*Harry*
Samotność boli i to bardzo. Mogłem sie o tym przekonać sam. Ciemny pokój i ja sam w nim. Nie było przy mnie Lily, nikogo . Wyprowadziła się ode mnie, zostawiła mnie. Nie mogłem bez niej żyć, nie mówiąc już o codziennych czynnościach. Wszystko stało się trudne i nie do zniesienia . Rutyna, która powtarzała się dzień w dzień była przytłaczająca . Obudziłem się z uczuciem suchości w gardle , nie mogłem się po tym pozbierać . W środku czułem lęk, lęk przed samotnością. Szybko przekręciłem się z boku, na bok i dostrzegłem moją dziewczynę . Poniosłem się lekko na łokciu i zacząłem się jej przyglądać . Była bezbronna , mała i taka delikatna . Nagle jej oczy otworzyły się i ujrzałem błękit jej tęczówek skierowany prosto na moją twarz. Posłała mi ciepły uśmiech.
- Cześć skarbie - wtuliła się we mnie , a ja usłyszałem jej jeszcze zaspany głos .
Przytuliłem ją mocno do siebie. Nadal nie wierzyłem, że to się tak potoczyło. Z dnia na dzień nasze życie się zmieniło przez ten jeden pamiętny dzień poznania dziewczyn. Poczułem jak Lily lekko podnosi się do góry.
- Pamiętasz naszą rozmowę wtedy w pokoiku Rose ?
- Tak , podjęłaś wtedy decyzję. Doskonale to pamiętam. - przyglądałem się dziewczynie nie do końca wiedząc o co jej chodzi.
- To dobrze chciałam się tylko upewnić. - kolejny uśmiech .
Czyżby coś kombinowała ? Położyła się na swoją poduszkę obok mnie, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Momentalnie znalazłem się nad nią i złożyłem pocałunek na jej ustach, czułem jak się uśmiecha.
- Jakieś plany na dzisiaj ?
- Łóżko, filmy, łóżko no i może podjadę do Viv. A ty o której jedziesz na próbę ?
- Jak reszta się jakoś ogarnie to ruszamy, przed nami jeszcze wywiad i cały dzień z głowy.
- Wrócisz to możemy coś wymyślimy z kolacją - powiedziała, a na jej twarzy malował się uśmiech.
- Trzymam cię za słowo - powiedziałem śmiejąc się .
Telefon zawibrował, oznajmiając nową wiadomość .
Gotowy ? Jedziemy za 10 minut . Lou.
Wstałem z łóżka i ruszyłem do łazienki, gdzie wykonałem swoje czynności. Lily leżała nadal na łóżku bawiąc się swoim telefonem.
- Dam znać kiedy będę i pamiętam co mi obiecałaś - powiedziałem i złożyłem pocałunek na jej ustach .
- Okeej , będę czekać .
- Cześć skarbie - wtuliła się we mnie , a ja usłyszałem jej jeszcze zaspany głos .
Przytuliłem ją mocno do siebie. Nadal nie wierzyłem, że to się tak potoczyło. Z dnia na dzień nasze życie się zmieniło przez ten jeden pamiętny dzień poznania dziewczyn. Poczułem jak Lily lekko podnosi się do góry.
- Pamiętasz naszą rozmowę wtedy w pokoiku Rose ?
- Tak , podjęłaś wtedy decyzję. Doskonale to pamiętam. - przyglądałem się dziewczynie nie do końca wiedząc o co jej chodzi.
- To dobrze chciałam się tylko upewnić. - kolejny uśmiech .
Czyżby coś kombinowała ? Położyła się na swoją poduszkę obok mnie, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Momentalnie znalazłem się nad nią i złożyłem pocałunek na jej ustach, czułem jak się uśmiecha.
- Jakieś plany na dzisiaj ?
- Łóżko, filmy, łóżko no i może podjadę do Viv. A ty o której jedziesz na próbę ?
- Jak reszta się jakoś ogarnie to ruszamy, przed nami jeszcze wywiad i cały dzień z głowy.
- Wrócisz to możemy coś wymyślimy z kolacją - powiedziała, a na jej twarzy malował się uśmiech.
- Trzymam cię za słowo - powiedziałem śmiejąc się .
