*Oczami Isabelli*
Minął tydzień odkąd nie ma przy mnie Niall'a. Oglądając się dzisiaj w lustrze dostrzegłam podpuchnięte oczy, zaczerwienione spojówki, błyszczące od łez policzki oraz spierzchnięte usta. Wygląd zewnętrzny mówi sam za siebie,a co do wyglądu psychicznego to jest jeszcze gorzej. Ledwo stawiając kroki skierowałam się z powrotem do łóżka. Będąc już na nim, skuliłam się w kłębek, a jedna słona łza spłynęła po moim policzku. Potem następna, następna i następna, w końcu strumykiem spływały po mojej twarzy. Byłam już tak wycieńczona, że nawet nie miałam siły szlochać. Bez skutku ocierałam łzy, które na nowo wypływały z moich oczu. Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk pukania do drzwi.
- Kochanie mogę wejść? - usłyszałam ciepły głos Lilly, nie uzyskała odpowiedzi.
- Kochanie mogę wejść? - ponowie powtórzyła, takim samym tonem jak poprzednio.
- Proszę, wejdź - cicho wychlipałam zachrypniętym głosem. Dziewczyna lekko nacisnęła na klamkę, wpuszczając strumień światła do zaciemnionego pokoju, po czym delikatnie stąpając po drewnianej podłodze, podeszła do mnie, siadając na brzegu łóżka. Dłonią dotknęła mojej twarzy, ocierając przy tym łzy.
- Kochanie jesteś taka rozpalona - spojrzała na mnie troskliwym wzrokiem - Musimy wezwać lekarza - wstała z łóżka i skierowała się w kierunku drzwi. W połowie jej drogi, uniosłam się na łokciu i wychrypiałam
- Lilly zaczekaj, nie potrzeba mi lekarza - Zwlokłam się z łóżka, zrobiłam pierwszy ten najtrudniejszy krok, po drugim zrobiło mi się słabo. Czarne mroczki migotały mi przed oczami, w pewnej chwili się zachwiałam, od zderzenia z podłogą powstrzymała mnie Lills. Złapała mnie za dłoń i powoli zaprowadziła mnie do łóżka. Potem szczelnie nakryła mnie kołdrą, całując mnie w rozgrzany policzek.
- Właśnie, że jest potrzebny - westchnęła. Po chwili opuściła mój pokój, delikatnie zamykając drzwi. Kiedy zorientowałam się, że Lilly jest już daleko, wyjęłam z pod poduszki wspólne zdjęcie z Niall'em, a jedna łza zakręciła mi się w oku. Po chwili spłynęła po moim policzku, zaszlochałam i wytarłam ją kciukiem. Za około pół godziny, usłyszałam przygaszony odgłos kroków. Po chwili zza drzwi wyłoniła się Li i jakiś mężczyzna, jak się później okazało doktor Drew Barrymore. Przebadał mnie wzdłuż i wrzesz, robiąc dokładne oględziny mojego ciała.
- Tak, gorączka, chrypa i bóle głowy związane są bezpośrednio z ostrym zapaleniem krtani, ale niepokoją mnie inne objawy - jego głos z każdym kolejnym słowem cichł. - Zawroty głowy, brak apetytu, brak snu, ogólne wycieńczenie, omdlenia są objawami ogromnego stresu bądź traumatycznych przeżyć - wypowiedział na jednym oddechu.
- Tak, ma pan rację, jest to związane z sprawami osobistymi - wtrąciła Lilly.
- Przykro mi, ale niestety z powodu niepokojącego zapalenie krtani, pani Isabella będzie musiała znaleźć się w szpitalu - skierował na mnie wzrok.
- Ale to wykluczone, tu będzie mieć zdecydowanie lepszą opiekę niż w szpitalu - Li nie dawała za wygraną.
- Skoro pani tak nalega, a mam pewność, że w pani rękach pacjentka ozdrowieje to zgadzam się, ale...- dziewczyna w mgnieniu oka rzuciła się na doktora, a on poczerwieniał - ...ale musi zażywać leki i zgłoszę się tu za niedługo na kontrolę - pokręcił głową.
- Oczywiście - melodyjnie się zaśmiała.
- Do widzenia, paniom - pożegnał się.
- Do widzenia - wychrypiałam bardzo cicho.
- Chodźmy,odprowadzę pana - Lilly wskazała na drzwi. Po chwili opuścili mój pokój, ale jedno nie dawało mi spokoju, nie usłyszałam charakterystycznego skrzypu, schodzenia po schodach. Ostatkiem sił, wygramoliłam się z łóżka i doczłapałam się do drzwi.
