czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 70.

*Oczami Isabelli*


Prawdopodobnie dzień rozpocząłby się tak jak zwykle. Niestety nie ten dzień, odkąd okazało się, że Lilly uciekła nie wiadomo dokąd, nic nie jest tak jak dawniej. Przebudziłam się po krótko trwającej drzemce,po czym skierowałam wzrok na zegar, który wybijał godzinę w pół do szóstej. Wywlokłam się z łóżka, gdyż byłam pewna, że dalsze próby zaśnięcia, nie dojdą do skutku. Następnie powolnym krokiem udałam się w kierunku łazienki, po uporaniu się z czynnościami związanymi z poranną toaletą, opuściłam pomieszczenie. Przekroczywszy próg, znalazłam się w punkcie wyjścia, ponowie popatrzyłam na zegar, którego wskazówki wskazywały za dziesięć szóstą. Opuściwszy po cichu pokój, również po cichu skierowałam się w kierunku kuchni. Kiedy znalazłam się na miejscu, postanowiłam, że pobudzę swój organizm herbatą. Starałam się jak najciszej otworzyć jedną z szafek, niestety wydała ona przenikliwy skrzyp. Ze sterty różnorakich opakowań, wygrzebałam pudełko z moją ulubioną herbatą. Wyjęłam z jego wnętrza jedną torebkę, po czym wrzuciłam ją do, ówcześnie przygotowanej filiżanki. Po chwili zalałam jej zawartość wrzątkiem, a po całej kuchni rozniósł się charakterystyczny zapach naparu.Wzięłam do ręki filiżankę, po czym upiłam łyk gorącego napoju, ten właśnie łyk zrekompensował mi, nieprzespaną noc.
Podczas dalszego delektowania się naparem, moją uwagę przykuła sterta papierów, znajdujących się na stole. Prze ilustrowałam wzrokiem stos, po czym z jego dna, wyciągnęłam kopertę, zaadresowaną moim imieniem i nazwiskiem. Domyślałam się od kogo może być ten list, dzięki charakterystycznemu zapachu perfum, ale aby w pełni być pewna, postanowiłam, że zapoznam się z zawartością koperty. Bez chwili wahania, wyciągnęłam z jej wnętrza białą kartkę papieru.

                                                        Droga Isabello!
  Na wstępie tego listu, chcielibyśmy Cię powiadomić, że bardzo za Tobą tęsknimy. Ta właśnie tęsknota skłoniła nas do napisania tego listu.
- te słowa nie dość, że upewniły mnie w fakcie tego, iż ten list został napisany przez moich rodziców, to na dodatek dobitnie dźwięczały w mojej głowie. Mimo tego, postanowiłam, że przeczytam do końca słowa, zawarte na kartce papieru:
 Nie wiemy, od czego mamy zacząć, jest tyle spraw do wyjaśnienia. Powiedzmy, że zacznę od początku. Kiedy uciekłaś z domu, byliśmy pewni, że za niedługo wrócisz, bo życie na własny rachunek przewyższy Twoje realia. Niestety minął tydzień, miesiąc, rok, a Ciebie nadal nie było. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej nie mogłam doczekać się Twojego powrotu, dopiero niedawno dotarło to do mnie, że nie masz zamiaru wracać. Uświadomiłam sobie, że to wszystko moja wina, że nie powinnam układać Ci życia pode mnie, że nie powinnam spełniać swoich ambicji na Twojej osobie, a najważniejsze, że nie powinnam zabraniać Ci Twojej największej pasji, muzyki. Sądzę, że ten ostatni powód, zaważył na Twojej decyzji o ucieczce. Wraz z ojcem, mieliśmy do ciebie żal, ogromny żal, ale kiedy powoli zaczęły docierać do Nas Nasze błędyto ten żal do Ciebie, przerodził się w żal do samych siebie. Dotarło do Nas, jak bardzo Cię skrzywdziliśmy i jak duże błędy popełniliśmy. Jak ktoś kiedyś powiedział ,,Człowiek uczy się na błędach'' tak to jest prawda, my nauczyliśmy na swoich przewinieniach. Nawet nie wyobrażasz sobie, jaką dostaliśmy nauczkę od Ciebie. 
 Piszemy ten list w piątą rocznicę Twojego odejścia, wiemy, że to nie zmieni Twojej decyzji, nie wrócisz do domu, ale mamy choć grosz nadziei, że dasz nam drugą szansę na to, abyśmy mogli znów być Twoimi rodzicami. Toteż z tego powodu prosimy Cię, abyś znalazła choć chwilę na to, aby pojawić się w Naszym domu. 
 P.S: Jeszcze raz przepraszamy z całego serca, za wszystkie krzywdy, oraz prosimy o to abyś zjawiła się u nas dziś, na przyjęciu.
                                                                                                                       Mama i tata.