Telefon zawibrował, oznajmiając nową wiadomość .
Gotowy ? Jedziemy za 10 minut . Lou.
Wstałem z łóżka i ruszyłem do łazienki, gdzie wykonałem swoje czynności. Lily leżała nadal na łóżku bawiąc się swoim telefonem.
- Dam znać kiedy będę i pamiętam co mi obiecałaś - powiedziałem i złożyłem pocałunek na jej ustach .
- Okeej , będę czekać .
*Lily*
Ciąża ? Dziecko ? Rodzina ? Trudne decyzje, które czekają tylko na moje potwierdzenie. Od zawsze byłam zdana sama na siebie. Śmierć rodziców postawiła przede mną duże wyzwania. Pomimo młodego wieku zetknęłam się z dorosłym życiem, które było dla mnie kosmosem na początku. Podjęłam decyzję i chcę założyć rodzinę z Harrym uważam, że jest to odpowiedni moment na dziecko. Niedługo moje 20 urodziny i należy coś pozmieniać. Wstałam z łóżka i szybkim krokiem zeszłam na dół do kuchni. Nikogo nie zastałam na dole, Vanessa pewnie jeszcze spała. Zrobiłam sobie omlet po czym poszłam się przebrać. Lekki makijaż i fryzura nie zajęły mi dużo czasu. Wsiadając do samochodu wyjęłam telefon z plecaka i zaczęłam pisać wiadomość .
Za 30 minut będę u Ciebie . Lily xxx
Wysłałam ją do Vivianny i odpaliłam silnik mojego auta. Po drodze zajechałam do sklepu z ubrankami dla maluszków, chciałam kupić upominek dla malutkiej Rose. Sklep znajdował się w centrum handlowym i
skusiłam się przy okazji na kilka drobnostek dla siebie. W sklepie dla maluchów utwierdziłam się w przekonaniu, że jestem gotowa do roli matki. Wychodząc ze sklepu starałam się napisać kolejną wiadomość do Vivi, co było dość trudne na ilość toreb z zakupami , które musiałam nieść. Stało się to, czego się obawiałam. Przez moją nieuwagę torby z zakupami znalazły się na ziemi w wyniku zderzenia z chłopakiem.
- Ja prze ... jejku na prawdę przepraszam, to przez moją nieuwagę . - powiedziałam i podniosłam głowę aby spojrzeć na nieznajomego.
Okazało się, że nie jest wcale taki nieznajomy...
- Lily ?! - zapytał zdziwiony.
- Justin ? Co ty tu robisz ? - stałam jak wryta .
- Razem z przyjacielem przyjechaliśmy odpocząć, ale nie spodziewałbym się, że cie spotkam .
Podeszłam do niego i przytuliłam go jak najmocniej potrafiłam.
- Trochę urosłeś od tamtego czasu - powiedziałam i zaczęłam się śmiać .
- Ty też trochę podrosłaś i wyglądasz bardziej korzystnie . - na jego twarzy także pojawił się uśmiech.
- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam - powiedziałam i jeszcze raz się do niego przytuliłam.
- Wiem Lils, ja tak samo tęskniłem. Ale chyba teraz sobie to jakoś wynagrodzimy, co ? - posłałam mi pytające spojrzenie.
- Dzisiaj nie mogę, ale jeszcze się zdzwonimy. Na pewno tego tak nie zostawię - na mojej twarzy ponownie pojawił się uśmiech.
Podał mi swój telefon, a ja dałam mu swój, wpisaliśmy sobie swoje numery.
- Jus później się umówimy, ale teraz muszę już lecieć.
- Jasne, nie będę cie już dłużej zatrzymywał. -powiedział , a ja zaczęłam zbierać torby.
- Daj pomogę ci - zaproponował .
- Nieee , spokojnie dam radę .
- No dobrze, w takim razie do zobaczenia .- powiedział i każdy z nas ruszył w swoją stronę.
Wsiadłam do samochodu i ruszyłam do Vivi , byłam i tak dużo spóźniona. W końcu dojechałam do nich.
- Czeeeść już jestem - powiedziałam kiedy weszłam do domu .
Vivka bawiła się z Rose w salonie i nawet nie zauważyły mojej obecności.
