poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 53.


*Oczami Vivianny*

Żyję, na całe szczęście. Choć w tej chwili chciałabym już być martwa. Cały policzek mnie szczypie od ciętego liścia wymierzonego od porywacza, nawet go nie znam. Pamiętam tylko jak czekałam na tego ktosia, po chwili podjechało czarne BMW i wielkiego goryla (czyt. ochroniarza), który zaczął mnie szarpać, przystawił mi jakąś ścierkę do ust, a później obudziłam się tutaj. Wszędzie jest ciemno, jedynie mała żaróweczka wisi nade mną i daje jakiekolwiek oświetlenie. Cała byłam zmarznięta i posiniaczona od szarpania się również brakowało mi sił. Ledwo przeniosłam się do pozycji siedzącej, skuliłam się i schowałam głowę między kolana. Myślałam co dalej będzie ze mną czy przeżyję, czy znów zobaczę światło dzienne. Chcę znów poczuć usta Louisa na swoim, usłyszeć płacz Rosallie i zobaczyć moich przyjaciół. 
- Oo już się obudziłaś - z zamyśleń wyrwał mnie damski głos. Kojarzyłam go skądś, ale nie mogłam sobie przypomnieć. Mój umysł nie działał tak jak ja chciałam. Przetarłam oczy i zobaczyłam sylwetkę kobiety. Była w szarym żakiecie i czarnej spódnicy. Przypomniała mi główną prezez Managmentu chłopców.
- Ki...Kim jesteś ?
- Nie poznajesz ? - w końcu zrozumiałam to naprawdę ona - Mała głupiutka Vivianna, jesteś taka jak Twoja matka.
- Skąd znasz moją mamę ? - spytałam zdezorientowana.
- Kiedy ja i Twoja mam byłyśmy w tym wieku co Ty przyjaźniłyśmy się. Byłyśmy jak siostry, na dobre i na złe - przerwała i przysunęła sobie krzesło koło mnie, usiadła okrakiem na krześle. Mogłam zobaczyć wystającego z jej pantalonów bobra.
- To ty jesteś tą Anette ze zdjęcia ? - olśniło mnie.
- Tak, ta brunetka to ja. Od roku byłam w związku z pewnym chłopakiem o imieniu Tom. Kochałam go całym swoim sercem do momentu gdy dowiedziałam się, że zdradził mnie z Twoją matką. Załamałam się jeszcze bardziej gdy dowiedziałam się, że Dominika jest w ciąży i razem z Tomem planują przyszłość. Błagałam go by do mnie wrócił, a on za każdym razem się nie zgadzał. 
- Mówisz o moim ojcu - wyszeptałam. Nigdy bym nie pomyślała, że mój tata mógł być z takim czymś.
- Niedługo po tym pogodziłam się z Twoimi rodzicami, ale nie na długo. Zaplanowałam zemstę. W nocy poszłam do waszego domu Dominika siedziała w salonie i oglądała telewizję, podeszłam do niej od tyłu i strzeliłam do niej, zaraz po tym przybiegł Twój ojciec. Nie zdąrzył, jego też zabiłam, ale jedno mi nie dawało spokoju. Nie było Ciebie, owocu miłości Dominiki i Toma. Stwierdziłam, że teraz nie ma po co się wysilać i Cię szukać. Prędzej czy później i tak Cię znajdę i co ? Nie myliłam się. Zostałaś podana mi jak na tacy.
- Ale... dlaczego ? - moje oczy powoli wypełniały się łzami - Dlaczego mnie tak nienawidzisz ?
- Przypominasz mi ich. Całą sobą przypominasz mi Toma i jak szaleńczo byłam w nim zakochana ! Jesteś taka sama jak Twoja matka, podła i łamiąca serca !
- O... O czym ty do cholery mówisz ?!
- Będąc z Tomlinsonem złamałaś serce mojemu synowi - Ethanowi.
- Ethan jest Twoim synem ? Ha ! Mogłam się domyślić, oboje macie zgniłe charaktery - zadrwiłam z niej, za co dostałam kolejny raz w policzek. Kobieta zaczęła się śmiać i gdzieś poszła. Ja natomiast jeszcze bardziej się rozkleiłam. Położyłam się na starym materacu skulając się i dławiłam łzami.