- Proszę pani, ja się bardziej obawiam o jej zdrowie psychiczne - usłyszałam przygaszony głos doktora.
- Wiem, jest źle jest...- nabrała powietrza w usta- ..bardzo źle - po czym ze świstem je wypuściła. Wtem usłyszałam trzask otwieranych drzwi, po chwili w całym domu rozległ się stukot obcasów, który stawał się coraz głośniejszy. Cofnęłam się w stronę łóżka, kiedy znalazłam się przy nim, perfekcyjnie poprawiłam pościel i położyłam się, następnie przykryłam się kołdrą. Moment później drzwi się otworzyły, a stanęła w nich Vanessa. Uśmiechnęła się na widok mnie z pluszowym misiem, po czym zdjęła swoje buty i bosymi stopami podreptała w moim kierunku. Usiadła obok mnie, następnie do pokoju zajrzała Lilly. Kiedy nas zobaczyła, również weszła w głąb pokoju, kucając przy łóżku dodała
- Wszystko będzie dobrze.
*Następnego dnia*
Po zażyciu sporej dawki różnorakich leków, zdecydowanie poczułam się lepiej. Nadal nie opuszczałam pokoju, z tego co się zorientowałam drzwi były delikatnie uchylone, a obok mnie na jednej z szafek nocnych znajdowały się opakowania moich specyfików. Postanowiłam pierwszy raz od tygodnia opuścić pokój. Naciągnęłam na stopy bawełniane skarpetki i wstałam z łóżka, idąc powolnym krokiem przed siebie. Do tej pory chodzenie szło mi całkiem nieźle, ale kiedy doszłam do schodów nie było już tak kolorowo. Złapałam obiema dłońmi za barierkę i zeszłam jeden stopień w dół, za drugim zahaczyłam skarpetką o jeden ze schodków, po czym zjechałam po nich na tyłku. Musiałam narobić niezłego huku, bo z kuchni wyskoczyła Lilly, za nią Vanessa, a do domu wbiegła Viv. Spojrzałam na nich załzawionymi oczami, po chwili spływały, kapiąc na luźny sweter. Li podeszła do mnie, po czym podała mi dłoń i pomogła mi wstać. Następnie w trójkę odprowadziły mnie z powrotem do mojego pokoju. Z drobną pomocą, przyjęłam kolejną dawkę lekarstw. Po czym nie wiem kiedy, zamknęłam powieki i zasnęłam wtulona w Vivi. Obudził mnie straszny hałas pochodzący z parteru domu. Nałożyłam na ramiona jasną bluzę, po czym wręcz nie wiem w jaki sposób wybiegłam z pokoju. Gdy znalazłam się na dole ujrzałam Matt'a, kłócącego się z Lills. Kiedy mnie dostrzegł, jego wzrok skupił się w całości na mojej osobie. Bez uczuciowo machnęłam rękami, wydając z siebie głośne
- Bye!- wraz z Li udałyśmy się do salonu. Te leki działały na mnie bardzo usypiająco, znów zasnęłam. Tym razem obudziłam się sama, unosząc się na łokciach zobaczyłam, dziewczyny leżące na dywanie. Cały czas słychać było roznoszący się krzyk z przed domu. Nie zważając na spojrzenia dziewczyn, udałam się w stronę drzwi. Uchyliłam je, ówcześnie naciskając na klamkę, wychyliłam się zza nich i gestem dłoni przywołałam Matt'a. Wchodząc po schodach czułam przeszywający wzrok na plecach w szczególności Viv. Po dotarciu do pokoju zatrzasnęłam drzwi. Za wszelką cenę unikałam wzroku bruneta.
- Isabella, nie żałuję tego co zrobiłem, chociaż wiem, że to Cię zraniło, ponowiłbym ten pocałunek - stanął na przeciw mnie, już nie mogłam uniknąć jego wzroku. Spojrzałam wprost w jego szarawe tęczówki. - Kocham Cię - uniósł dwoma palcami mój podbródek. Jego usta musnęły moje, po chwili zatopiliśmy się w głębokim pocałunku. Potem następnym, odwzajemniałam każdy pocałunek, bezsilność nie pozwalała mi przestać. W pewnym momencie łzy spływały po moich policzkach, aż w końcu wydukałam w usta chłopaka
- Proszę przestań
-...
