*Oczami Vivianny*
Od samego
rana Rose nie dała nam się wyspać. Ręką zaczęłam macać drugą stronę łóżka w
poszukiwaniu Louisa, ale wymacałam tylko karteczkę:
' Jestem na próbie,
wrócę koło 15. Kocham was ! xx ~ L '
Wstałam
leniwie z łóżka okrywając się szlafrokiem i poszłam do pokoju
małej. Wzięłam ją na ręce siadając na fotelu. Podwinęłam bluzkę od piżamy
i przystawiłam małą do piersi. Dzisiaj mija kolejny rok od śmierci moich
rodziców. To przerażające, jak łatwo i szybko zaczynam czuć się samotna. Niby
mam obok siebie przyjaciół, Lou i Rose, ale w dni takie jak ten, czuję się po
prostu pominięta, zapomniana. Chciałabym by
moja
mama mogła wziąć Rosallie na ręce i cieszyć razem z nami. Chciałabym by mój
tata opowiedział jej jak to było w dawnych czasach. Postanowiłam pójść na ich
grób. Po nakarmieniu Rose poszłam pod prysznic. Chłodne krople spadały po moim
ciele i przyprawiały o gęsią skórkę. Wyszłam w samym ręczniku i wybrałam jakieś
ciuchy z szafy przebierając się w nie, a włosy pozostawiłam rozpuszczone.
Spojrzałam na zegarek była już 14, więc napisałam smsa do Lou:
' Idę z małą na spacer, wrócimy wieczorem. xoxo
~ Viv. '
Ubrałam
jeszcze małą, spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy do wózka i wyszłam. Na całe
szczęście cmentarz był niedaleko, więc po chwili byłam już przy bramie. Spokój
tego miejsca relaksował mnie i wyciszył. Skręciłam w znaną mi uliczkę i już
byłam przy nagrobku. Usiadłam na ławce i zaczęłam ' rozmawiać ' z rodzicami,
jak to miałam w zwyczaju. Opowiedziałam im o chłopakach i Rose, o programie,
płycie. Pewnie nie byliby zadowoleni z faktu, że mam już dziecko. Gdy Rosallie
się obudziła stwierdziłam, że pójdę jeszcze przejść się do mojego dawnego domu.
Szybszym krokiem doszłam pod dom już tylko dziewczyn. Zadzwoniłam dzwonkiem, od
razu ujrzałam roześmianą Van.
-
Nasza mamuśka przyszła ! - wszystkie zbiegły się koło mnie i zabrały Rose. Gdy
weszłam w głąb mieszkania zobaczyłam resztę ekipy. Domyśliłam się, że Louis
jest już w domu. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam pomiędzy Niallem, a
Hazzą.- Jak żyje się w osobnym mieszkaniu ? - spytał Zayn.
-
Bardzo dobrze, ale zamiast Lilly poranną pobudkę robi mi Rose.
-
Taka cena rodzicielstwa.
-
Kiedy możecie powrócić do rozpowszechniania swojej kariery ? -
wtrącił się Liam.
-
Lekarz powiedział, że za tydzień mogę wrócić już do pracy czyli od poniedziałku
możemy znowu wkroczyć.
-
Znowu wracamy na szczyt ! - zaczęły krzyczeć dziewczyny. Nagle ich krzyki
zagłuszył dzwonek mojego telefonu, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie...
Ethana ?! Z lekkim zdziwieniem wyszłam na ganek i odebrałam.- Co chcesz ?
- Gratuluję
malutkiej Rose, jest przesłodka.
-
Emm dzięki.
-
Bardzo podobna do mnie.
-
Słucham ?! Pogrzało Cię coś ! To NIE JEST Twoje dziecko ! - krzyknęłam.
-
Mów co chcesz i tak wiem swoje - stwierdził i rozłączył się. Po chwili znowu
ktoś zaczął dzwonić, wkurzona odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
-
Co jeszcze ?!