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

*Oczami Louisa*

Zawiozłem Rose do Doncaster. Nie chcę obarczać moich przyjaciół opieką nad nią, a sam też nie dałbym rady. Od paru dni nie jem, nie wychodzę z domu, nie rozmawiam z nikim. Po prostu nic mnie nie cieszy. Razem z Vivianną odszedł cały mój zapał do życia. Postanowiłem zadzwonić do Harrego, może on mi pomoże.
- Nareszcie odebrałeś ! Jak się trzymasz ?
- Harry wszystko mi ją przypomina, a najgorsze jest to, że nie wiem gdzie jest ! - powiedziałem dławiąc się łzami.
- Policja ją znajdzie, musimy w to wierzyć.
- A jak będzie za późno ? Wiesz, że nie dam rady, a Rose potrzebuje mamy.
- Znajdzie się cała i zdrowa. Przepraszam stary, ale muszę kończyć, bo Lills mnie woła. Trzymaj się !
- Taa cześć - cała ta sytuacja mnie przerastała. A co jeśli nie usłyszę jej hipnotyzującego śpiewu gdy coś gotuje lub usypia Rose, nie poczuję jej delikatnej skóry. Nie wytrzymałem i rzuciłem telefonem o ścianę, a urządzenie rozbiło się na wszystkie możliwe części. Na całe szczęście miałem drugi zapasowy telefon. Ubrałem czarną bluzę z kapturem, który założyłem na głowę i wyszedłem się przejść. Za domem był las, więc poszedłem w jego głąb. Skraju lasu nie było końca, ale nie przeszkadzało mi to, szedłem wolnym krokiem kopiąc gałęzie leżące na mojej drodze.Nagle zauważyłem opuszczony domek. Pomyślałem, że to dobre miejsce na odizolowanie się od wszystkiego. Obszedłem dom z każdej strony, ale nigdzie nie dało się wejść. Jedynie mała żaróweczka dawała jakiekolwiek światło tam. Nic innego mi nie pozostało jak wejść oknem. Zbiłem szybę i rozejrzałem się wkoło. Nagle coś, a raczej ktoś przykuł moją uwagę.
- Co ty tutaj robisz ? - spytałem gdy podszedłem do nieznajomej. Gdy podniosła głowę myślałem, że śnię. Ten sam blask w oczach, te same pulchne policzki i ten sam uśmiech, który codziennie mi towarzyszy.
- Louis - dziewczyna od razu rzuciła się na mnie i wpiła w usta - Louieh, ona... ona zabiła moich rodziców i mnie też chce. Louis boję się.
- Spokojnie zaraz Cię stąd zabiorę tylko zadzwonię na policję - Viv była cała przemarznięta. Szybko zdjąłem bluzę z siebie i kazałem jej założyć po czym wystukałem odpowiedni numer i wszystko opowiedziałem facetowi po drugiej stronie słuchawki.
- Jak mnie znalazłeś ?
- Długa historia, ale teraz uciekajmy stąd - złapałem ją za rękę i pomogłem wstać, ledwo stała na nogach i musiała trzymać się na moim ramieniu.
- Nigdzie nie uciekniecie - usłyszałem głos za sobą i natychmiast się odwróciłem. Przed nami stała prezes Managementu.
- Wiem już wszystko ! O wyścigach, planie zniszczenia związku mojego i Viv dosłownie o wszystkim !
- Hahaha ! Skoro wiesz wszystko Ciebie też będę musiała się pozbyć - kobieta wymierzyła we mnie broń. Zamknąłem oczy i czekałem aż kula mnie dosięgnie, ale nic takiego się nie stało. Natomiast przede mną stała Vivianna. Jej oczy zaszły łzami, ciało stało się ciężkie i bezsilne, a oddech płytki i ciężki. Spojrzałem na rękę, którą podtrzymywałem dziewczynie plecy, była cała we krwi.
- Vivianna nie rób mi tego, proszę Cię. Nie umieraj teraz, błagam Cię noo słońce.
- Opiekuj się Rosallie i dobrze ją wychowaj.
- Zobaczysz razem ją wychowamy tylko wytrzymaj dla mnie, dla Rose.
- Zawsze będę was kochać - jej powieki zamknęły sie dosłownie. Chciałem dorwać tą babę i osobiście coś jej zrobić, ale wyręczyła mnie policja. Zaraz po niej przyjechała karetka. Nie chciałem oddać im ciała mojej dziewczyny. Cały we krwi i zalany łzami kołysałem jej ciało i prosiłem by się obudziła. Nagle pewien dzwięk przykuł moja uwagę. Wydobywał się z klatki piersiowej Viv.
- Ludzie ona żyje ! Błagam uratujcie ją.
- Zrobimy co w naszej mocy - karetka zawiozła dziewczynę do szpitala, więc pojechałem z nimi. Cały czas trzymałem ukochaną za rękę. Gdy zawieźli Viv na salę operacyjną zadzwoniłem do wszystkich i kazałem przyjechać do szpitala. Usiadłem na krzesełku przed salą gdy do szpitala wręcz wbiegła reszta.