-Proszę- odsunęłam się od niego, a on z powrotem się przysunął, już chciał mnie pocałować, gdy drzwi się otworzyły, a do pokoju wbiegła wściekła Viv. Wysunęłam się z jego objęć, po czym odepchnęłam go. Viviana zasłoniła mnie swoim ciałem, nie spuszczając morderczego wzroku z Matt'a, w pewnym momencie wymierzyła cios z otwartej dłoni w policzek chłopaka.
- Nigdy więcej nie waż się tak robić - syknęła dziewczyna. Brunet ciągle trzymał się za policzek i klnął pod nosem.
- Będe robić co mi się podoba, a Tobie nic do tego ! - krzyknął.
- To moja przyjaciółka i będę jej bronić przed takim kimś jak ty. Przez Ciebie jest w tym stanie, bo się musiałeś znowu pojawić ! Swoim wyjazdem przekreśliłeś całą przyszłość z Issy ! Dzięki Niall'owi, Isabella podniosła się z tego czym był związek z Tobą, ale nie musiałeś wrócić i wszystko popsuć !-
- Vivi nie musisz, ja... ja sobie... ja dam... ja dam radę... - z nadmiaru emocji zsunęłam się po ścianie, tracąc przytomność. ______________________________________________________________________
Witam Was Ada XXX.
Wystąpiły drobne komplikacje z moim kontem, ale wspólnie rozwiązujemy problemy.
Powyżej Rozdział 57.
♥ Co ze zdrowiem Iss ?
♥ Jest jeszcze jakaś szansa dla związku Iss i Niall'a ?
♥ Jak wpłyną te wydarzenia na przyszłe życie bohaterów ?
P.S Bardzo dziękuję za te 9 komentarzy pod Rozdziałem 54.
P.S Bardzo dziękuję Ronnie i Ells za pomoc i wsparcie.
Pozdrawiam ..!
Minął tydzień odkąd nie ma przy mnie Niall'a. Oglądając się dzisiaj w lustrze dostrzegłam podpuchnięte oczy, zaczerwienione spojówki, błyszczące od łez policzki oraz spierzchnięte usta. Wygląd zewnętrzny mówi sam za siebie,a co do wyglądu psychicznego to jest jeszcze gorzej. Ledwo stawiając kroki skierowałam się z powrotem do łóżka. Będąc już na nim, skuliłam się w kłębek, a jedna słona łza spłynęła po moim policzku. Potem następna, następna i następna, w końcu strumykiem spływały po mojej twarzy. Byłam już tak wycieńczona, że nawet nie miałam siły szlochać. Bez skutku ocierałam łzy, które na nowo wypływały z moich oczu. Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk pukania do drzwi.
- Kochanie mogę wejść? - usłyszałam ciepły głos Lilly, nie uzyskała odpowiedzi.
- Kochanie mogę wejść? - ponowie powtórzyła, takim samym tonem jak poprzednio.
- Proszę, wejdź - cicho wychlipałam zachrypniętym głosem. Dziewczyna lekko nacisnęła na klamkę, wpuszczając strumień światła do zaciemnionego pokoju, po czym delikatnie stąpając po drewnianej podłodze, podeszła do mnie, siadając na brzegu łóżka. Dłonią dotknęła mojej twarzy, ocierając przy tym łzy.
- Kochanie jesteś taka rozpalona - spojrzała na mnie troskliwym wzrokiem - Musimy wezwać lekarza - wstała z łóżka i skierowała się w kierunku drzwi. W połowie jej drogi, uniosłam się na łokciu i wychrypiałam
- Lilly zaczekaj, nie potrzeba mi lekarza - Zwlokłam się z łóżka, zrobiłam pierwszy ten najtrudniejszy krok, po drugim zrobiło mi się słabo. Czarne mroczki migotały mi przed oczami, w pewnej chwili się zachwiałam, od zderzenia z podłogą powstrzymała mnie Lills. Złapała mnie za dłoń i powoli zaprowadziła mnie do łóżka. Potem szczelnie nakryła mnie kołdrą, całując mnie w rozgrzany policzek.
- Właśnie, że jest potrzebny - westchnęła. Po chwili opuściła mój pokój, delikatnie zamykając drzwi. Kiedy zorientowałam się, że Lilly jest już daleko, wyjęłam z pod poduszki wspólne zdjęcie z Niall'em, a jedna łza zakręciła mi się w oku. Po chwili spłynęła po moim policzku, zaszlochałam i wytarłam ją kciukiem. Za około pół godziny, usłyszałam przygaszony odgłos kroków. Po chwili zza drzwi wyłoniła się Li i jakiś mężczyzna, jak się później okazało doktor Drew Barrymore. Przebadał mnie wzdłuż i wrzesz, robiąc dokładne oględziny mojego ciała.
