to daj mi znać - zachichotałam pod nosem i zaczęłam się z nią bawić.
- Kurcze chcę by moja przyszła żona też umiała się tak zajmować dziećmi - usłyszałam za sobą głos Zayna. Na moją twarz wkradł się delikatny rumieniec, więc by nikt go nie widział powróciłam do zabawy z córką.
- Zayn - odezwał się Lou - Ty się już nie odzywaj okej ? Bo nie wychodzi Ci komplementowanie CZYJEJŚ dziewczyny - chłopak zaakcentował słowo czyjejś, na co wszyscy wybuchli śmiechem. Szatyn podszedł do mnie po czym złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Po chwili do naszego grona dołączyła Lilly, tak samo jak ja nie miała pojęcia co się dzieje. Zaraz za Lills zeszły Van i Issy, brakowało nam jedynie Dani.
- Liam idź no po swoją dziewczynę - Li pobiegł na górę. Dosyć długo nie wracał, więc postanowiliśmy się już zbierać - Kurcze, prawie bym zapomniała. Idźcie, a ja wrócę po sweterek.
- Powiedz tamtym by się pośpieszyli - krzyknął jeszcze Harry, ale nie odpowiedziałam mu już. Idąc do pokoju usłyszałam krzyki z pokoju Liama. Podeszłam po cichu do drzwi i podsłuchałam.

*Oczami Liama*

- Dani co się stało ? - spytałem dziewczyny gdy wszedłem do pokoju. Siedziała tyłem do mnie i patrzyła w okno.
- Musiałeś mnie zaprosić prawda ?
- Znowu chcesz się kłócić ? Dzisiaj są walentynki, a oficjalnie nie zerwaliśmy - Danielle w końcu wstała i przystanęła zaraz przede mną wbijając wzrok w moją osobę - Wiesz, że tego nie lubię.
- Doskonale o tym wiem i dlatego to robię.
- Skończ już - złapałem dziewczynę za rękę i chciałem już wychodzić gdy mnie zatrzymała i... pocałowała mnie ?!
- Chciałam Ci tylko powiedzieć, że przespałam się z Twoim najlepszym przyjacielem - oznajmiła z zadziornym uśmieszkiem.
- Zawsze musisz robić jakieś wybryki i mówić mi o wszystkim nawet w taki dzień ?! Przynajmniej dzisiaj udawajmy, że wszystko jest dobrze - złapałem ja za ramiona i potrząsnąłem delikatnie. Moje nerwy powoli traciły kontrolę.
- Dobrze, ale robię to tylko ze względu, że nie chcę psuć dziewczynom wieczoru - dziewczyna wyminęła mnie i wyszła z pokoju. Wytarłem pojedyncza łzę z policzka i poszedłem w ślady