- Czeeeść - powiedziałam ponownie .
- Ohh cześć , nie słyszałam jak weszłaś.
- Mam prezent dla małej, mam nadzieję, że będą dobre . -powiedziałam i wręczyłam jej torbę z upominkiem.
- Dzięki Lils są świetne - zaczęła rozpakowywać prezent .
- Gorąca czekolada , kawa, czy może coś mocniejszego ? - spojrzała na mnie pytająco z uśmiechem .
- Coś mocniejszego innym razem bo jeszcze dzisiaj muszę załatwić pare spraw , poproszę gorącą czekoladę.
- Okeej , już się robi . -powiedziała i wyszła do kuchni.
Zaczęłam bawić się z Rose, mała była na prawdę słodka. Nawet nie zauważyłam kiedy Vivi przyszła z kuchni . Nim się obejrzałam malutka spała wtulona we mnie. Delikatnie zaniosłam ją do łóżeczka i wróciłam na dół do mojej przyjaciółki. Usiadłam wygodnie na sofie i zaczęłam pić czekoladę.
- A co ty dzisiaj taka szczęśliwa jak nigdy jesteś ?
- Nie uwierzysz nawet kogo dzisiaj spotkałam w centrum handlowym. Justin, rozumiesz ? Justin jest w Anglii własnie tutaj u nas w Londynie.
- No chyba sobie żartujesz ...
- Nie Viv nie żartuje on tu jest. Spotkaliśmy się po tylu latach rozłąki.
- Wymieniliście się chociaż numerami, czy coś ? - była bardzo dociekliwa .
- Tak, mamy się jeszcze zdzwonić. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że jest tak blisko. - przypomniały mi się wszystkie nasze przygody, zagadki i zabawy w które bawiliśmy się jako dzieci.
Jus znał mnie od małego, wiedział dokładnie co lubię, a czego nie. Był moją bratnią duszą, która zawsze potrafiła wspierać i pomagać. Niestety stało się jak stało i nasz kontakt się urwał, aż do dzisiaj.
- Ja też chce się z nim spotkać ! W końcu spędziłam z nim większość mojego dzieciństwa ! - upierała się z uśmiechem na twarzy.
- Spokojnie damy radę, przyjechał odpocząć z przyjacielem, spotkamy się i powspominamy dawne czasy.
- Koniecznie ! Muszę zobaczyć naszego małego Justin'a, pamiętam tę jego czapkę.
- Taak też to pamiętam. A pamiętasz jego rower ? Zawsze przyjeżdżał nim do nas. Jego mama robiła najlepsze koktajle !
- To dopiero były czasy, zero problemów. Tylko nasza 3 i pyszne koktajle . -obie wybuchnęłyśmy śmiechem .
- Dobra Vivi ja się będę zbierać, dam jeszcze znać kiedy spotykamy się z Justin'em .
- Jasne , będę czekać .
Wyszłam z domu i wbiegłam do mojego samochodu. Na dworze było chłodno, a ja nie byłam do końca ciepło ubrana. Odpaliłam silnik i ruszyłam. Kierunek ? Szpital ...
Tak, to nie było przyjemne miejsce, ale musiałam. Jechałam na wizytę kontrolną, która wiązała się z moimi postanowieniami. Kiedy zajechałam weszłam do budynku. Od razu poczułam specyficzny zapach tego miejsca i zaraz potem czekałam w kolejce do lekarza. Denerwowałam się i to bardzo. Nie byłam zwolenniczką wizyt u lekarza. Nadeszła moja kolej, kiedy weszłam do gabinetu za biurkiem siedziała kobieta w średnim wieku.
- Panna Thompson ?
- Tak , dzień dobry .
- Słucham ? W czym mogę pomóc ?
- Chciałabym się dowiedzieć czy wszystko jest w porządku .
- No dobrze , proszę iść za kotarę .
Tak jak kazała zrobiłam. Następnie przeprowadziła badanie. Już po wszystkim znowu znalazłyśmy się przy biurku.
- Po wyniki zapraszam za tydzień, nasza pielęgniarka będzie do pani dzwonić w tej sprawie.
- Dobrze , dziękuję . Do widzenia .
- Do zobaczenia za kilka dni - posłała mi ciepły uśmiech .