- Tak, gorączka, chrypa i bóle głowy związane są bezpośrednio z ostrym zapaleniem krtani, ale niepokoją mnie inne objawy - jego głos z każdym kolejnym słowem cichł. - Zawroty głowy, brak apetytu, brak snu, ogólne wycieńczenie, omdlenia są objawami ogromnego stresu bądź traumatycznych przeżyć - wypowiedział na jednym oddechu.
- Tak, ma pan rację, jest to związane z sprawami osobistymi - wtrąciła Lilly.
- Przykro mi, ale niestety z powodu niepokojącego zapalenie krtani, pani Isabella będzie musiała znaleźć się w szpitalu - skierował na mnie wzrok.
- Ale to wykluczone, tu będzie mieć zdecydowanie lepszą opiekę niż w szpitalu - Li nie dawała za wygraną.
- Skoro pani tak nalega, a mam pewność, że w pani rękach pacjentka ozdrowieje to zgadzam się, ale...- dziewczyna w mgnieniu oka rzuciła się na doktora, a on poczerwieniał - ...ale musi zażywać leki i zgłoszę się tu za niedługo na kontrolę - pokręcił głową.
- Oczywiście - melodyjnie się zaśmiała.
- Do widzenia, paniom - pożegnał się.
- Do widzenia - wychrypiałam bardzo cicho.
- Chodźmy,odprowadzę pana - Lilly wskazała na drzwi. Po chwili opuścili mój pokój, ale jedno nie dawało mi spokoju, nie usłyszałam charakterystycznego skrzypu, schodzenia po schodach. Ostatkiem sił, wygramoliłam się z łóżka i doczłapałam się do drzwi.
- Proszę pani, ja się bardziej obawiam o jej zdrowie psychiczne - usłyszałam przygaszony głos doktora.
- Wiem, jest źle jest...- nabrała powietrza w usta- ..bardzo źle - po czym ze świstem je wypuściła. Wtem usłyszałam trzask otwieranych drzwi, po chwili w całym domu rozległ się stukot obcasów, który stawał się coraz głośniejszy. Cofnęłam się w stronę łóżka, kiedy znalazłam się przy nim, perfekcyjnie poprawiłam pościel i położyłam się, następnie przykryłam się kołdrą. Moment później drzwi się otworzyły, a stanęła w nich Vanessa. Uśmiechnęła się na widok mnie z pluszowym misiem, po czym zdjęła swoje buty i bosymi stopami podreptała w moim kierunku. Usiadła obok mnie, następnie do pokoju zajrzała Lilly. Kiedy nas zobaczyła, również weszła w głąb pokoju, kucając przy łóżku dodała
- Wszystko będzie dobrze.
*Następnego dnia*
Po zażyciu sporej dawki różnorakich leków, zdecydowanie poczułam się lepiej. Nadal nie opuszczałam pokoju, z tego co się zorientowałam drzwi były delikatnie uchylone, a obok mnie na jednej z szafek nocnych znajdowały się opakowania moich specyfików. Postanowiłam pierwszy raz od tygodnia opuścić pokój. Naciągnęłam na stopy bawełniane skarpetki i wstałam z łóżka, idąc powolnym krokiem przed siebie. Do tej pory chodzenie szło mi całkiem nieźle, ale kiedy doszłam do schodów nie było już tak kolorowo. Złapałam obiema dłońmi za barierkę i zeszłam jeden stopień w dół, za drugim zahaczyłam skarpetką o jeden ze schodków, po czym zjechałam po nich na tyłku. Musiałam narobić niezłego huku, bo z kuchni wyskoczyła Lilly, za nią Vanessa, a do domu wbiegła Viv. Spojrzałam na nich załzawionymi oczami, po chwili spływały, kapiąc na luźny sweter. Li podeszła do mnie, po czym podała mi dłoń i pomogła mi wstać. Następnie w trójkę odprowadziły mnie z powrotem do mojego pokoju. Z drobną pomocą, przyjęłam kolejną dawkę lekarstw. Po czym nie wiem kiedy, zamknęłam powieki i zasnęłam wtulona w Vivi. Obudził mnie straszny hałas pochodzący z parteru domu. Nałożyłam na ramiona jasną bluzę, po czym wręcz nie wiem w jaki sposób wybiegłam z pokoju. Gdy znalazłam się na dole ujrzałam Matt'a, kłócącego się z Lills. Kiedy mnie dostrzegł, jego wzrok skupił się w całości na mojej osobie. Bez uczuciowo machnęłam rękami, wydając z siebie głośne
- Bye!- wraz z Li udałyśmy się do salonu. Te leki działały na mnie bardzo usypiająco, znów zasnęłam. Tym razem obudziłam się sama, unosząc się na łokciach zobaczyłam, dziewczyny leżące na dywanie. Cały czas słychać było roznoszący się krzyk z przed domu. Nie zważając na spojrzenia dziewczyn, udałam się w stronę drzwi. Uchyliłam je, ówcześnie naciskając na klamkę, wychyliłam się zza nich i gestem dłoni przywołałam Matt'a. Wchodząc po schodach czułam przeszywający wzrok na plecach w szczególności Viv. Po dotarciu do pokoju zatrzasnęłam drzwi. Za wszelką cenę unikałam wzroku bruneta.