-
Kochanie to ja - gdy tylko usłyszałam głos Louisa uspokoiłam się.
-
Oo Louieh przepraszam, stało się coś ?
-
No stało. Nie odbierasz, nie odpisujesz, a ja tutaj myślę czy was nie porwali
lub coś.
-
Jestem u dziewczyn, możesz po mnie i Rose przyjechać ?
-
Niedługo będę - nacisnęłam czerwoną słuchawkę i wróciłam do środka.
Stwierdziłam, że pójdę poszukać Rose. Znalazłam ją dopiero w pokoju Iss. Horan
razem z nią zabawiali małą.
-
No nie mogę ! Najpierw uprowadzili mi dziecko, a teraz jeszcze biorą na swoją
stronę - powiedziałam z udawanym oburzeniem by po chwili wybuchnąć gromkim
śmiechem.- To nawet chrzestny nie może pobawić się ze swoją ulubienicą ?
-
No może może - usiadłam obok blondyna i przyglądałam małej.
- Mamy coś z Issy dla
Rosallie-stwierdził i wyciągnął torbę.-
Nie trzeba było, na prawdę.
-
Nie gadaj tylko bierz i zobacz - zrobiłam to co kazali. Moim oczom ukazało się
nasze zdjęcie gdy zostałam przywieziona na sale. Byli na nim wszyscy nasi
bliscy. Wyjęłam kolejną rzecz, był to mięciutki kocyk w kolorze różowego
lukru.- Jejku dziękuję ! - przytuliłam parę i wzięłam małą na ręce gdy do
pokoju wszedł Louis. Po jego minie można było wywnioskować, że jest
zdenerwowany. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i ruszyliśmy do samochodu. Gdy
wsiedliśmy do samochodu spojrzałam na Louisa. Nie mogłam dostrzec w jego oczach
tych iskierek radości, a tęczówki przybrały kolor ciemnej szarości.
-
Powiedz mi jak ty sobie to wyobrażasz ? Spacer nie trwa parę godzin !
Pomyślałaś, że jest Styczeń i jest jeszcze zimno ?!
-
Ale nie wrzeszcz na mnie !
-
Jak mam nie wrzeszczeć ?! Nie odbierasz telefonów, a ja chodzę zdenerwowany po
domu i nie wiem co się z wami dzieje ! - nie odpowiedziałam. wbiłam wzrok za
szybę i nie odzywałam się. Gdy weszliśmy do mieszkania ruszyłam z Rose do pokoju.
Rozebrałam ją, umyłam i położyłam do łóżeczka. Zeszłam do salonu i usiadłam
obok szatyna. Był pochłonięty fifą i nie zobaczył nawet, że siedzę koło niego.
W końcu głośno chrząknęłam i Lou spojrzał na mnie. Łzy wzbierały się pod moimi
oczami by po chwili spłynąć z moim makijażem.
-
Nienawidzę gdy się kłócimy - powiedziałam dławiąc się łzami. Chłopak nic nie
powiedział tylko mnie przytulił - Boję się, że w końcu odejdziesz. Wiem, że
jestem trudna, że mój charakter nie należy do najłatwiejszych, że denerwuję
ludzi a moje nawyki są irytujące. Czasami sama najchętniej rzuciłabym to w
cholerę i tak zwyczajnie skończyła ze sobą, ale...
- Nic nie mów. I przestań płakać - chłopak zaczepił niesforny kosmyk
moich włosów za ucho - Kocham Cię.
-
Ja Ciebie również - położyłam głowę na jego kolanach. Wsłuchiwaliśmy się w
ciszę i wiatr za oknem. Gdy poczułam, że jestem senna, poszłam przebrać się w
piżamę. W między czasie Lou poszedł zobaczyć co u Rose. Na wpół przytomna
poczułam jeszcze jak materac łóżka ugina się pod ciężarem Lou, uśmiechnęłam się
jeszcze lekko i zasnęłam.