*Oczami Vivianny*

- Zawsze musisz robić jakieś wybryki i mówić mi o wszystkim nawet w taki dzień ?! Przynajmniej dzisiaj udawajmy, że wszystko jest dobrze - usłyszałam dosyć podniesiony głos Liama.
- Dobrze, ale robię to tylko ze względu, że nie chcę psuć dziewczynom wieczoru - kroki stawiane przez parę były co raz bliżej, więc w szybkim tempie zeszłam na dół biorąc potrzebne rzeczy i wyszłam na dwór.
- Ejj stało się coś ? - spytał Lou gdy wsiadłam do samochodu.
- Co ? Nie, wszystko w porządku - uśmiechnęłam się w stronę szatyna i pojechaliśmy za Harrym. Droga nie trwała długo, po paru minutach byliśmy pod drogą restauracją. Lou wysiadł z auta wymijając je i otworzył mi  drzwi podając rękę. Złapał mnie w talii i zaprowadził do środka - Czy my możemy chociaż raz zjeść w normalnej knajpie, a nie w jakieś wygórowanej restauracji dla snobów ?
- Bo to NASZE święto i chcę by było jak najlepiej - po sekundzie wszyscy siedzieliśmy już przy stoliku - Chłopaki chodźcie, muszę z wami pogadać.
- Gdzie wy idziecie ? Podobno to ' nasze ' święto - zrobiłam cudzysłów w powietrzu i złożyłam ręce na piersiach.
- Nie marudź - szatyn machnął ręką i poszedł gdzieś z chłopakami.
- Dobra dziewczyny, jak nie przyjdą za 5 minut wymykamy się - pochyliła się Van i szepnęła. Nagle wszystkie światła zgasły. A wielki reflektor padł na scenę na której stali... chłopcy ?! Wszystkie spojrzałyśmy po sobie, a później znów na chłopaków.
- Witamy wszystkich zgromadzonych - zaczął Harry - Zapewne większość z was wie kim jesteśmy, ale nie przyszliśmy tutaj by rozdawać autografy i robić zdjęcia.
- Przyszliśmy tutaj by ten piękny dzień spędzić z kobietami, przy których chcemy zasypiać i budzić się - później ' pałeczkę ' przejął Liam.
- Dla matek naszych dzieci, które same zachowują się jak by miały 5 lat, ale za to je najbardziej kochamy - mówiąc te słowa widziałam, że Lou patrzył prosto na mnie.
- Świat może ich nienawidzić, może je obrażać, wyśmiewać, ale dzięki nim każdy dzień jest magiczny, a każda noc niezapomniana - dokończył Niall
- Dlatego specjalnie dla nich dedykujemy utwór, który dokładnie opisuje nasze uczucia do tych 5 pięknych dziewczyn - światła padły na nas, a my usłyszałyśmy pierwsze takty They Don't Know About Us. Wzrok wszystkich zgromadzonych padł na nas, a my jak na zawołanie oblałyśmy się rumieńcami. Każdy z chłopaków podszedł do swojej dziewczyny i śpiewał jej swoją zwrotkę. Nigdy nie pomyślałabym, że banda takich dzieci może być tak romantyczna. Gdy zaczęła się zwrotka Louisa, obydwojgu naleciały do oczy łzy. Czułam, że śpiewa z serca i nie są to słowa rzucone na wiatr. Gdy skończył bez chwili zastanowienia objęłam jego szyję w uścisku i obdarowałam buziakiem.
- Kocham Cię - szepnął mi do ucha, a ja jeszcze bardziej go przytuliłam zaciągając się jego czekoladowymi perfumami.
- Ja Ciebie również, nawet nie wiesz jak bardzo - spojrzałam w jego szare tęczówki i pogładziłam po policzku. Po występie, na scenę wrócił stary zespół i kto chciał mógł pójść tańczyć. Oczywiście Louis za każdym razem mnie tam ciągnął. Nie wiedziałam, że tak dobrze tańczy i manewruje partnerką. Nadal do myślenia dawała mi kłótnia Liama i Danielle. Postanowiłam pogadać z Li, przeprosiłam Lou i podeszłam do stolika.
- Hej mała, Louis Cię wymęczył ? - uśmiechnął się szeroko, ale widać, że nie jest mu łatwo.
- Nie, ale chciałam z Tobą pogadać - usiadałam obok chłopaka i złapałam za rękę - Słyszałam Twoją kłótnię z Dan.
- Domyślałem się, że kiedyś to wyjdzie na jaw. Ehh... Ostatnio nam się nie układało. Ja pracuję nad nowym materiałem, a Dani szykuje się do trasy. Wcześniej to jakoś wytrzymywaliśmy, ale było co raz gorzej. To nie ma sensu - nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc kto dzwoni nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo ?
- Musimy pogadać w trójkę. - usłyszałam głos Ethana.
- Jak w trójkę ?
- Ja, Ty i Twój chłopak. Teraz pod restauracją - chłopak rozłączył się, a ja spojrzałam na swojego chłopaka wygłupiającego się z Harrym i Niallem. Podeszłam do niego i złapałam za nadgarstek prowadząc do wyjścia.
- Już chcesz wyjść ? - spytał, ale nie odpowiedziałam mu, nawet się nie odwróciłam. W szklanych drzwiach zauważyłam umięśnioną sylwetkę Ethana. Na dworze wiatr nie przyjemny wiatr jakby zwiastował najgorsze, drzewa na pobliskim skwerku uginały się pod jego wpływem, jedynie niebo było rozgwieżdżone.
- Co chcesz ?
- Chcę testów.
- Jakich testów ? - odezwał się zdezorientowany Lou. Splotłam nasze palce i przytuliłam do jego ramiona. Obawiałam się najgorszego.
- Na ojcostwo. Chcę wiedzieć czy Rosallie jest moją córką czy jego. Ona jest zbyt podobna do mnie.
- Czy ty siebie słyszysz ?! Rose nie jest Twoją córką. Daj nam wreszcie spokój, juz nam wystarczy, że Twoja matka chciała nas zabić.
- Powtórzę to ostatni raz. Żądam testów na ojcostwo, jak nie będziecie chcieli zrobić ich dobrowolnie to załatwię nakaz - powiedział przez zęby i odszedł. Czułam jak mięśnie Lou napinają się i rozluźniają ze złości, a twarz była jak z kamienia. Po chwili szatyn zaczął przeklinać i rzucać wszystkim. Upadł na kolana wybuchając płaczem, a ja od razu podbiegłam do niego i przytuliłam. Wiedziałam, że kolejny problem spadł na nasze braki.
----------
Hello. xx
Przepraszam, że tak długo, ale miałam zagrożenie z chemii i musiałam sie jakoś wybronić.

Ojj znowu się pomieszało. ; o Ciekawe jak teraz Vivi i Lou sobie poradzą :3
Kolejna sprawa, widzicie mamy ZNOWU nowy szablon, który robiła także Daga za co bardzo jej dziękujemy ♥
Dziękujemy także wam za taką duża ilość wyświetleń *-* jesteście niesamowici ♥ ~ Ells ^^
P.S. ZAPRASZAM NA MOJEGO NOWEGO BLOGA O HARRYM I NIALLU: 
http://roulette-of-life.blogspot.com/