- Isabella, nie żałuję tego co zrobiłem, chociaż wiem, że to Cię zraniło, ponowiłbym ten pocałunek - stanął na przeciw mnie, już nie mogłam uniknąć jego wzroku. Spojrzałam wprost w jego szarawe tęczówki. - Kocham Cię - uniósł dwoma palcami mój podbródek. Jego usta musnęły moje, po chwili zatopiliśmy się w głębokim pocałunku. Potem następnym, odwzajemniałam każdy pocałunek, bezsilność nie pozwalała mi przestać. W pewnym momencie łzy spływały po moich policzkach, aż w końcu wydukałam w usta chłopaka
- Proszę przestań
-...
-Proszę- odsunęłam się od niego, a on z powrotem się przysunął, już chciał mnie pocałować, gdy drzwi się otworzyły, a do pokoju wbiegła wściekła Viv. Wysunęłam się z jego objęć, po czym odepchnęłam go. Viviana zasłoniła mnie swoim ciałem, nie spuszczając morderczego wzroku z Matt'a, w pewnym momencie wymierzyła cios z otwartej dłoni w policzek chłopaka.
- Nigdy więcej nie waż się tak robić - syknęła dziewczyna. Brunet ciągle trzymał się za policzek i klnął pod nosem.
- Będe robić co mi się podoba, a Tobie nic do tego ! - krzyknął.
- To moja przyjaciółka i będę jej bronić przed takim kimś jak ty. Przez Ciebie jest w tym stanie, bo się musiałeś znowu pojawić ! Swoim wyjazdem przekreśliłeś całą przyszłość z Issy ! Dzięki Niall'owi, Isabella podniosła się z tego czym był związek z Tobą, ale nie musiałeś wrócić i wszystko popsuć !-
- Vivi nie musisz, ja... ja sobie... ja dam... ja dam radę... - z nadmiaru emocji zsunęłam się po ścianie, tracąc przytomność. ______________________________________________________________________
Witam Was Ada XXX.
Wystąpiły drobne komplikacje z moim kontem, ale wspólnie rozwiązujemy problemy.
Powyżej Rozdział 57.
♥ Co ze zdrowiem Iss ?
♥ Jest jeszcze jakaś szansa dla związku Iss i Niall'a ?
♥ Jak wpłyną te wydarzenia na przyszłe życie bohaterów ?
P.S Bardzo dziękuję za te 9 komentarzy pod Rozdziałem 54.
P.S Bardzo dziękuję Ronnie i Ells za pomoc i wsparcie.
Pozdrawiam ..!
Jejku, mam nadzieje, ze Iss i Niall wroca do siebie. Moze jak Iss trafi do szpitala to w tedy NIall sie pojawi. Juz wszystko przemyali i bedzie jak dawniej? Mam przynajmniej taka nadzieje. A rozdzial gienialny. Biedna Iss.. Ale Matt do dupek..
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle super :D Oby Iss i Niall byli razem a Matt zniknął z ich życia na zawsze :)
OdpowiedzUsuńSuper ,mam nadziej ę że Issy nic nie będzie :c
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle zajebisty!! Nie komentowałam wcześniejszych ale czytałam.......mam nadzieję że nie jesteś zła :\
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do nagrody liebster awards
Więcej informacji pod postem "Libster Awards! :D"
http://shesnotafraidbecouseonedirection.blogspot.com/
Pozdrawiam :****
Weny życzę ~Rida
nom nom nom *___*
OdpowiedzUsuń