*Następnego dnia*
Obudził mnie
zapach świeżo zaparzonej kawy i naleśników. Nałożyłam szlafrok na siebie i
zeszłam na dół. Louis stał w kuchni odwrócony do mnie tyłem. Podeszłam po cichu
do niego i uszczypnęłam w pośladki.
- Boże Viv wystraszyłaś mnie.
-
To aż taka straszna jestem ? - powiedziałam przez śmiech i zabrałam mu kubek z
czarną cieczą upijając łyk - By the way, od kiedy masz majtki z podpisem
Harrego ?
-
Kiedyś mi się tam podpisał.
-
Ojj chyba będę musiała pogadać z Hazzą - zachichotałam pod nosem i nałożyłam
sobie górę naleśników.
-
Zazdrosna ?
-
Ja ? No coś ty !
-
Mhmm, a mi czołg jedzie pod okiem.
-
No jedzie, jedzie - po skończonym śniadaniu poszłam na poranną toaletę. Umyłam
się, ubrałam, a włosy spięłam w wysokiego koka.
Nie miałam ochoty dzisiaj nigdzie wychodzić. Ten dzień chciałam spędzić tylko z
Lou, jak rok temu. Tylko on i ja. Wzięłam telefon z szafki nocnej i wykręciłam
numer do Lills.
-
Cześć mamuśka co tam ? - usłyszałam jej zaspany głos.
-
Mam do Ciebie i Harrego malutką prośbę.
-
Dajesz.
-
Moglibyście zająć się Rose na jedną noc ? Po prostu dzisiaj z Lou chcemy mieć
dzień tylko dla siebie.
-
No jasne ! Niedługo Harry przyjedzie po małą.
-
Dzięki jesteście kochani. - rozłączyłam się i wyszłam z pokoju z zamiarem
pójścia na dół, ale zatrzymał mnie śpiew Louisa z łazienki. Nie mogłam
powstrzymać się od śmiechu, zaczęłam turlać się po podłodze. W końcu gdy się
uspokoiłam zapukałam do łazienki.
-
Proszę - weszłam do pomieszczenia i przytuliłam od tyłu chłopaka kładąc głowę
na jego ramieniu.
-
Louieh, masz piękny głos, ale następnym razem tak nie fałszuj - powiedziałam
znowu wybuchając śmiechem - Za chwilę Harry będzie po Rose, a my mamy caaały
dzień dla siebie.
-
Mrr kocie - uśmiechnęłam się szeroko w stronę lustra i przyglądałam naszemu
odbiciu - Pasujemy do siebie.
-
Już prawie rok razem. Jak ty możesz ze mną wytrzymać ?
-
Daje radę - cmoknęłam chłopaka w policzek i wyszłam z łazienki gdy zadzwonił
dzwonek. Przed drzwiami stał Harry.
-
Dawać dziecko ! - krzyknął przez śmiech. Zawtórowałam mu i wpuściłam do środka.
-
Tutaj masz wszystko spakowane i teraz Ciebie proszę masz spokojnie jechać, bo
znam Cię - pogroziłam mu palcem.
-
Dobrze mamuśka nie martw się, damy sobie radę - wywróciłam oczami i
odprowadziłam Harrego z małą do drzwi - Tylko kolejnych dzieci nie naróbcie !
-
Hahaha bardzo zabawne - wystawiłam mu język i zamknęłam drzwi.
-
Ubieraj się, idziemy gdzieś - zakomunikował Lou i zacząl zakładać buty.
-
Ale nie chce mi się nigdzie wychodzić - zaczęłam marudzić. Chłopak spojrzał na
mnie wymownym wzorkiem i podał mi kurtkę. Z niechęcią założyłam ją na siebie,
włożyłam jeszcze buty i byłam gotowa. Wsiedliśmy do samochodu i pojechalismy do
centrum.