Odwzajemniłam sie tym samym i wyszłam z gabinetu.
Wróciłam do domu, chłopcy byli już po próbie. Weszłam do domu i od razu opadłam zmęczona na kanapę. Chłopcy krzątali się po całym mieszkaniu , aż w końcu wszyscy weszli do salonu . Usiedli na podłodze i zaczęli grać w Fifę .
- Znowu to samo ?
- Cii Lils , daj nam grać . - Liam próbował mnie uciszyć.
- Ohh , zapomniałam Harry. Możemy przełożyć kolację na jutro ? Dzisiaj jestem strasznie zmęczona.
- Jasne skarbie, myślę że i tak nic by z tego nie wyszło bo ja też jestem zmęczony .
Li i Niall oparli się o kanapę gdzie siedział Harry, a ja swoją głowę trzymałam na jego kolanach. Przede mną znalazła się głowa Niall'a . Bawiłam się jego włosami, a on co chwila odgarniał od nich moją rękę . Robiłam wszystko żeby przestali grać. Zayn oberwał poduszką, ale nic go to nie ruszyło, posłał tylko uśmiech w moja stronę. Liam musiał wytrzymać moje ciągłe gadanie. Niestety nic nie poskutkowało, a oni dalej grali. Postanowiłam więcej nie marnować sił, których i tak miałam już bardzo mało. Poczułam jak ręka Harry'ego lekko gładzi moje plecy, co spowodowało dreszcze na mojej skórze. Obdarzona jego ciepłym dotykiem, nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam ...
_________________________
Czeeeeeść ! xx
Zaczynam swój plan, wszystko wyjdzie na jaw już niedługo.
Mogę powiedzieć jedynie tyle, że będzie się działo ;D
Jak na razie pozostawię was w niepewności :D
Wiem, że piszę to prawie przy każdym rozdziale, ale to jest na prawdę zdumiewające. Ilość wyświetleń bloga powiększa się codzienni o setki ...
Dziękujemy wam za dotychczasowe wejścia ! <3
Oczywiście mamy nadzieję, że dalej będziecie zaskakiwać swoją obecnością ! ;)
P.S
Ostatnio dodałyśmy post z pytaniami, m.in. jak często odwiedzacie nasz blog.
Komentarzy było dość sporo. Każdy odpowiedział, że czyta bloga regularnie .
Mała prośba do was nasze skarby ! <3
Jeśli już tu jesteście to zostawcie po sobie komentarz .
Dla was to tylko parę chwil i stuknięć w klawiaturę, a dla nas to oznaka, że jednak ktoś docenia nasza pracę i nie idzie ona na marne ...
Uwierzcie na prawdę robi się przykro, jeśli pod rozdziałem nie ma żadnych komentarzy .
Buziaaaaaaki dla was kochani xxx ~Ronnie .
Za 30 minut będę u Ciebie . Lily xxx
Wysłałam ją do Vivianny i odpaliłam silnik mojego auta. Po drodze zajechałam do sklepu z ubrankami dla maluszków, chciałam kupić upominek dla malutkiej Rose. Sklep znajdował się w centrum handlowym i
skusiłam się przy okazji na kilka drobnostek dla siebie. W sklepie dla maluchów utwierdziłam się w przekonaniu, że jestem gotowa do roli matki. Wychodząc ze sklepu starałam się napisać kolejną wiadomość do Vivi, co było dość trudne na ilość toreb z zakupami , które musiałam nieść. Stało się to, czego się obawiałam. Przez moją nieuwagę torby z zakupami znalazły się na ziemi w wyniku zderzenia z chłopakiem.
- Ja prze ... jejku na prawdę przepraszam, to przez moją nieuwagę . - powiedziałam i podniosłam głowę aby spojrzeć na nieznajomego.
Okazało się, że nie jest wcale taki nieznajomy...
- Justin ? Co ty tu robisz ? - stałam jak wryta .
- Razem z przyjacielem przyjechaliśmy odpocząć, ale nie spodziewałbym się, że cie spotkam .
Podeszłam do niego i przytuliłam go jak najmocniej potrafiłam.
- Trochę urosłeś od tamtego czasu - powiedziałam i zaczęłam się śmiać .