Moje oczy zaszkliły się łzami, a jedna z ich rówieśniczek, spłynęła po moim policzku, kreśląc tym samym drogę, swoim następczynią. Wzięłam do ręki filiżankę, niestety dzięki trzęsącym się dłonią, naczynie wyślizgnęło mi się z ręki, a jego zawartość, czyli bardzo gorąca herbata oblała moje udo, a już pusta porcelana, roztrzaskała się o podłogę, na niezliczoną ilość kawałków. Po chwili dotarło do mnie co przed chwilą się stało, poczułam ostre pieczenie w okolicy uda, z bólu syknęłam, a z zaciśniętych powiek, najpierw po kroplach, a później strumykiem wypłynęły łzy. Ścisnęłam dłonią poparzone miejsce, ale bardzo szybko tego pożałowałam, gdyż ból z każdą sekundą stawał się coraz to bardziej nie do zniesienia. W pewnym momencie tak jakby na moje wielkie szczęście, do kuchni wbiegł zdyszany Liam. Przez kilka chwil stał w bezruchu, a jego wzrok utkwił w martwym punkcie, mianowicie na mojej sylwetce, jednakże w niemal natychmiastowym tempie, powrócił jego rozsądek. W przeciągu ułamku sekundy, chłopak podbiegł do mnie, po czym łapiąc mnie pod kolanami, uniósł mnie, odkładając mnie na blacie obok zlewu, ułożył moją nogę w nim, odkręcił korek z zimną wodą, a bezbarwna ciecz oblała moją kończynę. Ponownie syknęłam z bólu, ale z każdą kolejną chwilą nieprzyjemne uczucie nikło, ustępując miejsca uldze. W międzyczasie Li, chaotycznie wywalał zawartości szafek,w poszukiwaniu odpowiednich przedmiotów do zakrycia rany, po chwili znalazł to czego szukał. W bardzo krótkim czasie moje poparzone udo, zostało w bardzo dobry sposób opatrzone. Siedziałam tak na blacie, gdy stwierdziłam, że muszę posprzątać, po incydencie, który miał zajście kilkanaście minut temu. Zeskoczyłam z szafek, ale moje próby doprowadzenia kuchni do porządku, nie doszły do skutku, gdyż Liam z powrotem odstawił mnie na poprzednim miejscu, mojego znajdowania się. Nie miałam siły się z nim spierać, toteż pozostałam w pozycji siedzącej. Po skończonym sprzątaniu, pomieszczenie lśniło, od czystości, gdyby mnie tam nie było, nie pomyślałabym o tym, że kilka chwil wcześniej panował tam taki chaos. Po ostatnich poprawkach Payno, uniósł się na łokciach, po czym zajął miejsce obok mnie.
- Issy teraz odpowiedź mi na pytanie, co tutaj się stało ? - jak zwykle stanowczym, ale ciepłym głosem w formie pytającej, chłopak sformułował wypowiedź. Jeszcze nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa, podsunęłam pod jego rękę białą kartkę. Brunet wziął ją w dłoń, po czym bez zbędnych pytań, oddał się czytaniu. Kątem oka obserwowałam go w pełni skupionego, pozostawał on w bezruchu, tylko jego gałki oczne wirowały od lewej, do prawej. Jeszcze raz zrealizowałam w głowie wersję listu, po czym dotarło do mnie, jak bardzo tęsknie za moją matką i ojcem. Brakowało mi ich cholernie, brakowało mi ich obecności i miłości. Zawsze widziałam w oczach Lilly i Viv zazdrość, o to że ja mam rodziców, a one nie, ale ja od pięciu lat nie utrzymywałam z nimi kontaktu, miałam w sobie żal, o to że nie potrafiłam docenić tego co mam. Mimo krzywd jakie mi wyrządzili, nie zwalniało ich to z bycia moimi rodzicami, zawsze tę dwójkę darzyłam miłością, pod osłoną mroku, często płakałam, że nie nie jestem przy nich, ale zawsze nad ranem, wracałam do życia w kłamstwie.
- Iss, nie wiem od czego zacząć...nawet nie wiesz jak jest mi cię szkoda, gdybym wiedział wcześniej - jak zwykle Li stanowczym, jednocześnie ciepłym tonem sformułował wypowiedź.
- Liaś, nie tylko ty nie wiedziałeś, nawet Niall nie miał o tym zielonego pojęcia, jedyne dwie osoby, które były wtajemniczone to Lilly i Vivianna - skierowałam wzrok na twarz bruneta.
- W takim wypadku musimy jak najszybciej powiadomić Horan'a - chłopak obrócił się na pięcie, po czym ruszył z miejsca w kierunku schodów, w ostatniej chwili złapałam go za ramię - Zaczekaj -...- Liam zrób to dla mnie, nie mów mu nic - wypowiedziałam błagalnym tonem, na jednym tchu.
- Isabello, posłuchaj mnie, masz zamiar go okłamywać ? - po chwili zastanowienia stwierdziłam - Wiem, ja wiem nie powinnam, ale ty nie masz pojęcia jacy oni są, a ja nie chce znów narażać naszego związku, proszę cię -
- Dobrze, ale robię to ze względu na was - na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Dziękuję, dziękuję ! - w podzięce, wpadłam w ramiona brązowookiego.
- Co masz zamiar teraz zrobić ? -brunet skierował na mnie wzrok.
- Zobaczysz - wymusiłam uśmiech.
                                                 