-
Mam ochotę zrobić sobie kolejny tatuaż - powiedział z uśmiechem. Wiedziałam, że
Lou lubi tatuaże, ale nie aż tyle. Zatrzymaliśmy się pod studiem tatuażu. Koło
fotela siedziała dziewczyna z niebieskimi włosami i masą tatuażów na swoim
ciele. Wyglądała jak chodzący komiks. Louis nie chciał mi powiedzieć jaki sobie
robi. Podobno to niespodzianka. Po godzinie wyszedł z plastrem na klatce
piersiowej - Jutro go zobaczysz.
-
A czemu nie mogę dzisiaj ? - powiedziałam z udawaną smutną miną.
-
Bo to niespodzianka, mówiłem Ci już - postanowiliśmy wejść jeszcze do
Starbucks, zamówić kawę na wynos. Wypożyczyliśmy jeszcze jakiś film i
wróciliśmy do domu. Po filmie oznajmiłam, że wyjdziemy na spacer. Na dworze
było ciepło jak na początek Lutego. Szliśmy ośnieżonymi uliczkami St
James's Park wtuleni w siebie nawzajem.- Jak myślisz długo wytrwamy ? -
spytałam ni stąd ni zowąd.
-
Co masz na myśli ? Że my razem ? Oczywiście, że tak ! Mamy Rose, mamy siebie
nawzajem. Czemu sądzisz, że to może nie przetrwać ?
-
Nie wiem tak jakoś - westchnęłam i jeszcze bardziej wtuliłam się w chłopaka
Wrócimy już ? Zmarzłam.
-
Oczywiście - gdy podeszliśmy pod dom zauważyłam kartkę wystającą pomiędzy
drzwiami, a framugą - Co to jest ?
-
Nie wiem - powiesiłam kurtkę na wieszaku i usiadłam na sofie. Ręce zaczęły mi
się trząść, czułam, że to coś złego. Coś czego nigdy sobie nie wybaczę.
Poczułam silne ramiona Louisa oplatające się wokół mojej talii.
- Przeczytaj,
jestem obok - szepnął mi do ucha. Delikatnie otworzyłam papier i zaczęłam
czytać:
' Jeśli
chcesz wiedzieć kto zabił Twoich rodziców spotkajmy się na Tower Bridge w
Piątek o 20:30. Masz być sama ! ~ X '
Poczułam
silny cios w serce, jak by ktoś wbijał w mnie mnóstwo gwoździ, a no robią się
jak z waty. Osunęłam się po Louisie na podłogę i wybuchłam niepohamowanym
płaczem.
-
Dlaczego...
----------------
ZOSTAWIAM WAS W WIEEEEELKIEJ NIEPEWNOŚCI ! ;D
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale chciałam zrobić ten rozdział bardzo ciekawy, a zwłaszcza na koniec ;D
Dziękujemy za taką ilość wyświetleń. Kochamy was całymi swoimi serduszkami ♥
A teraz baaardzo ważna informacja ;)
Do pisania naszego opowiadania doszła nowa dziewczyna - Ada. ;)
To jej pierwszy blog z opowiadaniem, więc przyjęłyśmy ją na okres próbny - 4 rozdziały ;)
Mamy nadzieję, że będzie Ci się z nami dobrze pisać.
Życzę Ci mnóstwa pomysłów i weny ! ♥ ~ Ells ^^
fajnie pierwsza ;D
OdpowiedzUsuńsuper rozdział super blog super dziewczyny
macie talent do pisania oby tak dalej z wytchnieniem
czekam na kolejny rozdział
mam nadzieje że szybko będzie
serdecznie pozdrawiam
Lily Love
Mojaaaaa Ada. ♥
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszecie! *_*
No, będzie ciekawie, mam nadzieję, że nic złego się nie stanie
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciekawy ;* <33
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się już następnego xx.!!!
daaawajj dalej proszee to takiee fajneee
OdpowiedzUsuńJAKIE EMOCJE ! *o*
OdpowiedzUsuńCoż za niespodzianka : D Super ! <3 xx.
OdpowiedzUsuń