- Ty też trochę podrosłaś i wyglądasz bardziej korzystnie . - na jego twarzy także pojawił się uśmiech.
- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam - powiedziałam i jeszcze raz się do niego przytuliłam.
- Wiem Lils, ja tak samo tęskniłem. Ale chyba teraz sobie to jakoś wynagrodzimy, co ? - posłałam mi pytające spojrzenie.
- Dzisiaj nie mogę, ale jeszcze się zdzwonimy. Na pewno tego tak nie zostawię - na mojej twarzy ponownie pojawił się uśmiech.
Podał mi swój telefon, a ja dałam mu swój, wpisaliśmy sobie swoje numery.
- Jus później się umówimy, ale teraz muszę już lecieć.
- Jasne, nie będę cie już dłużej zatrzymywał. -powiedział , a ja zaczęłam zbierać torby.
- Daj pomogę ci - zaproponował .
- Nieee , spokojnie dam radę .
- No dobrze, w takim razie do zobaczenia .- powiedział i każdy z nas ruszył w swoją stronę.
Wsiadłam do samochodu i ruszyłam do Vivi , byłam i tak dużo spóźniona. W końcu dojechałam do nich.
- Czeeeść już jestem - powiedziałam kiedy weszłam do domu .
Vivka bawiła się z Rose w salonie i nawet nie zauważyły mojej obecności.
- Czeeeść - powiedziałam ponownie .
- Ohh cześć , nie słyszałam jak weszłaś.
- Mam prezent dla małej, mam nadzieję, że będą dobre . -powiedziałam i wręczyłam jej torbę z upominkiem.
- Dzięki Lils są świetne - zaczęła rozpakowywać prezent .
- Gorąca czekolada , kawa, czy może coś mocniejszego ? - spojrzała na mnie pytająco z uśmiechem .
- Coś mocniejszego innym razem bo jeszcze dzisiaj muszę załatwić pare spraw , poproszę gorącą czekoladę.
- Okeej , już się robi . -powiedziała i wyszła do kuchni.
Zaczęłam bawić się z Rose, mała była na prawdę słodka. Nawet nie zauważyłam kiedy Vivi przyszła z kuchni . Nim się obejrzałam malutka spała wtulona we mnie. Delikatnie zaniosłam ją do łóżeczka i wróciłam na dół do mojej przyjaciółki. Usiadłam wygodnie na sofie i zaczęłam pić czekoladę.
- A co ty dzisiaj taka szczęśliwa jak nigdy jesteś ?
- Nie uwierzysz nawet kogo dzisiaj spotkałam w centrum handlowym. Justin, rozumiesz ? Justin jest w Anglii własnie tutaj u nas w Londynie.
- No chyba sobie żartujesz ...
- Nie Viv nie żartuje on tu jest. Spotkaliśmy się po tylu latach rozłąki.
- Wymieniliście się chociaż numerami, czy coś ? - była bardzo dociekliwa .
- Tak, mamy się jeszcze zdzwonić. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że jest tak blisko. - przypomniały mi się wszystkie nasze przygody, zagadki i zabawy w które bawiliśmy się jako dzieci.
Jus znał mnie od małego, wiedział dokładnie co lubię, a czego nie. Był moją bratnią duszą, która zawsze potrafiła wspierać i pomagać. Niestety stało się jak stało i nasz kontakt się urwał, aż do dzisiaj.
- Ja też chce się z nim spotkać ! W końcu spędziłam z nim większość mojego dzieciństwa ! - upierała się z uśmiechem na twarzy.
- Spokojnie damy radę, przyjechał odpocząć z przyjacielem, spotkamy się i powspominamy dawne czasy.
- Koniecznie ! Muszę zobaczyć naszego małego Justin'a, pamiętam tę jego czapkę.
- Taak też to pamiętam. A pamiętasz jego rower ? Zawsze przyjeżdżał nim do nas. Jego mama robiła najlepsze koktajle !
- To dopiero były czasy, zero problemów. Tylko nasza 3 i pyszne koktajle . -obie wybuchnęłyśmy śmiechem .
- Dobra Vivi ja się będę zbierać, dam jeszcze znać kiedy spotykamy się z Justin'em .