- I co z nią ? - spytał zdyszany Zayn. Nie wychodzą mu na dobre te papierosy.
- Na razie sam nie wiem, muszą wyjąć kulę z jej ciała.
- Mówiłem, że się znajdzie ! A w ogóle gdzie ją znalazłeś ? - opowiedziałem wszystko od początku do końca. Wzrok reszty z każdym moim wypowiedzianym zdaniem powiększał się i powiększał.
- Wiem to jest nierealne, ale tak było - spojrzałem na Lilly. Była cała zasmarkana i zapłakana i wyglądała jak dziecko. Podszedłem do niej i ją przytuliłem, była dla mnie jak malutka siostrzyczka - Lills nie płacz. Ona z tego wyjdzie.
- I dlatego ryczę, bo w końcu się znalazła - wytarła łzy z policzków i uśmiechnęła się.
- Wszyscy cieszymy się z tego powodu - stwierdził Zayn po czym z sali wyszedł lekarz.
- Żyje ? - spytałem w nadzieją w głosie.
- Jej stan jest stabilny, ale jest bardzo osłabiona. Kula akurat nie przebiła łopatki ma tylko lekko pokruszoną.  Można wejść, ale na chwilę.
- Dobrze, dziękujemy - od razu poszliśmy na salę. Leżała tam, taka realna i żywa. Podszedłem do jej łóżka i od razu złapałem ją za rękę - Nie wiem komu dziękować, że przeżyłaś.
- Noo... lekarzom - uśmiechnąłem się do niej i ucałowałem w czoło - Co z Anette ?
- Z kim ? Aaa tamtą ! Policja ją złapała, gdy chciała uciec.
- Ona zabiła moich rodziców.
- CO ?! - krzyknęli chórem.
- Przyjaźniła się z nimi i ich zabiła - Viv jeszcze bardziej się rozpłakała i schowała twarz w zagłębieniu mojej szyji - Powiedziała, że mnie nie szukała, bo wiedziała, że i tak się pojawię i miała rację.
- To nie Twoja wina - oznajmiła Lilly i przytuliła czarnowłosą - Najważniejsze, że jesteś już z nami.
- Lilly przepraszam. Wiem, że odradzałaś mi to spotkanie, a ja i tak na nie poszłam.
- Następnym razem będziesz uważać. Dobrze my już lecimy, za dużo emocji jak na mnie - blondynka razem loczkiem zwinęli się, a zaraz po nich reszta. Zostałem tylko ja. Patrzyliśmy sobie w oczy i nic nie mówiliśmy, nie potrzebowaliśmy słów by się rozumieć. Jedynie było słychać nasze oddechy i bicie serc. Pochyliłem się nad dziewczyną i złożyłem na jej ustach długi i namiętny pocałunek. W końcu miałem przy sobie moją księżniczkę.
- Gdzie jest Rose ? - spytała w pewnej chwili.
- W Doncaster, byłem zbyt załamany. Wszystko przypominało mi Ciebie, gdyby... - urwałem na chwilę, by powstrzymać się od placzu - Gdyby coś Ci się stało, nie wiem co bym zrobił.
- Dałbyś radę. Jedynie byłoby o jednego czlowieka mniej na świecie.
- Nawet tak nie mów ! Masz przyjaciół, mnie, Rose... Masz dla kogo żyć.
- Dziękuję, że jesteś - posałem jej ciepły uśmiech i po raz kolejny posmakowałem jej ust, które doprowadzały mnie do ekstazy.
- Za chwilę wrócę - wyszedłem z sali i skierowałem się do łazienki. Zrobiłem co natura kazała i wróciłem do pokoju. Widok, który zastałem mnie rozczulił. Vivianna spała wtulona w moją bluzę, którą zostawiłem. Ucałowałem ją policzek i wróciłem do domu. Umyłem się z strużek krwi, przebrałem w piżamę i wskoczyłem do łóżka. Pierwszy raz od wielu godzin mogłem zasnąć.
-----
Hello ! xx
Chciałam napisać ten rozdział jak najlepiej, ale mi nie wyszedł jakoś. -.-
By the way nie wiem co napisać ;D

Dziękujemy za wszystko co robicie dla nas, dla bloga jesteście wspaniali ♥
Polecajcie bloga innym osobom, na swoich stronkach i wgl wszędzie ! :3~ Ells ^^

6 komentarzy:

  1. Jezuuu jak sie przestraszylam : ooo Ale rozdzisl super : * !

    OdpowiedzUsuń
  2. o.0 Jezu, ale sie duzo dzialo w tym rozdziale.. jestem na skraju zycia i smierci.. prawie zawal mialam!! 0.o

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko rozdział B O S K I czekam nn :*
    WENY :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże jaki strach! To dobrze, że przeżyła!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wystraszyłaś mnie,OMG. Dawaj szybko następny<3 .Zapraszam do mnie: http://unusuallovefromlondon.blogspot.com/ i http://never-give-up-for-this-love.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko Boska.!!! Po prostu zawał.! xx.
    Dalej szybko ;* <3

    OdpowiedzUsuń