                                              
  *Pod domem Isabelli*

 Stanęłam przed bramą, będącą wejściem na posesję państwa McKinley'ów, nieoficjalnie moich rodziców. Po chwili zwątpienia, sprostałam samej sobie i pchnęłam metalowe ogrodzenie. Chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi i zapukałam , ponieważ czułam respekt. Od dawna nie widziałam rodziców, a cała ta sytuacja była dość dziwna. Po krótkiej chwili oczekiwań drzwi się otworzyły a w nich ukazał się mój ojciec .
- Część tato - powiedziałam , a mój tata od razu objął moja sylwetkę swoimi ramionami.
Był tak zdziwiony , że nie odpowiedział. Gestem ręki zaprosił mnie do środka. Z kuchni wyłoniła się moja matka. Widziałam w jej oczach ból i cierpienie. Próbowała je ukryć pod 'warstwą uśmiechu' na swojej twarzy.
- Isabella ... - powiedziała , a na jej twarzy malowało się wielkie zdziwienie.
Odstawiłam swoją walizkę i podeszłam do mamy. Od razu przytuliłam się do niej. To było coś czego mi brakowało w Anglii , tego uścisku który łagodził wszystkie smutki i bóle.
- Tyle cie nie widziałam córeczko ... Tak tęskniłam ... - po moich policzkach popłynęły łzy , a mama zaczęła gładzić moje włosy .
- Jestem mamo , przyjechałam jak prosiliście na te przyjęcie.- odwróciłam się a w drzwiach stał Liam.
- To jest Liam , mój przyjaciel . - podeszłam do chłopaka i złapałam go pod rękę wprowadzając w głąb salonu.
- Dzień Dobry - przywitał się Li .
Moi rodzice nigdy , nie poznali moich znajomych . Nigdy ich to nie obchodziło , zawsze liczyło się tylko to jak się uczyłam i moje zachowanie w szkole. Od kiedy pamiętam byli sceptycznie nastawieni na moje znajomości. Nie poznali jeszcze Niall'a. Już się boję co by było gdyby ...
Zaprowadziłam mojego przyjaciela do pokoju , gdzie miał spać. Zostawiłam go , żeby się rozpakował .
- Issabello , mogłabyś następnym razem nas uprzedzić że nie będziesz sama .
- Przepraszam mamo , coś się stało ?
- Wiesz , że nigdy nie znaliśmy nikogo z twoich znajomych . No bo jak to było możliwe ? - zaczęła matka.
- No właśnie , przecież nigdy nikt cie nie lubił . Nie pamiętasz już tego ? - ich głosy stawały się coraz głośniejsze i głośniejsze.
- Przestańcie ! To nie jest miłe ! - powiedziałam i poczułam jak robi mi się bardzo przykro .
- My doskonale wiemy , że to nie jest miłe. Nadal nie powiedziałaś koledze , że byłaś nielubiana w szkole ?  Że byłaś popychadłem i pośmiewiskiem dla całej szkoły ? Och może on też nie wie , że kiedyś byłaś bardzo pokaźnych rozmiarów ? - krzyczał , każde jego słowo dobitnie trafiało do mnie .
- Tato ! Przestań ! - upadłam na kolana na środku pokoju i zaczęłam płakać.
Wiedziałam , że Liam nie będzie się ze mnie śmiał. Bolało mnie to , że moi rodzice tak mnie upokorzyli, tak bardzo mnie zranili . Zaprosili mnie po to aby , wygarnąć mi te rzeczy ? - podniosłam głowę do góry i zobaczyłam jak Liam stoi na schodach i się wszystkiemu przygląda. Wstałam i wybiegłam z domu .Biegłam przed siebie cała zapłakana .
- Issy ! - usłyszałam wołanie .
Nie odwróciłam się , biegłam dalej. Było już ciemno , więc biegłam na oślep.
- Issy , poczekaj ! - rozpoznałam głos , to był Liam.
Odwróciłam się , ale jedyne co zobaczyłam to jaskrawe światła samochodu jadące w moja stronę .