- Jasne , będę czekać .
Wyszłam z domu i wbiegłam do mojego samochodu. Na dworze było chłodno, a ja nie byłam do końca ciepło ubrana. Odpaliłam silnik i ruszyłam. Kierunek ? Szpital ...
Tak, to nie było przyjemne miejsce, ale musiałam. Jechałam na wizytę kontrolną, która wiązała się z moimi postanowieniami. Kiedy zajechałam weszłam do budynku. Od razu poczułam specyficzny zapach tego miejsca i zaraz potem czekałam w kolejce do lekarza. Denerwowałam się i to bardzo. Nie byłam zwolenniczką wizyt u lekarza. Nadeszła moja kolej, kiedy weszłam do gabinetu za biurkiem siedziała kobieta w średnim wieku.
- Panna Thompson ?
- Tak , dzień dobry .
- Słucham ? W czym mogę pomóc ?
- Chciałabym się dowiedzieć czy wszystko jest w porządku .
- No dobrze , proszę iść za kotarę .
Tak jak kazała zrobiłam. Następnie przeprowadziła badanie. Już po wszystkim znowu znalazłyśmy się przy biurku.
- Po wyniki zapraszam za tydzień, nasza pielęgniarka będzie do pani dzwonić w tej sprawie.
- Dobrze , dziękuję . Do widzenia .
- Do zobaczenia za kilka dni - posłała mi ciepły uśmiech .
Odwzajemniłam sie tym samym i wyszłam z gabinetu.
Wróciłam do domu, chłopcy byli już po próbie. Weszłam do domu i od razu opadłam zmęczona na kanapę. Chłopcy krzątali się po całym mieszkaniu , aż w końcu wszyscy weszli do salonu . Usiedli na podłodze i zaczęli grać w Fifę .
- Znowu to samo ?
- Cii Lils , daj nam grać . - Liam próbował mnie uciszyć.
- Ohh , zapomniałam Harry. Możemy przełożyć kolację na jutro ? Dzisiaj jestem strasznie zmęczona.
- Jasne skarbie, myślę że i tak nic by z tego nie wyszło bo ja też jestem zmęczony .
Li i Niall oparli się o kanapę gdzie siedział Harry, a ja swoją głowę trzymałam na jego kolanach. Przede mną znalazła się głowa Niall'a . Bawiłam się jego włosami, a on co chwila odgarniał od nich moją rękę . Robiłam wszystko żeby przestali grać. Zayn oberwał poduszką, ale nic go to nie ruszyło, posłał tylko uśmiech w moja stronę. Liam musiał wytrzymać moje ciągłe gadanie. Niestety nic nie poskutkowało, a oni dalej grali. Postanowiłam więcej nie marnować sił, których i tak miałam już bardzo mało. Poczułam jak ręka Harry'ego lekko gładzi moje plecy, co spowodowało dreszcze na mojej skórze. Obdarzona jego ciepłym dotykiem, nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam ...
_________________________
Czeeeeeść ! xx
Zaczynam swój plan, wszystko wyjdzie na jaw już niedługo.
Mogę powiedzieć jedynie tyle, że będzie się działo ;D
Jak na razie pozostawię was w niepewności :D
Wiem, że piszę to prawie przy każdym rozdziale, ale to jest na prawdę zdumiewające. Ilość wyświetleń bloga powiększa się codzienni o setki ...
Dziękujemy wam za dotychczasowe wejścia ! <3
Oczywiście mamy nadzieję, że dalej będziecie zaskakiwać swoją obecnością ! ;)
P.S
Ostatnio dodałyśmy post z pytaniami, m.in. jak często odwiedzacie nasz blog.
Komentarzy było dość sporo. Każdy odpowiedział, że czyta bloga regularnie .
Mała prośba do was nasze skarby ! <3
Jeśli już tu jesteście to zostawcie po sobie komentarz .
Dla was to tylko parę chwil i stuknięć w klawiaturę, a dla nas to oznaka, że jednak ktoś docenia nasza pracę i nie idzie ona na marne ...
Uwierzcie na prawdę robi się przykro, jeśli pod rozdziałem nie ma żadnych komentarzy .
Buziaaaaaaki dla was kochani xxx ~Ronnie .