*Oczami Niall'a*

Issy pojechała w odwiedziny do rodziców, może potrzebna była jej ta podróż i to spotkanie. Siedziałem sam w domu , nie miałem dzisiaj ochoty na żadne wypady do miasta . Wolałem zostać w domu i oglądać mecz . Mój cudowny relaks przerwał dźwięk telefonu . Dzwonił Liam . 
- No siema stary , co tam ? - odebrałem .
- Niall , ona ... 
- Co jest ? O co chodzi Li ? 
- Issy , ona ... Ona miała wypadek . 
Zamarłem w bezruchu. 
- Jak to wypadek , o co chodzi ? 
- Przyjedź do szpitala , szybko . 
Od razu się rozłączyłem i wybiegłem z mieszkania do garażu po samochód , odpaliłem silnik i ruszyłem jak najszybciej się da w stronę szpitala. Kiedy dotarłem tam od razu wbiegłem na odpowiednie piętro. Na korytarzu zastałem Liam'a. Siedział z rękoma opartymi o kolana. 
- Gdzie ona jest ? - zapytałem zdyszany .
Podniósł głowę do góry , a jego oczy były przepełnione łzami . Pokiwał tylko przecząco głową .
- Liam , powiedz gdzie ona jest ?! - krzyczałem . 
- Niall uspokój się . 
- Powiedz , gdzie ona jest ? Ja muszę ją zobaczyć !- byłem cały zdenerwowany . 
Na korytarz wyszedł lekarz , Liam nadal siedział z głową spuszczoną w dół. 
- Pan Niall Horan ? - zapytał kiedy do mnie podszedł .
- Tak to ja . - odpowiedziałem .
- Panna Isabella ... - powiedział i spojrzał się na mnie , jego wzrok był przeraźliwie dobijający - Niestety nie udało nam się jej uratować . Przykro mi - położył na chwilę rękę na moim ramieniu i odszedł .

Kiedy dotarło do mnie to co on powiedział , osunąłem się po ścianie na podłogę . Moje oczy przepełniły się łzami . Na korytarzu było słychać tylko mój płacz i płacz Liam'a . Moje życie straciło sens, świat się zawalił . Moja Issy NIE ŻYJE ... 


____________________
PRZEPRASZAMY , ŻE MUSIELIŚCIE TAK DŁUGO CZEKAĆ ! 

Doskonale wiecie to , że są wakacje i czas odpoczynku :D Niestety dość często brakuje nam czasu , żeby usiąść na dłuższą chwilę i napisać dla was rozdział . Jeszcze raz was za to na prawdę przepraszamy . 

Wracając do opowiadania :D 
Mówiłam , że się dopiero zacznie ? :D 
Obstawiam , że takiego zwrotu akcji się nie spodziewaliście ;) 

Wiem , że minął już miesiąc wakacji , ale chciałabym wam życzyć udanego wypoczynku :D 
Buziaaaki xx - Ronnie . x


12 komentarzy:

  1. Omomo ! X
    cudoooowny :****** kc :)
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu łagam zeby pna w ciazy nie byla

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny ale troche staje sie nudny :(((

    OdpowiedzUsuń
  4. Ona NIE ŻYJE ?????!!!!!!! Ona musi żyć .

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo bosz co za zwrot akcji ...:'(
    Isabell musi żyć , wiem , że coś wymyślicie ,ploseeee
    Rozdział świetny , czekamy na nexta <33

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG... Issy nie żyje... jaka szkoda. co teraz będzie z Niallem? on się chyba załamie. biedny chłopak. tak ją kochał. tylko, żeby mu nic głupiego do głowy nie przyszło.
    pisz szybko następny bo jestem cholernie ciekawa co będzie dalej.
    nowy blog: http://www.wystarczyjednoslowo.blogspot.com/
    buźka! ;*

    myofficial

    OdpowiedzUsuń
  7. O bożę... :( Issy musi żyć. Ciekawe co teraz będzie z Niallem. Rozdział jest świetny. Czekam na następny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaskoczyłaś mnie takim zwrotem akcji. Biedny Niall, żal mi go. Pewnie się chłopak załamie. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  9. o Boże, ona nie może umrzeć! ;(
    ale jak zwykle rozdział rewelacyjny

    życzę weny i czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jenyy jaki obrót sprawy. Biedny Niall. Jenyy no ja rycze. Rewelacyjny ;>
    Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  11. No niee :C
    Issy nie może umrzeć ;(
    CZytając to rozpłakałam się nieeeeeeeeeeeeeeeeee ;<
    Nie róbcie mi tego !
    ~Horankowa .

    OdpowiedzUsuń
  12. weź ją jakoś wskrzesz. błagaam ;(

    OdpowiedzUsuń